Artykuły

Nowy, współczesny Czechow

"Mewa" w reż. Pawła Szkotaka w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Olgierd Błażewicz w Głosie Wielkopolskim.

Nie ma u tego Czechowa samowaru. Nie ma brzózek i szumu trzcin nad jeziorem. Nie ma też tworzących ów niepowtarzalny klimat życia wiejskiego w dawnej Rosj, pauz, spowolnień i nagłych zatrzymań akcji. Nie ma tu właściwie wiecznie rozdyskutowanych nad życiem rosyjskich inteligentów, których tak dobrze znamy ze sztuk Czechowa.

"Mewa" Czechowa w premierowym spektaklu Pawła Szkotaka jest natomiast bardziej zwarta, narracyjna, a przede wszystkim opowiedziana na sposób współczesny. No i przeniesiona wprost, w jej adaptacji scenicznej Martina Crimpa, w nasze czasy. Ale za to jej współeczesne brzmienie trzeba było, rzecz jasna, zapłacić określoną cenę. Podobną zreszta do tej, jaka stała się udziałem Waldemara Śmigasiewicza w jego, też gruntownie odmłodzonym "Wujaszku Wani" w Teatrze Nowym. I tu i tam pozbawieni swego kulturowego zaplecza, wyrwani z tak charakterystycznych dla dawnych czasów obyczajów i związków społecznych, trochę jakby utracili swą tożsamość. I stali się po prostu tacy jak my dzisiaj, bardziej prymitywni, prostaccy, mniej sympatyczni. I to chyba właśnie sprawia, że ten nowy Czechow nie porywa w tym przestawieniu, nie odsłania przed nami wszystkich swych egzystencjalnych i psychologicznych głębi. Ale jest za to bardziej wartki, żywy. No i przede wszystkim nowoczesny w sensie teatralnym.

Przedstawienie Pawła Szkotaka ma wiele pieknych scen i obrazów, które to właśnie mają nam zastąpić owe Czechowowskie pauzy i niedopowidzenia. Świetna jest otwierająca spektakl scena gromadzenia się gości i ich marszu na proscenium. Podobnie, jak puentująca spektakl scena finałowa. A walny udział ma w tym naprawdę nowoczesna w swym traktowaniu przestrzeni scenografia Jana Polivki.

"Mewa" w Teatrze Polskim jest przedstawieniem interesującym, ale niestety nieporywającym. I to także w planie działań czysto aktorskich. Bo ich to właśnie rola - w wersji Martina - Crimpa została jakby trochę pomniejszona i uproszczona. Przede wszystkim rzuca się to w oczy w tak istotnej przecież u Czechowa roli i postaci Arkadiny - Teresy Kwiatkowskiej, której wyraźnie brakuje owej charyzmy, którą tak urzekała nas Halina Skoczyńska w przedstawieniu Eugeniusza Korina (Teatr Nowy, premiera w 1996 roku). Są natomiast dwie role młodych, absolutnie przegranych życiowo bohaterów Czechowa, budowane na autentycznych emocjach. I one są dużym atutem tego spektaklu. A mam tu na myśli przede wszystkim rozpoczynającego dopiero swą karierę aktorską na tej scenie Adama Łoniewskiego w roli Konstantego oraz jego scenicznej partnerki Barbary Prokopowicz jako Niny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji