Artykuły

Coś, czyli wszystko

"Multimedialne coś" w reż. Kariny Piwowarskiej Fundacji Przyjaciół Sztuk Aurea Porta w Teatrze Bajka w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.

Trudno uwierzyć, że ten skromny, lekko uśmiechnięty pan przy pianinie to Bogusław Schaeffer. Kompozytor, muzykolog, krytyk, dramaturg, pianista wirtuoz, grafik, reżyser, wydawca, pedagog. Autor kilkuset utworów muzycznych, kilkudziesięciu dramatów, od 60 lat kroczący swoją drogą artysta niepospolity. A jednak to On, namówiony przez Marka Frąckowiaka i Krystynę Gierłowską (producentka), osobiście bierze udział w światowej prapremierze swej najnowszej sztuki w warszawskim kinoteatrze Bajka. Rzecz nazywa się "Multimedialne coś", celowo niedookreślona już w nazwie, jak większość sztuk Schaeffera, w istocie zawsze na ten sam temat: czy człowiek, pod groźbą zdziczenia, może lekkomyślnie wyrzec się kultury?

Jak w wielu wcześniejszych scenariuszach ("Scenariusz dla nie istniejącego lecz możliwego aktora instrumentalnego", wykonywany od 30 lat przez Jana Peszka, "Scenariusz dla trzech aktorów", cykl "Audiencji") akcja zawiązuje się podczas wykładu wygłaszanego przez artystę na temat sztuki, najczęściej sztuki kompozycji. Wykład napotyka rozmaite przeszkody. Tym razem wykładowca ściera się z tym drugim (Waldemar Obłoza), który chce konkurować z wykładowcą, i Miłą Panią, która siedzi na widowni i dogaduje, a potem wdziera się na scenę i wszystko rozwala (przebojowa Agnieszka Wielgosz). I to właśnie jej przypadnie przekazać przesłanie sztuki - przestrogę przed zamknięciem w świecie wyzutym z kultury na własne życzenie. Jest jeszcze ten czwarty - pianista, autor, obserwator, muzyczny komentator, który towarzyszy aktorom wirtuozerskimi palcówkami, są wreszcie pokazy ruchomych grafik, w których natura flirtuje z kulturą. Wszystko w atmosferze niezobowiązującego żartu, klownady, za którą jednak czai się smutek bezradnego artysty, obserwującego z lękiem zdziczenie obyczajów.

I jakkolwiek artyści są śmieszni - bo nieodparcie zabawni są strażnicy dawnych wartości (Frąckowiak i Obłoza) - śmieszni są też wołający na puszczy, zdradzeni przez artystów widzowie (Wielgosz), to ostatnie zdanie należy do... dźwięków. A w tym świecie Schaeffer króluje niepodzielnie. "Multimedialne coś" okazuje się więc grą o wszystko: o zwycięstwo piękna, choć to słowo takie niemodne. Tym większe zaskoczenie, że walkę tę toczy artysta po wsze czasy awangardowy, odrzucający utarte ścieżki, po których przecież potrafi się zręcznie poruszać, ale wciąż szuka odpowiedniego tonu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji