Artykuły

Nowakowski w Bydgoszczy

Najpierw Tadeusz {#au#2309}Nowakowski{/#} "wyniósł" Bydgoszcz. Opisy tego mias­ta w "Obozie wszystkich świętych" albo w "Alei dobrych znajomych" należą bez wątpienia do najlepszych stron pisarstwa Nowakowskiego. "Wszystkie drogi prowadzą na Grunwaldzką" powtarza co jakiś czas bohater "Obozu". Jak do Rzymu, do "środka świata", do matecznika, albo Arkadii. Spacerując zimą nad brudną Brdą trudno wyobrazić sobie, że wedle opisów Nowakowskiego nie jest to wprawdzie największa rzeka świata, ale "jedna z największych". Zresztą Brda miała sporo szczęścia także u Raszewskiego. W jego "Raptularzu" jest o niej specjalny roz­dział pod wymownym tytułem Rzeka. W liście do reżysera przed premierą, przywiązany zapewne mocno do "tej pieśni nad pieśniami o rodzinnym mieście" Nowakowski napisał, że "Im więcej będzie Byd­goszczy w książce o Bydgoszczy i w sztuce o Bydgoszczy tym może lepiej nie tylko dla Bydgoszczy, ale także dla naszego polskiego, narodowego teatru". Po wielu latach, od czasów, gdy Nowakowski "wynosił" w swoim pisarstwie Bydgoszcz, Bydgoszcz postanowiła "wy­nieść" Nowakowskiego. Radni nadali mu obywatelstwo honorowe. Filharmonicy przygotowali specjalny koncert. Księża odprawili uro­czystą mszę w jego intencji. Odbyło się szereg spotkań autorskich. Andrzej Maria Marczewski, od kilku dobrych sezonów szef bydgoskiej sceny, wykorzystał "całą" powieść Nowakowskiego przede wszystkim jako dobrą materię do zbudowania biografii bohatera. Stosunkowo mniej znanego od tych naszych bohaterów literackich i teatralnych, uwikłanych w powojenną polską rzeczywistość w kraju. Porucznik Grzegorczyk znalazł się po wojnie w obozie papenbursko-maczko­wym, gdzieś na granicy holendersko-niemieckiej i tam próbuje określić swoją tożsamość. Dokonywać wyborów w zgodzie z wewnętrznym poczuciem "ojczyzny". W stosunku do Nowakowskiego Marczewski zrobił wiele rzeczy prawie dokładnie na odwrót. Bo z powieści "luźno" skonstruowanej stworzył wyrazisty scenariusz oparty na "dziejach bohatera". Z kilku planów powieści zrobił jeden plan teatralny, w któ­rym na dobrą sprawę nie ma różnic np. między przedwojennym światem bydgoskim a powojennym obozem w Papenburgu, nie tylko dlatego, że wszystko dzieje się w jednej machinie scenicznej, ale także dlatego, że nie ma zauważalnych różnic językowych, stylistycznych, czy wręcz emocjonalnych. Odnieść można wrażenie, że w przeciwień­stwie do Nowakowskiego, który z upodobaniem zestawia ze sobą rozmaite cząstki i szczegóły, Marczewski jest niecierpliwy i chce za wszelką cenę posługiwać się skrótem, uogólnieniem, metaforą. Nie liczy na to, jak autor, że rzecz może "zbudować się sama". Autor po spektaklu dziękując zespołowi zdziwił się nieco, że "taką powieść napisał", ale dodał, że po powrocie do domu chętnie do niej sięgnie i przeczyta z zainteresowaniem.

Nie ulega jednak wątpliwości, że Marczewski zrobił na powieści Nowa­kowskiego swój spektakl. Swój teatr. Dawno nie widziałem jego przed­stawień. To wydało mi się tak samo sprawne, jeśli idzie o montaż i płynność inscenizacyjną, jak poprzednie. Tak samo niespokojne, jeśli idzie o swoisty wewnętrzny ruch "do przodu". Tak samo wysyłające raczej znaki, obrazy, poszczególne zdania do widowni, niż próbujące ją wciągać do środka tych znaków, obrazów, zdań. Może nieco skromniejsze, trochę bardziej wyciszone.

Pozostaje więc ogólne wrażenie, że jest to spektakl starannie zrealizo­wany, przyzwoicie, oczywiście na miarę możliwości zespołu zagrany, może nawet niezły, którym jednak trudno się przejąć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji