Artykuły

Co się liczy: forma czy przesłanie?

Konkurs "Nowe sytuacje" VII Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Malta podsumowuje Olgierd Błażewicz w Głosie Wielkopolskim.

Konkurs "Nowe sytuacje" wygrał spektakl pod tytułem "Salome" [na zdjęciu] Ocara Wilde'a zrealizowany przez Kompanię Doomsday.

Wiele jest w Polsce festiwali i wiele z nich ma też charakter konkursu. Po raz drugi jednak w programie Malty znalazł się, jedyny zresztą w kraju, konkurs na nalepszy spektakl teatru alternatywnego "Nowe sytutacje". Bardzo wiele zespołów zgłosiło się nań, ale wybrano tylko osiem i one to stanęły w szranki o tę jedną nagrodę - 30.000 zł, pozwalającą w prawdziwie luksusowych warunkach zrealizować następną premierę.

Konkursowe spektakle, z reguły typowo kameralne, programowo antykomercyjne, pozostały trochę w cieniu głównych nurtów wielkiej festiwalowej Malty. I szczerze mówiąc trochę rozczarowały, bo spotkanie z tymi wybranymi, najlepszymi przedstawieniami grup dylomantów szkół teatralnych lub tej miary aktorów jak Jan Peszek, zapowiadało jednak coś więcej. Moje, i chyba nie tylko moje, oczekiwania wobec teatru alternatywnego są inne niż wobec profesjonalnych scen repertuarowych. Nie żądamy od nich popisowych ról i umiejętności zinterpetowania konkretnego literackiego tekstu, liczymy przede wszystkiem na to, że będą one miały nam coś istotnego do powiedzenia od siebie, o Polsce, naszych czasach, o ich własnym widzeniu współczesności. A tego właśnie, w tych konkursowych spektaklach było zbyt mało. Można było odnieść wrażenie, że twórców tych spektakli bardziej interesowała sama forma teatralna, niż to co za jej pomocą chcieli nam powiedzieć.

Najbardziej dojrzały teatralnie spektakl zaprezentowała nam grupa absolwentów białostockiego Wydziału Lalkarskiego Kompania Doomsday w przedstawieniu na kanwie "Salome" Oscara Wilde'a. Wiele scen i obrazów było w nim najwyższej próby, podobnie jak gra światła i przestrzeni. Trochą zabrakło w tym rozbitej na wiele postaci oraz lalkę, a przy tym wyzutej z erotyki, tytułowej Salome. Najwięcej natomiast miał nam do powiedzenia, skromny inscenizacyjnie, dwuoosobowy, amatorski spektakl z Gminnego Ośrodka Kultury w Maszewie "Szepty". A dał nam po prostu wgląd w to, jak młodzież widzi i ocenia siebie, szkołę, dom, swój kraj, Europę. Był to bardzo gorzki w swej wymowie spektakl, ale pełen pasji i chęci wykrzyczenia własnej subiektywnej prawdy. Piszącemu te słowa wyraźnie przypadł też do gustu, bardziej może koncert niż spektakl grupy instrumentalistów z Wrocławia - "Stolik". Teatr szmerów, dzwięków i wystukiwanego na blacie stolika przez czterech muzyków rytmu, bez słów i bez fabuły, który zaproponował nam po prostu coś innego, świeżego, nowego.

Nie potwierdziły natomiast swych wielkich aspiracji, wyraźnie nastawione na czarowanie nas wyszukaną formą i elektoniką przedstawienia multimedialnych grup teatralnych z Krakowa i Gdańska. Opowiadały one swoje historie bardzo efektownie, ale prawdy, które głosiły, okazały się w sumie zbyt oczywiste i banalne. Podobnie jak w minimalinistycznym performances Jana Peszka o uzależeniu człowieka od komputera.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji