Artykuły

Owacje na stojąco za Czarodziejski flet

Studenci Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie wytrącili wczoraj z ręki ostatni argument przeciwnikom powstania Opery Podlaskiej w Białymstoku. Jak tego dokonali? Wystawiając po raz pierwszy na filharmonicznych deskach naszego miasta jedną z najpopularniejszych oper Mozarta - "Czarodziejski flet", w sam raz na zakończenie karnawału. Zaśpiewali jak profesjonaliści - w kostiumach, z charakteryzacją. Dostali owacje na stojąco. Świetną robotę wykonali nie tylko studenci warszawskiej akademii odtwarzający mozartowskie postaci i białostocka orkiestra filii uczelni (z Warszawy przyjechał także uczelniany chór), ale i rzesza osób, która spektakl stworzyła w warstwie scenicznej i muzycznej. Żeby wymienić tylko główne: "Czarodziejski flet" wyreżyserowała Jitka Stokalska, kostiumy i scenografię (oszczędną acz sugestywną) zapewniła Elżbieta Tolak, a za dyrygenckim pulpitem stanął Łukasz Borowicz.

***

Rozmowa z odtwórcą roli Sarastra

Aneta Dzienis: Po raz pierwszy bierze Pan udział w takim przedsięwzięciu?

Michał Janczak*: - Nie do końca. Na Akademii Muzycznej w Warszawie wystawialiśmy już w taki sposób "Wesele Figara" Mozarta, współpracowaliśmy też z Operą Kameralną w Warszawie, więc to jest już mój kolejny taki spektakl. Ale jeden z pierwszych wyjazdowych. Dlatego trochę się denerwujemy.

Jak bardzo różni się gra na deskach filharmonicznych od prawdziwego teatru operowego?

- Jeśli chodzi o standard to na pewno - znacząco. Poza tym jednak nie odczuwam większej różnicy.

W "Czarodziejskim flecie" wciela się Pan w rolę jednej z głównych postaci, władcy Sarastra. To trudna czy łatwa rola?

- Wokalnie ta rola nie wymaga żadnej wirtuozerii, jedynie szerokiego głosu. Ale budowanie tej postaci, zresztą jak i każdej innej, jest na pewno dużym wyzwaniem. To wnikanie w jej psychologię, sposób myślenia, to jest zupełnie inne doświadczenie od śpiewania jedynie jej arii bez tej całej operowej otoczki.

No właśnie. Czy sceniczność postaci jest trudnością dla studenta wokalistyki?

- Akurat przy tej roli nie, bo mam tu niewiele akcji scenicznych do zagrania. Najtrudniejsza jest synchronizacja z orkiestrą. Trzeba pamiętać, że my na co dzień śpiewamy z fortepianem. To my pokazujemy, gdzie zwolnić, gdzie przyspieszyć. Tutaj w dużej mierze musimy się dostosować do orkiestry. Poczuć ruch dyrygenta.

Czy takie doświadczenia przełożą się w Pana życiu na wybór zawodowej drogi?

- Na pewno. Tak jak zresztą nas wszystkich. Wiem na przykład, że Ania Simińska, odtwórczyni Królowej Nocy już teraz ma pierwsze propozycje występów na scenie. Nie ma co ukrywać - dla nas możliwość grania w takich spektaklach to doskonała okazja pokazania się przed dyrektorami scen i dyrygentami. I z takich okazji trzeba korzystać.

Czego się życzy śpiewakowi operowemu przed występem?

- Formy. Żeby dopisała.

* Michał Janczak, bas, odtwórca roli Sarastra w "Czarodziejskim flecie" W. A. Mozarta, na co dzień student IV roku warszawskiej Akademii Muzycznej im. F. Chopina w klasie śpiewu Jerzego Artysza

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji