Artykuły

Zakończył się bytomski festiwal tańca

XIV Międzynarodową Konferencję Tańca i Festiwal Sztuki Tanecznej w Bytomiu podsumowuje Aleksandra Czapla-Oslislo w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Po zeszłorocznej alei gwiazd i choreograficznych pokazach mistrzów, w tym roku festiwalowe tempo nieco spadło i zaledwie połowa wieczornych prezentacji zapierała dech w piersi czy prowokowała do dyskusji. Jednak dla tej połowy warto było pójść na spektakle.

Jeżeli jest coś, co chcielibyście wiedzieć o tańcu, a boicie się zapytać, to znaczy, że nie byliście jeszcze w Bytomiu. Konferencja organizowana przez Śląski Teatr Tańca to z jednej strony projekt o kolosalnym znaczeniu dla wciąż marginalizowanej w Polsce sztuki tańca współczesnego, o międzynarodowej już renomie, z drugiej, to najbardziej śmiały projekt kulturalny na Śląsku, który nie tylko jest unikatowym przeglądem zespołów z całego świata, ale ponadto wzbogacony o merytoryczną dyskusję krytyków, historyków i choreografów, o warsztaty taneczne, menedżerskie czy różnorodne projekty społeczne. To festiwal, którego w żadnym wypadku nie należy ignorować.

Niezależnie od tego, czy w ciągu dnia ćwiczy się jogę, tango czy taniec brzucha oczy wszystkich zwrócone są na scenę główną, gdzie wieczorami tańczy cały świat. Podczas 14. edycji zaprezentowało się ponad 20 zespołów (m.in. z Sudanu, Hiszpanii, Stanów Zjednoczonych, Izraela, Rosji, Malty) - po zeszłorocznej alei gwiazd i mnóstwie choreograficznych mistrzów festiwalowe tempo nieco spadło i zaledwie połowa wieczornych prezentacji zapierała dech w piersi czy prowokowała do dyskusji. Jednak dla tej połowy było warto być na spektaklach.

Pierwszym i zarazem najważniejszym impulsem tegorocznego festiwalu był choreograficzny projekt Andre Gingrasa, Kanadyjczyka, który obecnie pracuje w Holandii. Jego "Hypertopia" nosi ogromne piętno pracy z Robertem Wilsonem, u którego Gingras występował kilka lat. Od amerykańskiego mistrza monumentalnych widowisk plastycznych, dla którego ciało jest szybsze niż myśl, niż słowo, Gingras zaczerpnął ruchową eksplozję naprzemienną ze statycznymi sekwencjami milczenia. Projekt "Hypertopia" okazał się nie tylko mistrzowski ze względu na wykonanie, lecz także ze względu na sugestywny przekaz: ruchową opowieść o terrorze, agresji i przemocy przeplatanej rasistowskimi dowcipami.

Za kolejnego choreograficznego mistrza tegorocznego festiwalu należy uznać Niemca Johannesa Wielanda, który od kilku lat prowadzi niezależną grupę w Nowym Jorku. W Bytomiu zaprezentował projekt z 2006 roku "Progressive coma" (Postępująca śpiączka) - to fenomenalne studium na temat telewizji, mediów i kreowanego przez nie wizerunku ludzkiego ciała, które jest zewnętrznym, ładnym opakowaniem dla tzw. człowieka szczęśliwego. Wieland kpi z popkulturowej estetyki w inteligentny i wysublimowany sposób, przeciwstawiając telewizyjnej tandecie imponującą, dynamiczną i trudną technicznie choreografię zarówno dla solistów (tu fenomenalny Jon Guymon) jak i całego zespołu.

Tegoroczny prym w Bytomiu wiodły projekty, w których taniec był środkiem do wyrażenia poglądów czy snucia opowieści. Obok wspomnianych wcześniej artystów, bytomska publiczność z entuzjazmem przyjęła Davida Dorfmana z zaangażowanym politycznie projektem "Underground" [na zdjęciu] - choreograficzną manifestacją, w której Dorfman wraca do roku 1969, kiedy na ulicach Chicago protestowali studenci, by z tej perspektywy podjąć współczesny dialog z młodymi ludźmi, by obudzić w nich świadomość, że to, co robią i co myślą ma znaczenie i konsekwencje.

Z zupełnie odmienną estetyką, zabarwioną dowcipem i ironią, na festiwalu zagościli Walijczycy, których 25-minutowy teatralny projekt "Practise Paradise" oczarował publiczność. Dowcipnie deformowany i karykaturalny taniec ludzkich postaci, które w czerwonych sukniach balerin odkrywają w sobie miłość do tańca, był fantastycznym dopełnieniem i przeciwwagą do wszystkich wcześniejszych projektów, traktowanych z największą choreograficzną powagą.

Całość festiwalu, niefortunnie przy skromnej dość widowni, zamknęła w sobotę litewska choreografka Aira Nagineviciute. Jej spektakl "Processus" z 2002 roku nie bez przyczyny został odznaczony Złotym Krzyżem Teatralnym - najwyższym litewskim odznaczeniem w dziedzinie sztuk performatywnych. "Processus" to 50 minut fascynacji ludzkim ciałem, to kolaż świetlnych obrazów malowanych na napiętych mięśniach, zastygających w powolnym, płynnym, wyczekiwanym ruchu. Nagineviciute się nie spieszy, perfekcja jej pracy rozpisana jest na długie minuty, a płynny ruch wyliczony na milimetry. Oby ta finałowa maestria była zapowiedzią kolejnej, jeszcze lepszej edycji bytomskiego festiwalu, który będzie świętował w 2008 roku swoje 15-lecie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji