Artykuły

Alergia na życie

"Terapia Jonasza" w reż. Jacka Bończyka i Jarosława Stańka w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Pisze Aleksandra Czapla-Oslislo w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Muzyka łagodzi obyczaje, a muzyka Zbigniewa Krzywańskiego z Republiki łagodzi nawet depresję czterdziestolatków. Przynajmniej w nowym spektaklu muzycznym "Terapia Jonasza" w Teatrze Rozrywki.

W czasach, w których operetka wydaje się zbyt przestarzała, a opera nazbyt elitarna, w teatrach muzycznych triumfuje musical, a widowiska muzyczne coraz częściej widnieją na afiszach scen dramatycznych. O powodzeniu takiego repertuaru decydują rozmach projektu, dynamika, widowiskowa choreografia i potrójnie wymagająca rola aktora, solisty i tancerza w jednym. To pewnie jeden z powodów, dla których Dariusz Miłkowski, dyrektor Teatru Rozrywki, pozwolił Jackowi Bończykowi i Zbigniewowi Krzywańskiemu (niegdyś Republika) zrealizować na chorzowskiej scenie "Terapię Jonasza" - autorski projekt muzyczny. W ten sposób zagwarantował publiczności w cenie biletu dynamiczny spektakl i muzyczną arteterapię z przymrużeniem oka.

Tytułowy bohater Bończyka siedzi milczący w fotelu, nie pokazując swojej twarzy publiczności. Zanim osobiście przyzna i wyśpiewa, co go trapi, ze szczegółami jego przypadku chorobowego zapoznaje nas jego alter ego - przemawiający z ekranu telewizora narrator. Tak więc Jonasz to Polak, czterdziestolatek, od pół roku nie wychodzi z domu i nie kontaktuje się z innymi. Od medycznych szczegółów "Terapia Jonasza" zgrabnie i szybko zamienia się jednak w surrealistyczne widowisko muzyczne.

Scenicznie, wokalnie, scenograficznie i fabularnie dominuje w nim pastisz. Zbigniew Krzywański zadbał o rockowy kolaż z nutą pop, wzorując się, jak sam przyznał, na muzycznej ironii Franka Zappy. Współreżyserujący spektakl Jarosław Staniek rozpisał choreografię na szóstkę tancerzy - pacjentów szpitala psychiatrycznego. Jednak największym atutem przedstawienia jest gościnne i lokalne grono teatralnych terapeutów. Pierwsza wkracza na scenę Elżbieta Okupska w roli despotycznej matki Jonasza, która po raz kolejny uwiodła publiczność swoim charakterystycznym, niskim głosem i groteskową kreacją. Dla przeciwwagi partneruje jej Piotr Machalica (ojciec Jonasza). Zupełnie podporządkowany żonie, niczym Felicjan Dulski krąży milczący po scenie, by ostatecznie w finale kwestię "A niech was wszyscy diabli" z Zapolskiej zamienić na donośny song "Dajcie mu żyć tak, jak chce!".

Fantastyczny okazał się Jacenty Jędrusik w karykaturalnej roli księdza Piórko oraz prowincjonalny wujek Wiechu Roberta Talarczyka. Dopełnieniem całości były kobiece epizody rozerotyzowanej dentystki (Maria Meyer) oraz demonicznej żony (w tej roli debiutowała aktorsko Renata Przemyk), której krwistoczerwona suknia okazała się być zaczepną płachtą na byka.

"Terapia Jonasza" to zgrabny i dowcipny aktorsko-muzyczny projekt. Broni się w nim nawet naiwny finał, który na podobieństwo amerykańskich poradników podpowiada, by zaakceptować siebie i nie zamieniać bzdur w życiowe rozterki. Depresja wg Bończyka okazuje się nie tyle przypadkiem szczególnym, co chwilową alergią na życie, którą każdy odczuwa od czasu do czasu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji