Artykuły

Przytulony do krzyża

Halina Kwiatkowska zbudowała swój monodram ["Mój wielki kolega"] w prosty, przejrzysty sposób. Główny tok narracyjny to wspomnienia obejmujące ponad 70 lat znajomości artystki z Karolem Wojtyłą - Janem Pawłem II. Znajomości, która rozpoczęła się w wadowickim gimnazjum, kiedy to oboje zafascynowani teatrem grali na małej amatorskiej scenie wielkie postaci dramatu antycznego i romantycznego - ona tytułową Antygonę, On - Hajmona - pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

Przedwczoraj, w poniedziałek, rozpoczął się okres Wielkiego Tygodnia. Tego samego dnia obchodziliśmy drugą rocznicę odejścia Jana Pawła II do domu Ojca. I tego samego dnia zakończył się Jego proces beatyfikacyjny. Powracają zapamiętane obrazy ostatnich dni naszego Papieża wśród nas. Najczęściej przywołujemy tę pamiętną Niedzielę Wielkanocną, kiedy Ojciec Święty, już po powrocie z kliniki do Watykanu, stanął w oknie Pałacu Apostolskiego, by udzielić błogosławieństwa Urbi et Orbi, i mimo wielkiego wysiłku nie zdołał przemówić. Nakreślił w powietrzu znak krzyża... Dla mnie osobiście sytuacja, do której często powracam, gdyż jest równie przejmująca, ale i jakże budująca, to obraz ostatniej Drogi Krzyżowej, w której Jan Paweł II, siedząc w fotelu w swoim apartamencie, uczestniczył już tylko duchowo, poprzez telewizję. Widzieliśmy głównie Jego plecy i ręce obejmujące krzyż, do którego z taką miłością i zarazem cierpieniem się przytulał i na którym się wspierał...

Tamten czas stanął przed nami, także za sprawą znakomitej aktorki, Haliny Kwiatkowskiej, wieloletniej koleżanki Karola Wojtyły, która przygotowała monodram "Wielki Kolega". Artystka wykorzystała w nim swoje wspomnienia o Karolu Wojtyle zawarte wcześniej w książce jej autorstwa pod tym samym tytułem. - Ilekroć zdarza mi się mówić o Janie Pawle II, zaczynam od tego wiersza: "Litwo, ojczyzno moja..." - zaznacza aktorka. Tymi strofami "Pana Tadeusza" rozpoczyna się przedstawienie. Po Inwokacji w klimat wieczoru delikatnie wprowadza też dźwięk skrzypiec, gdzie rozpoznajemy melodię "Barki", ulubionej pieśni naszego Ojca Świętego. Trwa to krótko i, można powiedzieć, dyskretnie. Skrzypaczka, Millenna Kamińska, która towarzyszyć będzie do końca aktorce, stoi z boku, oddalona od proscenium, wsłuchana w słowa artystki i tylko od czasu do czasu sięga po instrument, by jego pięknym brzmieniem wejść w tę ciszę między słowami.

Halina Kwiatkowska zbudowała swój monodram w prosty, przejrzysty sposób. Główny tok narracyjny to wspomnienia obejmujące ponad 70 lat znajomości artystki z Karolem Wojtyłą - Janem Pawłem II. Znajomości, która rozpoczęła się w wadowickim gimnazjum, kiedy to oboje zafascynowani teatrem grali na małej amatorskiej scenie wielkie postaci dramatu antycznego i romantycznego - ona tytułową Antygonę, On - Hajmona. Jak bardzo było to wówczas ważne dla nastolatka Karola, mieliśmy okazję przekonać się podczas pielgrzymki Jana Pawła II, kiedy to w Wadowicach spontanicznie wyrecytował z pamięci, po tylu latach, ogromny fragment swojej roli. Ta fenomenalna pamięć, ten wspaniały Boży dar zauważalny był u tego chłopca od początku, szybko uczył się tekstu i doskonale go prezentował na scenie. Tak było też w "Balladynie", gdzie Halina Kwiatkowska grała tytułową rolę, Karol - jej męża Kirkora, a po scenicznej śmierci tej postaci grał także Kostryna, czarny charakter, całkowite przeciwstawienie tego pierwszego. Potrafił znakomicie wczuć się w rolę zarówno bohatera tragicznego, jak i zagrać postać komiczną, na przykład Gucia w "Ślubach panieńskich".

Karol - jak wspomina Halina Kwiatkowska - nigdy nie tracił czasu, uczył się języków obcych i zawsze można Go było zobaczyć zaczytanego. Już na etapie gimnazjum fascynowały Go poważne dzieła filozoficzne i literackie. Podczas konkursu recytatorskiego, w którym oboje brali udział, Karol mówił arcytrudny wiersz "Promethidion" Norwida. Mówił go z pełnym zrozumieniem i znakomitą dykcją. Rozmiłowanie w twórczości Norwida towarzyszyło Karolowi Wojtyle, a potem Papieżowi, przez całe życie. A fascynacja teatrem, literaturą pozostała w nich obojgu i na później. Nie bez znaczenia jest wybór tego samego kierunku studiów polonistycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim czy Teatr Rapsodyczny, będący jedną z form artystycznej walki z najeźdźcą o kształt polskiej rzeczywistości podczas okupacji niemieckiej (a potem, po wojnie, był też formą sprzeciwu wobec okupacji sowieckiej). Tu pod wodzą Mieczysława Kotlarczyka w prywatnym mieszkaniu powstawały piękne, głębokie przedstawienia, przypominające Polakom o ich tożsamości, o ich wspaniałym dziedzictwie kulturalnym. W ten sposób odbywała się ich formacja intelektualna, kulturalna, etyczna. Potrzeba powstania teatru słowa bliska była zarówno Wojtyle, jak i Kotlarczykowi. Ich rozmowy wykraczały poza sferę teatru, były próbą odnalezienia drogi dla Narodu w czasach zniewolenia okupacyjnego. To właśnie z tych rozmów zrodził się w rezultacie Teatr Rapsodyczny.

W ciągu tych wszystkich lat - jak mówi aktorka - Karol Wojtyła, już od czasów gimnazjalnych, odznaczał się pobożnością. "Toteż kiedy w 1942 roku, podczas jednej z prób w Teatrze Rapsodycznym powiedział nam, że postanowił pójść na teologię, właściwie nie było to dla nas szokiem". Szokiem nie było, ale Tadeusz Kudliński, który widział w Wojtyle aktora znakomitego, zapowiadającego się na wybitnego artystę, starał się odwieźć Go od tego zamiaru, mówiąc, że otrzymanych talentów nie wolno zakopywać. Karol Wojtyła oczarował swoim znakomitym aktorstwem samego Juliusza Osterwę. Kapłaństwo nie było jednak zakopaniem talentów aktorskich. Te teatralne doświadczenia ogromnie przydały się Karolowi Wojtyle jako Papieżowi. - 16 październiku 1978 roku zadzwonił do mnie Tadeusz Łomnicki, gratulując mi, że mój kolega został Papieżem - wspomina aktorka. - Oni, w KC, zawsze pierwsi wszystko wiedzieli. Do publicznej wiadomości fakt ten podano wiele godzin później. Pobiegłam na Rynek, pełno ludzi, szczęśliwi, całowali się, kościół Mariacki pełniusieńki, ludzie modlili się, dziękowali Bogu... - wspomina Halina Kwiatkowska. Odtąd już maturzyści wadowickiego gimnazjum, rocznik 1938, swoje spotkania urządzali w Watykanie. Halina Kwiatkowska prowadzi wspomnienia do samego końca, do ostatniego ukazania się Ojca Świętego w oknie owej Wielkanocnej Niedzieli. - A potem nastała cisza - mówi aktorka.

Ten piękny, głęboki, przejmujący zarówno w treści, jak i w wykonaniu monodram aktorka inkrustuje (dosłownie) najpiękniejszą polską poezją, tymi utworami, które grane były w Teatrze Rapsodycznym. Ach, jakże doskonale powiedziany jest tu fragment "Króla Ducha" Słowackiego, a fragmenty "Pana Tadeusza", a "Fortepian Chopina"... Jakiż to musiał być teatr ogromny, ten rapsodyczny teatr...

***

"Wielki Kolega Jan Paweł II", monodram Haliny Kwiatkowskiej, gościnnie w Teatrze Rampa w Warszawie.

Na zdjęciu: Jan Paweł II i Halina Kwiatkowska podczas spotkanie w 1997 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji