Artykuły

Czy piosenka jest kobietą?

Trudno jednoznacznie określić, czym jest muzyka Marysi Peszek - i słusznie, bo nie ma sensu kombinować. To zwykła piosenka. Tyle że nowoczesna, pełna kalamburów zarówno muzycznych, jak i słownych, także zabawnych eksperymentów z formą - wokalistka na scenie tańczyła, robiła salta, piszczała, krzyczała i mruczała do mikrofonu - pisze Mariusz Wiatrak w Gazecie Wyborczej - Kraków.

O tym, że wraz z Marysią Peszek z Krakowa wyniosła się dobra piosenka na czasie, wszyscy wiemy. Ale czy przypadkiem wraz z Marysią Peszek współczesna piosenka nie przeistoczyła się w kobietę wyzwoloną? W poniedziałek artystka zagrała w klubie Studio.

Trudno jednoznacznie określić, czym jest muzyka Marysi Peszek - i słusznie, bo nie ma sensu kombinować. To zwykła piosenka. Tyle że nowoczesna, pełna kalamburów zarówno muzycznych, jak i słownych, także zabawnych eksperymentów z formą - wokalistka na scenie tańczyła, robiła salta, piszczała, krzyczała i mruczała do mikrofonu. Razem z zespołem zaprezentowała znakomitą mieszankę jazzu, rocka i transowego dubu. Z właściwą sobie lekkością zespół rozwijał tematy doskonale znane z płyty, ale też zupełnie nowe kompozycje. Nie zabrakło również niecodziennych rozwiązań formalnych - czy to w postaci solówek na dziecięcych cymbałkach połączonych z transową psychodelią, czy to jazzowych impresji pośród drum'n'bassowych podkładów. Wszystko zaaranżowane w taki sposób, że nawet cisza miała swoje miejsce w tej menażerii dźwięków.

Clou koncertu Marysi Peszek było jednak co innego. To w końcu nie pierwszy i pewnie nie ostatni występ artystki w Krakowie. Tym razem najlepiej wypadła... publiczność. Powód? Wśród zebranych w klubie Studio jeśli nie większość, to przynajmniej grubo ponad połowę stanowiły kobiety. Nie jest to żart (ani też przypadek). Choć ostatnie lata w muzyce rozrywkowej nie były w Polsce przełomowe, jednak na obrzeżach muzycznego mainstreamu zbudowała się może jeszcze nie scena, ale całkiem silny nurt muzyki kobiecej (Sistars, Duldung, Mass Kotki, Paręsłów, Asi Mina). I Peszek idealnie się weń wpasowuje.

Nawet nie przez wzgląd na elegancką, nastrojową i bardzo poetycką muzykę, ale też - a raczej przede wszystkim - teksty. W końcu młoda artystka, czy tego chce, czy nie, śpiewa do kobiet i o kobietach, które mówią od siebie, a nie podług narzuconych im z góry wzorców i oczekiwań. "Miły mój, ty zawsze przy mnie stój, przez sen czuję cię i śnię, że cię chcę" - to tylko wyimek z nagranej w podobnym klimacie przeszło czterdziestominutowej płyty. Dzięki temu zarówno Peszek, jak i jej słuchacze (słuchaczki?) swobodnie wyrażają i odnajdują swoją tożsamość. Możemy nawet zaryzykować stwierdzenie, że w polskiej muzyce dokonuje się cicha rewolucja o "zabarwieniu genderowym", której jesteśmy naocznymi świadkami i w której wznieceniu Marysia Peszek ma niemałą zasługę. Bo nawet jeśli już zaśpiewa dla mężczyzn (patrz "Piosenka dla Edka"), to bardziej tymi słowy: "dobranoc, idę spać, kurwa mać, kurwa mać". Robi to jednak tak ładnie, że trudno jej nie wierzyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji