Artykuły

Z Iwoną Kempą, czyli jak w rodzinie

- Cały zespół niezwykle entuzjastycznie przyjął informację o tym, że Iwona Kempa obejmie w październiku funkcję dyrektora artystycznego. W miarę współpracy okazało się, że być może nie jest to najszczęśliwszy wybór dla teatru. Nie mówię tu o jej umiejętnościach reżyserskich - mówi FILIP FRĄTCZAK, aktor który opuszcza szeregi Teatru im. Horzycy w Toruniu.

Filip Frątczak [na zdjęciu w spektaklu "Pułapka"], aktor, który opuszcza szeregi Teatru Horzycy, opowiada o atmosferze, jaka panuje za kulisami.

Dyrekcja Teatru Horzycy zwolniła Pana i Małgorzatę Chojnowską-Wiśniewską. Jako powód podano "chęć odmłodzenia zespołu"...

- Jestem jednym z trzech najmłodszych aktorów Teatru Horzycy. Zaraz za Tomaszem Mycanem i Radosławem Garncarkiem, od którego jestem starszy o miesiąc. Taki argument do mnie nie trafia.

Zaskoczyła Pana ta decyzja?

- Spodziewałem się tego. Już wcześniej zacząłem szukać pracy. Byłem przygotowany.

Były jakieś przesłanki, które Pana zaniepokoiły?

- Dyrekcja nie chciała ze mną współpracować z różnych przyczyn.

A konkretnie?

- Zespół teatralny jest podzielony. Wąska grupa aktorów cieszy się z objęcia przez panią Iwonę Kempę funkcji dyrektora artystycznego. Druga grupa nie przychyla się do decyzji podejmowanych przez tę osobę.

Łatwo wyczuć, że sytuacja w teatrze jest napięta.

- Cały zespół niezwykle entuzjastycznie przyjął informację o tym, że Iwona Kempa obejmie w październiku funkcję dyrektora artystycznego. W miarę współpracy okazało się, że być może nie jest to najszczęśliwszy wybór dla teatru. Nie mówię tu o jej umiejętnościach reżyserskich.

Pojawiły się sugestie, że opuszcza Pan teatr z powodu konfliktu z resztą zespołu.

- Podobnie jak w rodzinie, również w teatrze zdarzają się mniejsze i większe konflikty. Nie da się tego uniknąć. Jestem młodym człowiekiem bez rodziny. Takiemu najłatwiej jest zmienić pracę, dlatego mnie wskazano. Inaczej jest w przypadku Małgorzaty Chojnowskiej-Wiśniewskiej, która pracuje w teatrze od 17 lat. Ma tu rodzinę.

Po siedmiu latach Pana praca w Teatrze Horzycy dobiegła końca. Co teraz?

- Mam już pracę w innym teatrze na północy Polski. Nie chcę mówić o szczegółach, ponieważ nie podpisałem jeszcze umowy.

Nie żal Panu tego zostawiać?

- Te siedem lat to sporo czasu. Przyjaciele, znajomi W nowym miejscu rozpocznę swoje życie od początku. Na odchodne zespół techniczny obdarował mnie specjalnym prezentem. Krawcowe uszyły specjalną poduszkę, aby mi się miło spało. Życzyłbym każdemu młodemu aktorowi, aby przyjęto go w taki sposób, jak mnie żegnano.

Przez ten okres uzbierało się kilkanaście zapadających w pamięć ról. Z których jest Pan najbardziej zadowolony?

- "Gracz", za którego byłem nagradzany, "Zbrodnia i kara" w reżyserii Andrzeja Bubienia, oraz "Pułapka" w reżyserii Petera Gothara. Ten ostatni spektakl była dla mnie olbrzymią lekcją teatru. Najbardziej wzbogacił mój warsztat aktorski. Musiałem porzucić swój temperament i mocne środki wyrazu. Musiałem ukryć samego siebie. Z kolei spektakl "Zbrodnia i kara" wymagał tak ogromnego wysiłku psychicznego i fizycznego, że schudłem aż osiem kilo.

Stereotypowo myślimy, że każdy aktor marzy, aby wcielić się w Hamleta. O czym marzy Filip Frątczak?

- O roli Fausta lub Mefistofelesa w "Fauście" Johanna Wolfganga Goethego. Czy się spełni? Marzyć warto, bo niektóre z marzeń się spełniają.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji