Artykuły

Teatr chaosu, sztuka nawiązań

"Ragazzo dell' Europa" w reż. Rene Pollescha w TR Warszawa. Pisze Artur Majer w Eu Magazine.

Rene Pollesch to renesansowy człowiek teatru. Tak właśnie można by go określić, gdyby nie owa osobista, awangardowa wizja sceny, śmiała reżyseria, bezkompromisowe prowadzenie; aktorów, a przy tym niemal postmodernistyczna ścieżka dialogów i sieć nawiązań do historii sztuki.

W najnowszym spektaklu jego autorstwa, zatytułowanym "Ragazzo dell' Europa", czterej wykonawcy zanurzeni zostają po uszy w swoim czasie. Rozmawiają dowcipnie, ocierają się o artystowski snobizm, kreują siebie przed sobą i kamerą, która - o zgrozo! - towarzyszy im na deskach. Z widowni obserwujemy właściwie wielki ekran i "telewizję na żywo". Dość łatwo się zorientować, że wszystko dzieje się tu i teraz, acz przesłonięte wielkim płóciennym ekranem. Srebrzysty napis "SALE" na białym płótnie to nie tylko zabawa artysty z widzem. Nie tylko jego złośliwa przeszkoda na drodze identyfikacji z bohaterami. To przede wszystkim sugestia, że współcześnie świat wymienił prawdziwych, żywych ludzi na fantomy. Jest tylko obraz. Piękny dowód na Baudrillardowskie simulacra. Piękny, choć gorzki. Trzeba bowiem przyznać, że w tej sztuce bardzo konsekwentnie "telewizja na żywo" jest atrakcyjniejsza od "żywego teatru".

Nawet na tej scenie-nie-scenie, w najbardziej dramatycznych momentach aktorzy nie zwracają się do siebie nawzajem, ale do obrazków na ścianach. Wszystko co robią to symulacja, a widz, patrząc na zbliżenia ich twarzy, niespotykane w teatrze, ma odczuć to "uskutecznione udawanie" i zadumać się. Aby podkreślić sztuczność przedstawiania Polleschowi nie wystarczył ekran (ilu zna teorię simulacrów?), stworzył dialogi o naszej współczesności i zmusił wykonawców do powtarzania już niegdyś zagranych ról (np. Krystyna Janda i Agnieszka Holland w "Przesłuchaniu" Bugajskiego). Sami aktorzy zaś nie dość, że rozdzierają się pomiędzy ściśle teatralne a wielce "serialowe", przepełnione gestykulacją mimiczną metody budowania roli, to do tego wygłaszają cudze kwestie tak, jakby na bieżąco improwizowali.

Po czasach, gdy zastanawiano się jaka jest zawartość cukru w cukrze, nadeszły te, kiedy będziemy dyskutować nad ilością teatru w teatrze. O ile cukier dotyczył realności i codzienności, teatr to przecież sztuka, kreacja, "obraz". Tylko, że teraz ten obraz odnosi do całej spuścizny innych obrazów, albo po prostu do samego siebie. Genialnie ukryte zostało to przesłanie w chaosie słów, dźwięków muzyki i machinie powtarzalności scenicznych zachowań.

Świat oszalał? Pollesch nie tyle diagnozuje szaleństwo, bo na to już za późno, co próbuje uświadomić jego skutki.. Mnie złapał na przykład na estetycznym zakłamaniu. Jaki bowiem przychodzi do głowy epitet, gdy artysta wyrywa nas z otumanienia, niczym z platońskiej jaskini i każe spojrzeć na prawdziwy świat? "Piękne"! A zatem powtarzałem, że sztuka była "piękna", choć jest to bodaj ostatni przymiotnik, jakim można ją określić. Jest mądra, nowatorska, odkrywcza, aluzyjna, warta zachodu... "Piękna" to wytrych naszych czasów, tyleż zobowiązujący, co fałszywy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji