Artykuły

Jeszcze jedna biografia

"Obóz wszystkich świętych" - najważniejsza zdaniem wielu krytyków powieść Tadeusza {#au#2309}Nowa­kowskiego{/#}, wydana po raz pierwszy za granicą w 1957, na naszym rynku wydawniczym znalazła się stosunkowo niedawno. W 1989 wydała ją niezależna oficyna wydawnicza "Pokolenie", a w 1990 roku wy­dał ją "Czytelnik".

Pojawienie się powieści po trzydziestu paru latach od "swojego czasu" sprawiło, że widziano w niej od początku przede wszystkim to co dla "zbiorowej bio­grafii" wielu Polaków jest w niej uniwersalne. Na ogół nie dostrzegano tego, co wyjątkowe, a miano­wicie niespotykany w naszej literaturze (może z wy­jątkiem kilku stron, w "Raptularzu" Zbigniewa Ra­szewskiego wspaniały opis Bydgoszczy jako tego jedynego, najważniejszego w życiu ,,matecznika" skąd wszystko bierze początek i dokąd wszystko zmierza. "Wszystkie drogi prowadzą na Grunwaldz­ką" powtarza wielokrotnie bohater.

W teatrze pierwszy Mikołaj Grabowski pokusił się o adaptację tej powieści. Zarzucano mu, że zrobił spektakl jedną, "groteskową kreską". Andrzej Maria Marczewski spróbował z trudnej do zaadaptowania powieści skonstruować przede wszystkim biografię głównego bohatera - Stefana Grzegorczyka. Zacho­wał proporcjonalnie wszystkie te wątki, które dla ży­ciorysu bohatera są decydujące. Jest więc w równej mierze bydgoski ,,matecznik", jak i piekło obozu dla dipisów w niemieckim Papenburgu. Oba światy połą­czone miłosnym wątkiem, który w sposób szczegól­ny przechodzi w tej powieści z ojca na syna.

Skonstruował Marczewski kolejnego na swojej scenie, w swoim teatrze bohatera, który mając dwa­dzieścia kilka lat i niezwykle jak na taki wiek do­świadczenia życiowe, próbuje dokonywać takich wy­borów, które będą miały decydujące znaczenie dla całego przyszłego życia. Marczewski konsekwentnie pokazuje w swoich spektaklach takich bohaterów, korzystając przy tym w równej mierze z największej literatury dramaturgicznej, jak i z adaptacji.

Bydgoskie przedstawienie jest, jak zwykle u Mar­czewskiego, bardzo sprawnie "zmontowane", płyn­ne, przejrzyste, ale jednocześnie może zbyt "cie­mne", za mało wewnętrznie zróżnicowane, pozba­wione większych emocji, bardziej dbające o "całość" niż o "szczegół", preferujące "ruch" nad "za­trzymanie".

Aktorzy najczęściej dość bezosobowo funkcjonują w tej "maszynie teatralnej" Marczewskiego. Z mały­mi wyjątkami. Wyrazista w pamięci pozostają Wanda Ostrowska (Małgorzata), Józef Fryźlewicz (Hubert), postacie w tym spektaklu drugoplanowe.

Obecny na premierze autor dziękując zespołowi za spektakl, powiedział, że reżyser zrobił tak cieka­we przedstawienie, że po powrocie do domu sięgnie po tę powieść, której wcale nie uważa za najważ­niejszą w swoim dorobku i przeczyta ją z wielkim zainteresowaniem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji