Artykuły

"Gruba świnia" w reż. Krzysztofa Rekowskiego w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej.

"Gruba świnia" to po "Kształcie rzeczy" kolejna polska premiera sztuki amerykańskiego dramaturga Neila LaBute'a w warszawskim Teatrze Powszechnym. Reżyser Krzysztof Rekowski do głównej roli tęgiej Helen zaangażował Milenę Lisiecką, której wdzięku i poczucia humoru mogłaby pozazdrościć nawet Renée Zellweger jako odtwórczyni filmowej Brigdet Jones.

Historia jest prosta. Do bibliotekarki Hellen (Lisiecka) przysiada się w barze menedżer Tom (Rafał Królikowski). Racząc się niskokaloryczną surówką warzywną, z rosnącym zdumieniem obserwuje, jak młoda kobieta pochłania stosy jedzenia. Zdawkowa wymiana zdań sprawi, że ujrzy w niej dowcipną, obdarzoną żywą inteligencją, wolną od kompleksów dziewczynę. Wyjdą z baru z chęcią następnych spotkań.

Przypadkowa znajomość przeobrazi się w płomienny romans. Jednak w miłość brutalnie wkroczy życie. Smukła, długonoga Jeanne (Anna Moskal), była dziewczyna Toma, a także jego kumpel z pracy Carter (Mariusz Jakus) tak długo nie będą szczędzić chłopakowi szyderstw z wybranki, aż w końcu ulegnie ich radom i poszuka partnerki "we własnym gatunku" osobników szczupłych. I wreszcie, w kilku wyszukanych zdaniach, jakkolwiek ze smutkiem w oczach, pożegna się z Helen.

Neil LaBute pokazuje, jak niepostrzeżenie stajemy się niewolnikami stereotypów, jak zatruwają one wyobraźnię nawet rozsądnych ludzi. Krzysztof Rekowski wzbogaca wizję autora, ukazując na monitorach m.in. wiotkie jak wykałaczki modelki, ale i przerażające ciała wyniszczone anoreksją. I choć teraz w świecie dużo więcej uwagi poświęca się otyłości, warto pamiętać, by nie popadać ze skrajności w skrajność. A jeśli już komuś wypadnie żyć z nadwagą, niech to robi z podobnym autoironicznym dystansem, jaki ma do siebie urocza i apetyczna Helen w znakomitym wykonaniu Mileny Lisieckiej.