Artykuły

Szekspir z teczkami w tle

"Hamlet" w reż. Waldemara Śmigasiewicza w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Olgierd Błażewicz w Głosie Wielkopolskim.

Jakże inny jest ten najnowszy "Hamlet" Waldemara Śmigasiewicza, od tego, którego po raz pierwszy zobaczyłem ze sceny jako młody chłopak w przedstawieniu Wilama Horzycy w 1950 roku. W tamtym było wszystko to, co mogło przemówić do wyobraźni widza: wielka inscenizacja, efektowne role i wspaniały historyczny temat. I ten właśnie Szekspir tak naprawdę spowodował to, że zainteresowałem się teatrem.

"Hamlet" Waldemara Śmigasiewicza, jest tak bardzo inny od tamtego, że widzom wychowanym na klasycznym szekspirowskim teatrze stwarzać może trudną do pokonania barierę. Bo jest to Szekspir bardzo współczesny i kameralny, bez splendorów królewskiego dworu, i z bez całej tej wielkiej, uruchamianej zawsze dla niego, machiny teatralnej. I jest to przy tym spektakl niemal rapsodyczny, zbudowany niemal wyłącznie na słowie.

Od pierwszych scen najbardziej intryguje w nim to, co jest inne. Współczesne, przywodzące trochę na myśl garnitury z "Ojca Chrzestnego" ubiory Króla i jego dworu, zagadkowe i wielofunkcyjne postaci jakby Wiedźmy z "Makbeta" komentujące na bieżąco bieg zdarzeń, no i sam Hamlet, syn królewski, który w tym przedstawieniu jest kobietą. A sama opowieść o nim, układa się w tym spektaklu jakoś zaskakująco i współcześnie, i w na-związaniu jakby do IV Rzeczpospolitej i jej teczek. Oto młody książę koniecznie chce poznać prawdę o najnowszej historii swego kraju. Król i jego dwór będą się starać maksymalnie ją przed nim ukrywać. Wszyscy wszystkich tutaj podsłuchują, wszyscy żyją w strachu i niepewności. I cały bieg wydarzeń zmierza nieubłagalnie do tragicznego końca.

W tym "Hamlecie" prawda nikogo nie wyzwoli, uruchomi tylko ciąg zbrodni, w który wciągnięci zostają także ludzie z gruntu uczciwi i szlachetni. Dążenie do zemsty i poznania prawdy spowoduje totalne unicestwienie wszelkich elit i całego królestwa. Wszyscy giną, w finale pozostaje tylko nowy władca i pan z teczką. Tak streszczając przedstawienie, oczywiście świadomie je upraszczam i trywializuję. Ale coś z tego jest przecież na rzeczy. To mianowicie, że poprzez uwspółcześnienie tragedii wszystko zostaje w niej jakby pomniejszone i zredukowane.

Przedstawienie Waldemara Śmigasiewicza jest interesujące, wciąga widza i ciągle zmusza go do myślenia. Mamy prawdziwie współczesny teatr, świetną scenografię Macieja Preyera i wiele interesująco zarysowanych aktorsko ról i postaci: Poloniusz - Mariusza Puchalskiego, Król - Witolda Dębickigo, Laertes - Mirosława Kropielnickiego, Grabarz-Błazen - Kazimiery Nogajówny. Jest też bardzo wrażliwa, momentami interesująca aktorsko Paulina Chruściel w roli Hamleta. Doprawdy jednak nie jestem w stanie dociec, czemu ten Hamlet w jednej scenie jest chłopcem, w innej dziewczyną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji