Artykuły

Wolter Simony Chalupovej

- Najbardziej lubię totalny początek, kiedy wybrany jest już tytuł, ale krystalizuje się ekipa ludzi: scenograf, kompozytor... To jest ważne, wtedy bowiem wiadomo o czym będzie spektakl. Jest to etap wolności, wszystkie drogi są jeszcze otwarte, bo potem już tej wolności nie ma - mówi czeska reżyserka, SIMONA CHALUPOVA.

Olsztyńska realizacja "Kandyda", to autorska interpretacja Wolterowskiej powiastki filozoficznej z 1759 r. Oryginalny utwór "Kandyd, czyli optymizm" był częścią szerszej dyskusji pomiędzy pesymistą Wolterem a filozofem Leibnizem i optymistą Rousseau. Był ponadto satyrą na społeczeństwo XVIII wieku, przekonane, że żyje w najlepszych z możliwych światów. Zdanie to, pojawia się często zarówno w oryginalnym utworze, jak i jego olsztyńskiej interpretacji, a losy Kandyda stają się pretekstem do wielu rozważań na temat świata, ludzkiej natury, źródła zła i dobra, kondycji społeczeństwa. Jak mówi autorka scenariusza i reżyserka spektaklu Simona Chalupova, Kandyd, to postać naiwna, ale nie głupia, z czystym sercem, oczami i rękami, nieskalana ziem, którą świat stara się przekonać, że nie ma powodu być aż tak "naiwnym".

Utwór Woltera jest nadal aktualny i wciąż prowokuje do myślenia, stawiania sobie pytań i poszukiwania odpowiedzi. Interesujące pomysły reżyserskie, nieprzeciętne rozwiązania scenograficzne czeskiego scenografa Lukasa Kuchinki, zastosowanie teatru cieni, a także nowoczesnych technik, takich jak projekcje multimedialne, a wreszcie świetna muzyka, budująca klimat spektaklu, to tylko nieliczne atuty olsztyńskiej realizacji. PREMIERA 15 września 2007 r. reżyseria - Simona Chalupova scenografia - Lukas Kuchinka muzyka - Sasza Sarzyński przekład - Ewa Kabza

Wolny strzelec

Już niedługo w OTL będziemy mogli oglądać przedstawienie pt. "Kandyd", oparte na powiastce filozoficznej Woltera. Jest Pani nie tylko jego reżyserem, ale także autorką tekstu. Kim jest Pani z wykształcenia?

- Ukończyłam Szkołę Teatralną w Pradze, Wydział Lalkarski, kierunek reżyseria i dramaturgia.

Praca nad tym tytułem, to musi być wyzwanie?

- Jeśli chodzi o pracę nad "Kandydem", muszę powiedzieć, że podoba mi się ten tytuł. Wolter napisał go w XVIII wieku, ale według mnie jest to temat współczesny. Kandyd, to osoba naiwna, ale nie głupia, z czystym sercem, oczami, a nawet czystymi rękami. To postać sympatyczna. Dziś często ludzie podchodzą do siebie interesownie, a on patrzy oczami dziecka, które nie jest jeszcze zniszczone doświadczeniami płynącymi z zewnętrznego świata. On jest nietknięty, wchodzi w świat obcy i nie tak czysty, ale zachowuje się w nim po swojemu. Pozostałe postaci sztuki, to typy marionetkowe charakterystyczne dla Woltera. Prowadzą one dyskusje na temat optymizmu i pesymizmu, ale życie nie jest przecież ani białe, ani czarne. Wybrałam ten tytuł, aby opisać rzeczywistość.

Chcąc pokazać na scenie, że Kandyd odkrywa nowe poglądy, zastosowałam pewien zabieg. Postawiłam go w roli aktora - naturszczyka, który po raz pierwszy styka się ze sceną teatralną, reżyserem i aktorami. Mój sceniczny Kandyd, podobnie tak jak ten z powiastki Woltera, wchodzi w inny świat i tu następuje zderzenie rzeczywistości z jego idealizmem. On marzy na przykład o czystej miłości, ale w życiu tak nie jest.

Jest Pani kolejną osobą. z Czech współpracującą z OTL. "Igraszki z diabłem" Petra Nosalka okazały się hitem. Czy tego samego możemy spodziewać się po Pani spektaklu?

- Teraz za wcześnie, żeby o tym mówić, ale mam nadzieję, że spektakl zachwyci widzów, i że przyciągnie widzów dorosłych oraz młodzież ze szkól średnich, którą zazwyczaj trudno zainteresować teatrem lalek.

Na wzbudzenie jakich reakcji i emocji widzów liczy Pani, tworząc tę sztukę?

- Nie wiem, czy liczę na emocje widzów, bardziej liczę chyba na myślenie. Chciałabym, żeby identyfikowali się z Kandydem, zadawali pytania i znaleźli na nie własne odpowiedzi, żeby zapytali samych siebie czego chcą od dzisiejszego świata.

Tworzenie spektaklu, to proces złożony- który z etapów lubi Pani najbardziej?

- Najbardziej lubię totalny początek, kiedy wybrany jest już tytuł, ale krystalizuje się ekipa ludzi: scenograf, kompozytor... To jest ważne, wtedy bowiem wiadomo o czym będzie spektakl. Jest to etap wolności, wszystkie drogi są jeszcze otwarte, bo potem już tej wolności nie ma. Lubię również moment, kiedy aktorzy oswajają tekst, kiedy wiedzą już o co chodzi, kiedy dodają swoje uczucia, pomysły, atuty.

Praca reżysera musi być bardzo stresująca. Co Pani robi, żeby się odprężyć?

- Palę dwa razy więcej papierosów.

Czy gdyby ktoś powiedział Pani: "Pani Simono, ma Pani jeszcze jedną szansę!" wybrałaby Pani inną drogę zawodową? Może aktorstwo?

- Jestem zodiakalnym strzelcem i może ta praca po prostu harmonizuje z moim charakterem. Lubię nowych ludzi, nowe miejsca i to wszystko, mam w tej pracy. Łatwo też podejmuję decyzje, właściwie bez wielkiego stresu. Nie chciałabym być aktorka, bo to jeden z najcięższych zawodów.

Temperatury coraz wyższe, woda cieplejsza, a Pani zamiast odpoczywać realizuje kolejny projekt. Nie ma Pani czasem ochoty na rzucenie swojej pracy, zamieszkanie na egzotycznej wyspie, zapomnienie o wszystkim dookoła?

- Byłam na Helu , żeby odpocząć i było tam bardzo, bardzo pięknie.

Jak wyglądają Pani wakacyjne plany? Dużo odpoczynku, czy raczej przewaga pracy?

- Ponieważ mieszkam poza miastem, będę kosiła trawę w ogródku, opiekowała się dziećmi, mężem i zwierzętami. Mam na przykład w domu ośliczkę, która jest źródłem dobrego nastroju dla całej rodziny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji