Nasz portret dziś
Kiedy w 1901 roku wystawiono "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego po raz pierwszy, to było tak, jakby ktoś zamieszał w wielkim kotle emocji. Krakowianie mówili cytatami z Wyspiańskiego. "Wesele" było jak lustro, w którym obejrzało się ówczesne społeczeństwo. I nie wszystkim się to spodobało.
Ciekawe, jak przyjmą dzisiejsze "Wesele raz jeszcze" mieszkańcy Legnicy? Marek Pruchniewski napisał sztukę specjalnie na zamówienie legnickiego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej. Sześć lat temu w Legnicy wystawiana była jego "Armia". Wówczas widownia reagowała gorąco, bo "Armia" ostro portretowała absurdy polskiej żołnierki.
Niegdyś przedstawiciele różnych warstw społecznych spotykali się w weselnej "chacie rozśpiewanej". W pewnym sensie zmuszeni do bycia z sobą przez dłuższy czas mieli okazję skonfrontować swoje poglądy (słynne "cóż tam, panie, w polityce?"), porozmawiać z ludźmi, z którymi w codziennym życiu się nie spotykali.
Dziś małe przyjęcie zastępuje wielkie wesele. Gdzie spotkają się przedstawiciele różnych warstw społecznych? Na pielgrzymce, w autobusie. Młodzi, starsi, wrażliwcy, biznesmeni, grzesznicy, święci. Niektórzy traktują pielgrzymkę jako tanią wycieczkę przez Europę. Dla innych podróż do miejsc świętych jest prawdziwym katharsis.
"Wesele" Wyspiańskiego było wystawione na przełomie wieków. Dziś też przeżywamy przełom i jak zwykle pod koniec wieku nie sposób ustrzec się od dekadencji. To naturalne, że ludzie patrzą w przyszłość. Oglądają się za siebie, rachują zyski i straty. I przyglądają samym sobie. - Chcieliśmy pokazać kondycję ludzką u progu nowego wieku - mówi Jacek Głomb, dyrektor legnickiego teatru. Czy nie boją się konfrontacji z narodowym dramatem? - Od czego jest teatr? Musimy realizować projekty niekonwencjonalne, ze świadomością, że prowadzimy teatr odważny - odpowiada Jacek Głomb. - A ja do tekstu wprowadziłem cytaty z "Wesela", żeby skłonić widza do konfrontacji ze starym tekstem - opowiada reżyser Paweł Kamza.