Biorę życie, jakie jest
Miał być dentystą. Egzamin do szkoły teatralnej zdał ledwo, ledwo. Dziś JAN PESZEK, jeden z najlepszych polskich aktorów, obchodzi 40-lecie swojej pracy - Uważam się za człowieka, który ma poczucie słuszności wyboru - mówi.
Sam nie wie, dlaczego zdecydował się na aktorstwo, bo jak twierdzi, miał być zupeł nie kim innym i do czego innego był przygotowany. Dokładniej, miał być dentystą, jak jego ojciec.
- Poszedłem w aktorstwo zupełnie ślepo. To był wybór spontaniczny. Raczej podświadoma potrzeba akceptacji - mówi dziś Jan Peszek. -W aktorstwie otrzymuje się dowód natychmiastowej akceptacji w postaci reakcji publiczności. Kwiatów, zainteresowania, popularności. To tak złudne jak fatamorgana.
W Andrychowie, gdzie się wychowywał, nie było teatru. Rodzice często z nim jeździli do teatrów do Bielska, spektakle przyjeżdżały także z Krakowa. - Do dziś pamiętam fascynacje aktorskie i gimnazjalną niemal miłość do Marii Zając- Radwan, którą potem poznałem. Z półsnu i gorączki pamiętam także wrażenia z pierwszego "Wesela" Wyspiańskiego w teatrze w Bielsku - wspomina Jan Peszek. - Pamiętam zapach tamtego teatru i dziwne światło. To być może były te impulsy, które pchnęły mnie na aktorską drogę.
Egzamin "na szynach"
Kariera dentysty była tuż-tuż. Aktor nawet złożył papiery na Akademię Medyczną we Wrocławiu. Ale egzaminy w szkole teatralnej były wcześniej, w czerwcu. Na akademię dopiero w wakacje. - Dostałem się na szynach. Podwójnych. Ledwo, ledwo, z listy rezerwowej - wspomina Jan Peszek. - Nawet nie potrafię określić uczucia, jakie temu towarzyszyło.
Po 40 latach pracy zawodowej nie żałuje wyboru i uważa, że odniósł sukces. Jego satysfakcja z wykonywanej pracy być może wpłynęła też na to, że jego dzieci, Maria i Błażej, też wybrały aktorską karierę. - Ojciec mnie do niczego nie namawiał, ani nie zmuszał - mówi Błażej Peszek. - Ucieszył się, że zdecydowałem się na ten zawód. Ale dał to po sobie poznać dopiero jak dostałem się do szkoły.
- Myślę, że moje dzieci, które też wybrały aktorstwo, wyłuskiwały z mojego życia moją satysfakcję i to je pociągnęło na scenę - dodaje Jan. -Uważam się za człowieka, który ma poczucie słuszności wyboru. Ono się manifestuje nie tylko dobrym samopoczuciem. Na to są dowody w postaci akceptacji publiczności i reżyserów. Być może byłbym lepszym dentystą, ale na te dywagacje jest troszkę za późno.
Znaczący Gonzalo
Zagrał wiele ról. Mikołaj Grabowski, przyjaciel Peszka jeszcze z czasów studenckich, jednak najbardziej pamięta kreację aktora w reżyserowanym przez siebie "Transatlantyku" Gombrowicza. - Zaprosiłem go do roli Gonzala. To był 1980 rok, Teatr Nowy w Łodzi.
Sam aktor potwierdza, że Gonzalo był dla niego przełomem w karierze.
- Kocham wszystkich swoich bohaterów, ale Gonzalo ustanowił cezurę w moim życiu. Do Gonzala byłem bardzo szczęśliwym, kompletnie niepopularnym aktorem, który pracował sobie gdzieś w ciszy, bez medialnych nagłośnień. Gonzalo przez lawinę nagród i swoją ekstremalność spowodował, że nagle stałem się zauwa żalny, z pełnymi tego konsekwencjami. Ta rola zupełnie zmieniła los aktora - podkreśla dziś Peszek.
Ci, którzy znają Jana Peszka od lat, w tym członkowie jego rodziny, często także wspominają czas, kiedy pracował w MW2. Z tamtych czasów pochodzi anegdota, którą o Peszku opowiada Grabowski.
- Bardzo dużo wtedy jeździliśmy. Był listopad. Mieliśmy takie tournee: Rzym, Padwa... - wspomina reżyser. -Co drugą noc spędzaliśmy w samochodzie i byliśmy potwornie zmęczeni. Graliśmy akurat w Padwie "Kwartet dla czterech aktorów". Jest tam taki moment, kiedy obaj z Jasiem schodzimy ze sceny. Obok stala ławka. Jasiek był bardzo zmęczony i postanowił się na tej ławce na moment położyć. Czas wchodzić na scenę, a Jaśka niema. Rozglądam się, a on na tej ławce usnął, chociaż to była może minuta! Musiałem nim potrząsnąć, żeby go obudzić. To było rzeczywiście niezwykle zabawne - aktor, który siada na chwilę na ławce i zasypia w jednym momencie...
Sam Peszek MW2 uważa za zespół, który wyznaczył kierunek jego kariery i charakter jego zainteresowań w sztuce. - Zespół założył i kierował nim Adam Kaczyński. W MW2 poznałem Bogusława Schaeffera, który po dzień dzisiejszy jest moim mistrzem. Jako niezwykły artysta i jako człowiek. On i działania MW2 spowodowały, że inaczej myślałem, inaczej rozumiałem i inne wybierałem kierunki w teatrze. Jednocześnie szkoliłem się w szkole teatralnej i równolegle pracowałem w MW2. Cała awangarda, która bardzo dynamicznie zaczęła się wtedy ukazywać, najzwyczajniej w świecie mnie ukształtowała - dodaje Jan Peszek.
Jakim człowiekiem jest Peszek poza sceną? Inspicjentka Starego Teatru Anna Nowak, która zna aktora od ok. 20 lat. mówi o nim, że jest zawsze miły i niekonfliktowy, choć wymagający - zarówno wobec siebie, jak i innych.
- Pracuje się z nim bardzo dobrze - dodaje Błażej, który z ojcem spotyka się na scenicznych deskach. Ostatnio można było zobaczyć panów razem w dwóch "rodzinnych" sztukach: w Teatrze STU, w "Matce" Witkacego, gdzie Jan Peszek gra matkę Błażeja, i w "Fedrze", w Starym, gdzie występują już jako ojciec i syn. - To zabawne i bardzo... odświeżające doświadczenie - twierdzi Błażej.
Zabawa właśnie ma być tym, co Jana Peszka charakteryzuje najbardziej poza sceną. Aktor jest człowiekiem szalenie dowcipnym. - Zanim wejdzie na scenę, zawsze stara się rozładować atmosferę - mówi Anna Nowak. - Sypie żartami i zawsze mnie rozśmiesza. W czasie pracy wołam np. aktorów na scenę. Mówię: "Pan taki i taki, proszę na scenę". Pan Peszek zagląda wtedy do mnie i mówi "Ty, Aniu, ciągle tak siedzisz i tak nas prosisz".
- Rozładowuje napięcie żartami. Jego skupienie polega na... jakby tu powiedzieć... na rozbrajaniu samego siebie - dodaje Mikołaj Grabowski. -Rodzaj jego skupienia polega na tym, że Janek nie wygląda, jakby się skupiał. Nigdy nie czeka w kostiumie, tak jak inni aktorzy, nie chodzi w nim godzinami, nie utożsamia się z rolą. Zawsze przebiera się w ostatniej chwili, co napawało mnie i do dziś napawa przerażeniem, choć oczywiście nigdy nie było tak, że spektakl się przez niego spóźnił. Jan Peszek tłumaczy to prosto: -Nienawidzę chodzić długo w kostiumach. Kostium to maska, którą się zakłada i dlatego ograniczam to do minimum.
Coś, czego nie zrobił
Zapytany, czy jest coś, czego nie zrobił, a co chciałby zrobić, Jan Peszek odpowiada: - Ooo, jest bardzo dużo takich rzeczy. Najzwyczajniej w świecie nie zdążę już ich zrobić i to zaczyna mnie denerwować.
Rzeczywiście, z telefonem komórkowym przy uchu, biegający z teatru do teatru, jeżdżący z miasta do miasta aktor jest człowiekiem szalenie zajętym. - O paradoksie, coraz intensywniej pracuję - podsumowuje nasz bohater. - Im jestem starszy, tym mniej śpię, tym więcej jeżdżę i jestem bardziej zajęty. To dobrze, bo praca jest najlepszym antidotum, żeby nie rejestrować uciążliwości życia. Pewnie jestem infantylny, ale w swoim życiu nic bym nie chciał poprawiać. Biorę je jakie jest.
***
Jan Peszek
Urodzony13.02.1944 r. Aktor teatralny, telewizyjny i filmowy. W1966 r. ukończył krakowską PWST. W tym samym roku zadebiutował na scenie Teatru Polskiego we Wrocławiu. W sezonie 1975-1976 był aktorem łódzkiego Teatru Nowego, a od 1979 do 1981 Teatru im. S. Jaracza. Ponadto występował w Teatrze Polskim w Poznaniu (1981-82), Teatrze im. Słowackiego (1982-86) i Starym Teatrze w Krakowie (1986-92). Od r. 1997 jest aktorem Teatru Narodowego w Warszawie, współpracuje także z Teatrem im. Słowackiego w Krakowie. W ostatnich latach zajmuje się również reżyserią i produkcją własnych spektakli. Wykłada w krakowskiej PWST.