Artykuły

Kraina smutku w Muzycznym

"Kraina uśmiechu" w reż. Zbigniewa Maciasa w Teatrze Muzycznym w Łodzi. Pisze Michał Lenarciński w Dzienniku Łódzkim.

Z "Krainą uśmiechu" Lehara jest kłopot, bo to z jednej strony operetka uznanego kompozytora, a z drugiej istnieją przynajmniej dwa powody, dla których nie powinna być pod rygorem kary więzienia wystawiana w całości. Grażyna Posmykiewicz, dyrektor naczelna Teatru Muzycznego w Łodzi, mimo że pozwoliła "Krainę... " wystawić w komplecie, do więzienia nie pójdzie tylko dlatego, że za swój teatr codziennie oddaje życie.

Ów kłopot to słabieńkie, choć oparte na ciekawym zamyśle, libretto oraz akt pierwszy, zwany wiedeńskim. Akcji nie ma w nim wcale, dialogi o niczym napisane zostały językiem grafomańskim na skalę światową (jesteś mi przeznaczona, wezmę cię jak białą perłę w ramiona"), a muzyka nie wiadomo czy bardziej jest nudna, czy pretensjonalna w nieudolnym naśladownictwie Richarda Straussa. Franciszek Lehar na "Krainę uśmiechu" przerabiał swoją wcześniejszą operetkę "Żółty kaftan" i, niestety, zapomniał go skrócić.

Dwa następne akty (chińskie) to równie zła literatura, za to o wiele ciekawsza i oryginalna muzyka. Momentami, w partiach chóru, kojarząca się z "Turandot". Ale w Teatrze Muzycznym o takie skojarzenie trudno: w pięknej scenie parady w pałacu cesarskim chór zagłuszony jest przez orkiestrę tak skutecznie, że głosów męskich (jest ich zdecydowanie za mało) nie słyszy się wcale. Pomijając jakość partytury, trudno dostrzec walory muzyczne "Krainy... ", bo dyrygujący przedstawieniem Lesław Sałacki nawet nie spróbował (albo starał się, ale nieskutecznie) wydobyć interesujących fraz, poprowadzić tematów, zróżnicować cokolwiek. Tłukł nuta po nucie bez wdzięku i lekkości, zamieniając teatr w kuźnię.

W panoptikum scenę przemieniał natomiast Artur Żymełka: układy choreograficzne, jakie zaproponował do przedstawienia, porażały bełkotem i bałaganem. A początkowy walc do końca przedstawienia wołał o pomstę do nieba. Osobną sprawą jest wykonanie: nawet najgorsza choreografia świata nie zwalnia tancerzy od poprawnego jej wykonania. W Muzycznym odniosłem wrażenie, że garstka - najczęściej czworo - występujących tancerzy (tymczasem muzyka często podpowiada, że tańczyć powinno kilkadziesiąt osób) manifestuje niechęć do choreografa i zaproponowanego ruchu, potykając się o własne nogi, myląc krok. Domyślam się, że w teatrze specjalnie karany jest taniec synchroniczny, bo nie dopatrzyłem się, aby artyści cokolwiek zatańczyli równo.

Równo i głośno śpiewali za to soliści. Niestety - Sałacki w lirycznych partiach Lizy i Su Czonga usłyszał dramatyczne Turandot i Kalafa. Główne role uświetniło swoimi osobowościami dwoje znakomitych artystów, dla których "Kraina uśmiechu" była spektaklem jubileuszowym: Anna Walczak - primadonna operetki i Krzysztof Bednarek - pierwszy tenor Teatru Wielkiego w Łodzi. Z wdziękiem towarzyszyli im: Tomasz Rak (Gustaw) i Agnieszka Gabrysiak (Mi). Reżyserski rys nadał inscenizacji Zbigniew Macias, a Ryszard Kaja dla II i III aktu zaprojektował absolutnie obłędne i przepiękne kostiumy. By je podziwiać, warto wybrać się na "Krainę uśmiechu" i oklaskiwać je stojąc, jak dziękowała za przedstawienie premierowa publiczność.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji