Artykuły

Lublin. Sukces Nocy Kultury

Pogoda, wykonawcy, publiczność, atmosfera - wszystko dopisało. Takiej nocy na prawdę w Lublinie jeszcze nie było.

Jean Monnet, francuski polityk i ekonomista, jeden z ojców Unii Europejskiej miał powiedzieć, że gdyby jeszcze raz projektował taką wspólnotę państw, to budowałby ją na fundamencie kultury. Te myśl przypomniała wspólna deklaracja prezydenta Lublina i marszałka województwa, że będą starać się by Lublin stał się w 2016 roku Europejską Stolicą Kultury. Złożyli ją o północy z 1 na 2 czerwca w Trybunale Koronnym. Podpisanie deklaracji stanowiło ważny moment Nocy Kultury, która miała być próbą dla nas samych, mieszkańców miasta i ludzi kultury, czy mamy podstawy, aby walczyć o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Żeby nie było napuszenie, prezydent i marszałek poświadczyli wspólną deklaracją odciskami dłoni, nawiązując tak do legendy o Czarciej Łapie. - Jestem w stroju czarta - śmiał się prezydent Adam Wasilewski wyjaśniając, dlaczego na złożenie cyrografu przybył do Trybunału bez krawata, w czarnym podkoszulku i czarnym garniturze.

Ta noc obfitowała w zaskoczenia, które były zarazem radościami. Inicjatywę Nocy Kultury wsparła kapryśna aura i wbrew zapowiedziom synoptyków, dopiero nad ranem pozwoliła sobie na niewielki deszcz. Dla organizatorów, a więc dla dziesiątków instytucji i ludzi, tych wszystkich, którzy przygotowywali swoje programy - radosnym zaskoczeniem była frekwencja, przekraczająca chyba najśmielsze oczekiwania. - Postoimy. Przypomnij sobie studenckie lata - mówił mężczyzna do swej towarzyszki stojąc w wielkiej kolejce, która zakorkowała wejście na wirydarz kompleksu dominikanów, gdzie występował teatr Gardzienice.

Podobnie było w kolejce do wejścia na inny wirydarz - w Centrum Kultury, gdzie "Ferdydurke" [na zdjęciu] grały teatry Provisorium i Kompania. - Tutaj kolejek nigdy nie widziałem - komentował inny zaskoczony mężczyzna widok długiego sznureczka ludzi przed wejściem do Wieży Trynitarskiej. Na iluminowanym tarasie widokowym Wieży, nad którym góruje sławny "blaszany kogucik" jak z wiersza Józefa Czechowicza nieustannie migały cienie szczęśliwców, którzy mogli podziwiać panoramę Lublina nocą.

Stare Miasto niemal pękało w szwach, dla właścicieli pubów była to złota noc, szpilki nie można było wetknąć w napęczniałe klientami kawiarniane ogródki. Wszystko okazywało się atrakcją, jakby publiczność Nocy Kultury, czyli przede wszystkim mieszkańcy, nigdy nie widzieli Muzeum Apteka, Galerii Sztuki Ludowej, Muzeum Czechowicza, czy Galerii Labirynt, do której przyciągała multimedialna, plenerowa prezentacja lubelskich twórców przygotowana przez związek artystów. Miały swą publiczność wielogodzinne projekcje filmów i fotografii, dla których ekranem były ściany Trybunału Koronnego. Plac Po Farze zmienił się w scenę koncertową, pieśni gospel roztańczyły widzów. Tłum otoczył schody Ratusza, gdzie o północy rozpoczął swój koncert Robert Kuśmirowski; artysta sztuk plastycznych zmienił się w maga muzyki w stylu industrialnego Jean Michela Jarre'a rozpoczynając koncert od toastu za organizatorów Nocy Kultury.

Swoje mocne tętno miały i inne miejsca. Reprezentatywny Teatr w Budowie, którego nie dokończony fronton straszy od ponad 30 lat, po raz pierwszy znalazł właściwe przeznaczenie: stał się stelażem ekspozycji wielkiego, stumetrowego, iluminowanego paczworku Jarosława Koziary. Kręciło się w Muszli Koncertowej Ogrodu Saskiego, na scenie na placu Litewskim i w dziesiątkach innych punktów miasta. Obowiązywała zasada lawiny: kiedy o godz. 20 w Muszli Koncertowej zaczynał się pierwszy koncert, było pusto, a kilkanaście minut później publiczność wyrosła jak spod ziemi i pojawili się pierwsi tancerze.

Sukces Nocy Kultury jest wspólnym dziełem ludzi kultury i mieszkańców miasta, ma za podstawę współuczestnictwo artystów zawodowców i amatorów, twórców znanych i anonimowych, instytucji wielkich i małych. Sukces tego pospolitego ruszenia daje wiele do myślenia, dlatego dużo dyskutowano o tym fenomenie, jak ta podsłuchana grupka obserwatorów. - Kultura jest siłą Lublina. Chyba dotychczas władze w to nie wierzyło - uznał jeden z mężczyzn. - Europejskie miasto! - zachwycał się drugi wciąż z niedowierzaniem patrząc na tłumy spacerujące po Starym Mieście. - Czego pragną ci ludzie? Przyszli, bo oni czegoś pragną! - trzeci zastanawiał się filozoficznie. - Czy tak nie może być co tydzień? - wtrącił czwarty.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji