Robić jedną rzecz, ale dobrze
- Metropolitan czy Covent Garden to sam szczyt. Ale śpiewam też w operze w Hamburgu, w Monachium, na Festiwalu w Salzburgu. Mój francuski debiut odbył się Tuluzie. W 2009 roku zadebiutuję w Lyric Opera w Chicago, a we wrześniu tego roku w Palermo na Sycylii - mówi śpiewaczka ALEKSANDRA KURZAK.
Mówi się, ża pani ukradła show. Co to znaczy?
- Tak napisano po moim debiucie w Metropolitan w Nowym Jorku. W "Opowieściach Hoffmanna" są trzy pierwszoplanowe partie kobiece, a tamten wieczór należał do mnie. Śpiewałam partię Olimpii.
Miała pani 26 lat. Czy debiut na tak prestiżowej scenie, w tak młodym wieku nie zaskoczył panią? Przecież wiele pani koleżanek może o tym tylko marzyć?
- Przyznam, że bardzo mnie to zaskoczyło, bo wcześniej nigdzie gościnnie na Zachodzie nie śpiewałam. Pewnego dnia z trzymiesięcznym wyprzedzeniem dowiedziałam się, że osoba, która ma śpiewać partię Olimpii jest w ciąży i odmówiła udziału w spektaklu.
W tym samym sezonie było Covent Garden. Na pani występ przyszedł Placido Domingo. Co pani czuła? Była pani na to przygotowana?
- To było niesamowite odczucie. Jaka nastolatka byłam jego fanką. W pokoju miałam jego plakat z koncertu w Zabrzu. I raptem artysta, którego uwielbiam, słucha mnie na widowni. Po spektaklu przyszedł do mnie za kulisy. Gratulował mi. Rozmawialiśmy. Byłam zdziwiona, że pamięta mnie doskonale ze swego konkursu i pamięta nawet jakie arie w poszczególnych etapach śpiewałam. Rezultatem rozmowy z nim był też mój udział w koncercie z okazji urodzin Verdiego w Parmie. Śpiewałam tam fragmenty z Rigoletta.
Gdzie pani lubi śpiewać najbardziej?
- Metropolitan czy Covent Garden to sam szczyt. To spełnienie marzeń. Ale śpiewam też w operze w Hamburgu, w Monachium, na Festiwalu w Salzburgu. Mój francuski debiut odbył się Tuluzie. W 2009 roku zadebiutuję w Lyric Opera w Chicago, a we wrześniu tego roku w Palermo na Sycylii. W najbliższych sezonach najczęściej będę śpiewać w Londynie i w Nowym Jorku.
Jakie są różnice pomiedzy MET, Covent Garden a Operą w Hamburgu?
- Z jednej strony nie możemy porównywać, bo jak powiedziałam MET i Covent Garden to sam szczyt. Z drugiej nie ma wielkich różnic. Wszędzie czuje się profesjonalizm, wspaniałą atmosferę i luz.
Pani mama jest śpiewaczką w operze we Wrocławiu. Tato gra na waltorni. Czy na wybór przez panią zawodu miały wpływ tradycje rodzinne?
- To mnie ukształtowało. Od siódmego roku życia do matury grałam na skrzypcach. Wieczorem niemal codziennie biegłam do teatru.
Aż do matury grała pani na skrzypcach?
- Tak. Były plany, aby studiować dwa kierunki, ale ostatecznie postanowiłam robić jedną rzecz, a dobrze.
Czy inne gatunki panią nie pociagają? Myślę nie tylko o oratoriach, ale o rozrywce, o jazzie. Ma pani 29 lat, a dziś świat eksperymentuje.
- Nie będę eksperymentować. Sprawdzam się w tym co robię. Lubię słuchać muzyki rozrywkowej. Z polskich wykonawców lubię Kayah. Z zagranicznych słucham Eltona Johna i Georgea Michaela.