Artykuły

Parada atrakcji

"Komedia omyłek" w reż. Zbigniewa Brzozy w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Tomasz Mościcki w Dzienniku - dodatku Kultura.

"Komedia omyłek" to jeden z pogodniejszych tekstów Szekspira, dramat niemal rozrywkowy. Tymczasem przedstawienie Zbigniewa Brzozy w gdańskim Teatrze Wybrzeże zaskakuje tonacją bardzo poważną. Czy na pewno słusznie?

Dwie pary bliźniaków, czyli poczwórne qui pro quo, cudowne rozpoznanie i powtórne zejście się rodziny, której losy rozdzieliła burza - "Komedia omyłek" to czysta sceniczna zabawa Wystarczy tylko nacisnąć guzik teatralnej maszynki i zrobić zabawne przedstawienie, komedię o właściwych tempach, czasem może nawet na granicy szarży.

W gdańskim spektaklu nie ma o tym mowy, co nie znaczy, że jest pozbawiony urody. Przeciwnie, można go potraktować jako oznakę powrotu Zbigniewa Brzozy do niezłej reżyserskiej formy - po latach mordęgi, jaką dla tego artysty była (średnio mu chyba potrzebna) dyrekcja w warszawskim Teatrze Studio. "Komedią omyłek" Brzoza wraca do subtelności, starannego komponowania scenicznych obrazów, ich urody dalekiej od wizjonerskiego przepychu. Marcin Jarnuszkiewicz zaprojektował skromną dekorację utrzymaną w zgaszonej kremowej tonacji. Jej ważnym elementem są lustra odbijające i pomnażające postaci bohaterów, czyli celny plastyczny komentarz do tekstu opowiadającego o "podwójności" człowieka. Nie wiadomo przecież z którym Antyfolusem i którym Dromiem będziemy obcować w kolejnych scenach - tymi z Efezu czy tymi z Syrakuz? Rzecz dzieje się na południu Europy - mężczyźni w czarnych spodniach, białych koszulach i czarnych kamizelkach. Znamy te obrazy z Włoch, z małych greckich miast. Po bydgoskim "Tymonie Ateńczyku" mamy kolejne świadectwo, że Jarnuszkiewicz wciąż jest na fali. W tę scenografię Brzoza wpisuje starannie skomponowane sceniczne sytuacje, jest to więc przedstawienie cieszące oko, co dziś jest już wartością samą w sobie.

Trudno jednak nie pomyśleć, że tę "Komedię omyłek" pokazano publiczności o tydzień za wcześnie. Brakuje jeszcze scenicznego dialogu, ma się wrażenie, że aktorzy na scenie Wybrzeża są kompletnie odrębnymi bytami, nic się pomiędzy nimi nie zdarza, choć u Szekspira poszczególne sekwencje są przecież majstersztykami humoru. O ile w pierwszej części przedstawienia dzieje się niewiele, o tyle w drugiej Brzoza postanawia odrobić straty i funduje widzom paradę atrakcji. Konwencjonalność finałowych scen, wzajemnego rozpoznania, zejścia się rozłączonych losem dzieci i rodziców wtłacza w ramy "Kabaretu" Boba Fosse'a, ustawia na scenie bordową dekorację rodem z berlińskiego tingel-tangla, wprowadza klowna, a wszystkiemu towarzyszy muzyka pisana ewidentnie pod Nino Rotę z najlepszych lat kina Felliniego. To, co w reżyserskim zamiarze miało być zabawą konwencjami - wobec ascezy początku - staje się niepotrzebnym "materii pomieszaniem", żartem spóźnionym o dobre pół godziny. Dziwna jest gdańska "Komedia omyłek" - pęknięta w środku, urodziwa plastycznie, mało urodziwa aktorsko. Ale publiczność przyjęła przedstawienie Brzozy z entuzjazmem. Może po prostu jest to spektakl dla widzów, a nie dla zblazowanych zawodowych oglądaczy?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji