Artykuły

Zmartwychwstanie w rytmie wideoklipu

"Ja jestem zmartwychwstaniem" w reż. Przemysława Wojcieszka w Teatrze im. Szaniawskiego w Wałbrzychu. Pisze Krzysztof Kucharski w Słowie Polskim Gazecie Wrocławskiej.

Niezwykle twórczy i utalentowany, w wieku chrystusowym zdążył już odebrać Paszport "Polityki" i najważniejszą nagrodę dla młodych reżyserów teatralnych Laur Konrada. Sam pisze scenariusze filmowe, sztuki teatralne, sam je wystawia i kręci. To Przemysław Wojcieszek.

Specjalnie napisaną sztukę na otwarcie Sceny Kameralnej wałbrzyskiego teatru można streścić w paru zdaniach. Ksiądz Wiesław stracił wiarę. Próbuje ułożyć sobie życie na nowo poza kościołem. Nie bardzo mu to wychodzi, więc pije. Poznaje dwa razy młodszą dziewczynę, prostytutkę Martę. Wybucha miłość i wychodzimy z teatru z przekonaniem, że były ksiądz dokonał nowego wyboru albo zmartwychwstał.

Pewnie się mylę, ale wydaje mi się, że Wojcieszek pisze swoje sztuki w rytmie wideoklipów. Scenka goni scenkę, jak na karuzeli. Coś tam zapisuje w naszych wrażeniach, a to układa się w zgrabną dramaturgicznie fabułkę, ale bardzo powierzchowną. W "Ja jestem zmartwychwstaniem" tylko dwie główne postaci są jako tako naszkicowane, reszta jest papierowa.

Grającemu głównego bohatera Andrzejowi Szubie udało się pokazać rozterki i słabości pięćdziesięcioletniego mężczyzny, byłego księdza. Szkoda, że nie wiemy, dlaczego stracił wiarę. Natomiast podejrzewamy, że do nowego życia pobudzi go odkrycie miłości i mocy erotycznych uniesień. Ciekawszą rolę zbudowała bardzo subtelnymi środkami i wrażliwością Aleksandra Cybulska. Jej Marta była zagubioną w bezwzględnym świecie młodą dziewczyną. Spotkanie staczającego się coraz niżej byłego księdza i prawdziwa miłość wreszcie nadaje jej życiu sens. Potrafiła pokazać nam skromnymi akcentami psychiczną przemianę swojej bohaterki.

Z pozostałych postaci najbarwniejszą - prymitywnego biznesmena Tomasza - stworzył Dariusz Maj, który próbował trochę go podcieniować. Andrzej, właściciel knajpy Ryszarda Węgrzyna, takiej próby się nie podjął, choć w tej jednowymiarowości jest bardzo wyrazisty. Prostytutka Ewelina Marty Zięby była trochę przerysowana i nie zawsze swoją tęsknotę za lepszym życiem potrafiła uwiarygodnić.

Niemal symboliczna scenografia Małgorzaty Bulandy znakomicie służy konstrukcji utworu i ma jeden zaskakujący element, ale tego już nie zdradzę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji