Artykuły

Sztuka potrzebuje swobody

- Siłą Teatru TV zawsze była i - mam nadzieję - pozostanie ranga jego twórców, zwłaszcza wybitnych aktorów, których kreacje scena telewizyjna pozwala śledzić w zbliżeniu i zapamiętać na długie lata. Myślę jednak, że jakość repertuaru też ma wielkie znaczenie, dlatego w tej dziedzinie prowadzimy uporczywe poszukiwania - mówi Wanda Zwinogrodzka, dyrektor Teatru Telewizji, przed rozpoczynającym się jutro w Sopocie VII Festiwalem Teatru Polskiego Radia i Teatru Telewizji Polskiej Dwa Teatry.

Rozmowa z Wandą Zwinogrodzką [na zdjęciu], szefową Teatru Telewizji:

Emisja poniedziałkowego Teatru Telewizji znowu została przesunięta na późniejszą godzinę. Doświadczenie uczy, że każda taka zmiana oznacza utratę dużej części widowni...

- Niestety. Pora emisji Teatru TV w ostatnich latach zmieniana była wielokrotnie i wtedy utraciliśmy część naszej widowni. W styczniu 2007 roku wreszcie utworzono stabilne pasmo - w każdy poniedziałek o 21.00 w Jedynce. Jednak wiosną nastąpiła korekta ramówkowa, wskutek której Teatr TV został przesunięty o pół godziny. Boleję nad tym, bo - po pierwsze - to późna pora, a po drugie - stabilizacja pasma jest dla nas rzeczą kluczową. Wytwarza nawyk odbiorczy, który sprzyja formowaniu wiernej widowni, gruntuje też prestiż Teatru TV, a to z kolei pozwala nam pozyskiwać do współpracy znakomitych autorów, aktorów i reżyserów, zatem bezpośrednio warunkuje sukces artystyczny. Dlatego mam nadzieję - a także zapewnienie prezesa Urbańskiego - że te kłopoty ramówkowe mają charakter przejściowy.

Czy ten kryzys oznacza również zahamowanie produkcji nowych spektakli Teatru TV?

- Nie, nic podobnego. W 2007 roku Jedynka zwiększyła budżet teatralny i podwoiła liczbę premier. Wprowadziliśmy do repertuaru nowe gatunki widowisk teatralnych: spektakle dokumentalne prezentowane na Scenie Faktu oraz zagraniczne ekranizacje sztuk teatralnych - na Scenie Świata. Ta ostatnia dopiero zainaugurowała działalność, ale Scena Faktu działa od pół roku i - jak się wydaje - zdobyła już uznanie publiczności. Co więcej, badania pokazują, że spektakle dokumentalne zbierają widownię wyraźnie młodszą niż ta, którą tradycyjnie gromadził Teatr TV. Te wyniki bardzo nas ucieszyły. To nie są znamiona kryzysu, przeciwnie - raczej rozwoju.

Historyczno-dokumentalne premiery Sceny Faktu oglądało, jak wynika z badań, ponad milion widzów, co w warunkach ciągłego kryzysu jest rezultatem bardzo dobrym. Co ludzi przyciąga to Teatru TV?

- Siłą Teatru TV zawsze była i - mam nadzieję - pozostanie ranga jego twórców, zwłaszcza wybitnych aktorów, których kreacje scena telewizyjna pozwala śledzić w zbliżeniu i zapamiętać na długie lata. Myślę jednak, że jakość repertuaru też ma wielkie znaczenie, dlatego w tej dziedzinie prowadzimy uporczywe poszukiwania. Pilnie śledzimy twórczość dramatyczną w kraju i za granicą, niektóre teksty, również przekłady, powstają na nasze zamówienie. Niekiedy nawet podsuwamy autorom tematy - tak jest w przypadku wielu scenariuszy dla Sceny Faktu, której repertuar kształtujemy we współpracy z Instytutem Pamięci Narodowej. Owocem repertuarowych poszukiwań jest także Scena Świata. Ma ona przede wszystkim pokazać, w jak różnorodny sposób twórczość teatralna inspiruje produkcję telewizyjną. Równocześnie jednak pozwala nam prezentować polskiej widowni te tytuły, których nie możemy sami przygotować, ponieważ prawa do ich realizacji zostały sprzedane obcym stacjom telewizyjnym. Tak jest np. ze znakomitą sztuką Michaela Frayna "Kopenhaga", którą kupiliśmy od BBC i pokażemy jesienią.

Co z klasyką?

- Dbamy i o klasykę. Mamy teraz Rok Wyspiańskiego - w listopadzie na rocznicę śmierci poety przygotowujemy "Wyzwolenie" w reżyserii Macieja Prusa. Liczę, że to będzie wydarzenie. Niedawno z okazji 250. rocznicy urodzin Wojciecha Bogusławskiego wyemitowaliśmy "Krakowiaków i Górali" w reżyserii Olgi Lipińskiej. Prowadzimy rozmowy z Teatrem Narodowym o przeniesieniu "Błądzenia" - spektaklu Jerzego Jarockiego o Gombrowiczu, w którym wykorzystano wiele jego tekstów.

Myślimy także o klasyce obcej - właśnie zamówiliśmy nowy przekład "Wroga ludu" Ibsena. Rozmawiamy o klasyce, ale powstające dziś w Teatrze TV spektakle coraz mniej przypominają tradycyjne teatralne inscenizacje.

Zmienia się język Teatru TV. Różne są na ten temat opinie. Spotykamy się z zarzutem, że Teatr TV za bardzo ewoluuje w kierunku filmu. To bywa, przyznaję, zarzut prawdziwy, ale jak tę ewolucję powstrzymać? Jestem przeciwna wprowadzaniu restrykcji i ograniczeń wobec twórców, sztuka potrzebuje swobody. Poza tym nie można zamykać oczu na rzeczywistość: Teatr TV jest gatunkiem po trosze hybrydycznym, na pograniczu teatru i filmu. Reżyser jest tu pozbawiony pewnych środków, które kształtują spektakl w teatrze dramatycznym - przede wszystkim żywego kontaktu z publicznością, interakcji. Nic dziwnego, że w zamian chce korzystać z innych narzędzi, właściwych telewizji. Moim zdaniem rzecz nie w tym, czy dramat realizuje się w plenerze, czy w studiu - w końcu teatr dramatyczny także niekiedy wychodzi w plener, szuka nowej przestrzeni - tak zrobił Teatr Rozmaitości, wdrażając projekt Teren Warszawa. Sądzę, że teatr od filmu odróżnia przede wszystkim sposób traktowania słowa. W teatrze słowo, dialog, monolog to podstawowe środki wyrazu, w filmie już nie. Dlatego póki Teatr TV dba o słowo, chyba nie grozi mu utrata tożsamości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji