Artykuły

Intuicyjna rozhulantyna

"Szepty" w reż. Marka Kościółka w Teatrze Krzyk w Maszewie. Pisze Łukasz Drewniak w Dzienniku.

"Szepty" to zbiór kilkunastu etiud. Desperacka zabawa dziewczyny i chłopaka. Spektakl z Maszewa przypomina trochę "Piaskownicę" Walczaka, bo chodzi w nim

o zaklinanie świata, dzieciństwa i dorosłości za pomocą gry i zabawy.

Marek Kościółek, były aktor Teatru Brama z Goleniowa, to instruktor teatralny, dla którego od wydawania "genialnych instrukcji" ważniejsze wydaje się słuchanie młodych ludzi. (...) można czytać w ich twarzach, emocjach, pragnieniach jak w podręczniku psychologu. Pracując w Maszewie, Kościółek nie tyle szlifuje licealne talenty, co znajduje pojemną formę dla ich osobistych wypowiedzi. "Szepty" powstały według starych recept na spektakl offowy (collage notek prasowych, tekstów literackich i własnych, wyimprowizowanych na scenie), które nigdy nie zwietrzeją, o ile kolejne pokolenia aktorów będą umiały nasycić je swoją prawdą. Katarzyna Wrzosek i Michał Kropa występują w przedstawieniu pod prawdziwymi imionami. I chyba wiedzą, że weszli w aktorstwo na chwilę. Gra na scenie to dla nich kolejny etap dorastania, może pierwsza próba świadomego wyrażenia siebie Dlatego każdy sceniczny gest zostaje wykonany z taką furią, jakby zaraz po nim miało się skończyć jakieś pierwsze z brzegu nastoletnie życia. Nadruchliwi, rozkrzyczani i rozbiegani aktorzy z Maszewa pojawiają się na scenie po to, żeby wypowiedzieć na głos wszystkie lęki okresu dojrzewania. Uczą się nazywać świat, śmieją się z niego i próbują siebie w nim. Dzieciaki z Maszewa bazgrzą kredą po podłodze, po swoich ubraniach, rękach i nogach. Jakby chciały zapisać wszystko, co czują i czego się nie da tak po prostu wypowiedzieć. Żeby powstał z ich koślawych liter magiczny krąg, który ochroni ich przed złym światem. W poprzednim spektaklu Teatru Krzyk, "Głosach", punktem kulminacyjnym była toruńska historia dręczenia nauczyciela przez grupkę agresywnych uczniów. Kościółek pytał, skąd bierze się ich agresja, złość, rozpacz. Celowo unikał realizmu, reportażu, dokumentu, stawiając na skojarzenia, niedopowiedzenia, współbrzmienie. W "Szeptach", których jedna ze scen została zainspirowana samobójstwem Ani upokorzonej przez kolegów z klasy, też nie ma publicystyki. Aktorka kładzie się na podłodze z rozrzuconymi rękami i nogami, wije się i szarpie, jakby była przytrzymywana przez kilku chłopaków. Krzycząc, robi sobie zdjęcia cyfrowym aparatem z komórki. W tej nieoczekiwanej metaforze szkolna przemoc zyskuje drugie dno. Ujmuje mnie drapieżna autentyczność wpisana w ten maleńki spektakl. Rozhulantyna aktorskiej nadekspresji, która czemuś służy. Nie ma tu miejsca na kalkulacje. Trzeba opowiedzieć o sobie albo teatr się nie zdarzy. Za to lubię ten biedny, demonstracyjnie niemodny, ale przejmująco prawdziwy teatr z Maszewa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji