Artykuły

Wystawieni do wiatru historii

- Wybrałem Christo Bojczewa, bo nasza dramaturgia ma kłopot z opisem historii ostatnich lat. Może u naszego niedawnego ideologicznego sąsiada to, co niepojęte i surrealne u nas, tam jest bardziej zrozumiałe. Może też łatwiej operować cudzą mentalność, niż naruszać polską duszę. Poza tym to jest tekst i absurdalny, i głęboko ludzki, bolesny - mówi reżyser RUDOLF ZIOŁO przed premierą "Orkiestry Titanic" w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku.

Na tej opuszczonej stacji kolejowej nigdy nie zatrzymuje się żaden pociąg. Ale pewnego dnia czwórka mieszkających na niej włóczęgów przeżyje niespodziankę; z wyładowanej z pociągu skrzyni wydostanie się tajemniczy iluzjonista, który obieca im przygotowanie najbardziej niesamowitego numeru świata.

Sztuka "Orkiestra Titanic" Christo Bojczewa w sobotę [14 kwietnia] będzie miała swoją premierę w Teatrze Wybrzeże. Reżyseruje Rudolf Zioło.

Zamiast mało mądrze pytać: "A czemu wybrał pan bułgarskiego dramaturga", wolę powiedzieć: a czemu by nie bułgarskiego?

- Temu bułgarskiego, że nasza dramaturgia ma kłopot z opisem historii ostatnich lat. Może u naszego niedawnego ideologicznego sąsiada to, co niepojęte i surrealne u nas, tam jest bardziej zrozumiałe. Może też łatwiej operować cudzą mentalność, niż naruszać polską duszę. Poza tym to chyba nie jest zły tekst, i absurdalny, i głęboko ludzki, bolesny.

Wybrał się pan w tamte strony pod wpływem Stasiuka? Też pan uważa, że Europa Środkowa jest ciekawsza od Zachodu?

- Nie aż tak. Chciałbym znaleźć takie smaki, jakie udaje się odnaleźć Stasiukowi, ale to nie będzie taki czysty smak. To jednak świat zdeprawowany, naznaczony obecnością tego, co nazywamy homo sovieticus. To świat pokonany.

Więcej środkowoeuropejskiego kolorytu jest chyba w "Pułkowniku Ptaku" Bojczewa. "Orkiestra Titanic" jest bardziej uniwersalna.

- I może dzięki temu bardziej przydatna do roli lustra, które chcemy widzom przystawić. Jest też bardzo konkretna we współczuciu dla ludzi na marginesie przemian. Sercem można się z nimi identyfikować, a rozumem pojąć typ operacji, jaki wykonują na nich transformatorzy. Mówi się, że ktoś jest mięsem armatnim. Są też armatnie dusze. To jest o takich duszach.

Których w taki sposób w polskim dramacie nie przedstawiono?

- Transformacja miała u nas długoterminowy kredyt. Uzasadniony, bo elita była moralna, nic nie było robione tępo, wulgarnie, socjotechniczne. Niosło to za sobą wiarę w etykę i odpowiedzialność, nie za partię, tylko za patrię. Teraz transfomatorów jest jak nasr... Co wybory czy inne wydarzenia.

Krystyna Meissner, która całkiem niedawno wyreżyserowała "Orkiestrę" we Wrocławiu, porównywała bohaterów Bojczewa aż do Becketta, a nie do polskich outsiderów.

- Różnica między Beckettowskim i polskim absurdem polega na tym, że nasz nie był intelektualno-filozoficzną spekulacją, tylko życie fundowało nam tak kształtnie zdeformowane gatunki.

Tak pan brzydko mówi o transformatorach i wyborach, a Bojczew w wyborach prezydenckich w Bułgarii w 1996 roku zebrał 2 proc. głosów.

- To mało? To bardzo dużo.

Pewnie że dużo. Jakiś współczesny polski dramaturg miałby szansę na tyle?

- Obawiam się, że nie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji