Wieczory i poranki
Od lat mamy kłopoty z polską dramaturgią współczesną. Jeszcze od czasu do czasu pojawiają się komedie, próbujące (najczęściej nieudolnie) przedstawić rodzimą rzeczywistość lat 90. w krzywym zwierciadle. Ale teksty poważniejsze, mające aspiracje ogarnięcia zmian, jakie zaszły w naszej świadomości w ostatnich latach, zdarzają się rzadko. Paweł Mossakowski dramaturg (laureat konkursu Teatru Ateneum w 1986 za groteskę "Człowiek wśród mebli"), autor specjalizujący się głównie, w słuchowiskach radiowych zmierzył się właśnie z tematem współczesnym. I już ten fakt zasługuje na uwagę. Tym bardziej, że w postaciach "Wieczorów i poranków" opisuje konflikt postaw, jaki wyraźnie rysuje się między pokoleniem dzisiejszych prawie czterdziestolatków a ludźmi młodszy-mi, dla których konflikty lat 80. i stan wojenny to jedynie historia.
Monika poznaje Andrzeja na jednym z przyjęć wydawanych przez agencję reklamową, w której on z sukcesami pracuje. Ona jest wschodzącą gwiazdą radiową, didżejem rozgłośni "Stolica". Ale Andrzeja pamięta jeszcze jako autora tekstów grupy rockowej "Paranoja". Dzieli ich właściwie wszystko. On zaczynał jako poeta drukujący się w podziemiu, później próbował szczęścia w Ameryce i choć teraz nieźle sobie radzi w nowej rzeczywistości wymyślając hasła w kampaniach reklamowych, demonstruje wobec pracy ironiczny dystans. Ona ma 25 lat i po opuszczeniu Przemyśla "miasta koszar i klasztorów" wybrała ostry kurs na sukces.
"Kariera ponad wszystko" - z wyrzutem mówi jej Andrzej. A co w tym złego, że chcę zrobić karierę? To jest jakiś twój kompleks" - odpowiada Monika.
Szkoda, że tak zajmująco rysującego się konfliktu postaw kochających się ludzi reżyser Krzysztof Babicki nie przedstawił w sposób bardziej dynamiczny. Oczywiście spektakl telewizyjny to nie wideoklip, ale aż się prosi, zwłaszcza w pierwszej części by akcja toczyła się bardziej wartko.