Artykuły

Jest to piękny świat

Jest krakusem z dziada pradziada i bardzo kocha swoje miasto. Warsztat wokalny i aktorski przez lata kształcił w legendarnej Piwnicy pod Baranami. Wspaniały, charakterystyczny tenor JACKA WÓJCICKIEGO rozpoznaje każdy Polak. Dziś artysta opowiada nam o śpiewaniu, kwiatach, zwierzętach i... Krakowie.

Za oknami lato w pełni - dywany kwiatów, szaleństwo kolorów. Lubi pan dostawać kwiaty?

Jacek Wójcicki: Owszem, lubię mieć w mieszkaniu trochę kwiatów, ale zbyt często jeżdżę z występami, w związku z czym kwiaty nie cieszą długo mego wzroku. A kiedy po występach dostaję kwiaty, rozdaję je znajomym i przyjaciołom, czasem rodzinie. Zwłaszcza mama uwielbia dostawać ode mnie piękne bukiety.

Skoro tak rzadko bywa pan w domu, to zwierzę pewnie też by się w nim nie uchowało?

- Przy moim trybie życia zawodowego zwierzę padłoby z tęsknoty i głodu. A gdybym chciał jakieś zwierzątko zabrać w trasę, to obawiam się, że nie przetrzymałoby trudów polskiego show-biznesu.

Nigdy nie przytulał pan do serca psa i nie brał na kolana kota?

- Nie jestem jakoś szczególnie zaprzyjaźniony z psami i kotami. Lubię na nie popatrzeć. Jamniki są przepocieszne i zawsze mnie rozśmieszają. W Krakowie mamy słynny pochód jamników. Warto zobaczyć, jak ulicą Floriańską idzie kilkaset poprzebieranych jamników. Przebrania są naprawdę oryginalne - krakowiacy, czarodzieje, cyrkowcy. Jamniki we frakach, spódniczkach i w okularach. Naprawdę śmieszny widok!

Niedawno Kraków miał swoje wielkie święto...

- Tak, obchodziliśmy 750-lecie nadania praw miejskich. Oczywiście miasto jest o wiele starsze, ale wtedy nasz gród stał się jednym z centralnych miast Europy. I jak zwykle w Krakowie, fetowaliśmy to, jak każdą mniejszą czy większą rocznicę. Była okazja, żeby się spotkać, porozmawiać, pośmiać... no i oczywiście zjeść i wypić na cudzy rachunek, co zawsze cieszy każdego krakusa, (śmiech)

Czuje się pan krakusem?

- Jestem krakusem z dziada pradziada, w przeciwieństwie do innych, którzy są dopiero pierwszym pokoleniem krakusów, ale już są strasznie zasiedziali i bardzo krakowscy.

Czym się więc charakteryzuje prawdziwy krakus?

- Krakus ma gest i tym zadaje kłam wszelkim posądzeniom o to, że jest centusiem. Krakus trochę wolniej chodzi. Celebruje chodzenie, jedzenie, picie kawy, spotkania, czyli każdą rzecz, która go co dzień spotyka. W Krakowie wolniej jeździ się samochodami. W Warszawie jeździ się dynamicznie, w związku z tym wolę jeździć w Warszawie. W Krakowie jemy cwibak, a nie keks i mamy flizę, a nie kafelki. A co najważniejsze, w Krakowie wychodzimy "na pole". Moja siostra, nauczycielka, miała dwóch uczniów, którzy przeprowadzili się z Warszawy. Tylko przez pierwszy semestr wychodzili "na dwór". Potem wyłącznie "na pole". Krakusi ich językowo spacyfikowali.

Po czym można poznać turystę?

- Ktoś spoza Krakowa, kiedy zamawia taksówkę, mówi: na Stary Rynek, na Rynek Główny lub na Starówkę. Krakus po prostu jedzie do Rynku. Taksówkarz od razu orientuje się kto nie jest stąd i przewozi go parę razy dookoła, (śmiech)

Czym jest dla pana "Piwnica pod Baranami"?

- Wielkim sentymentalnym miejscem, w którym stawiałem pierwsze kroki jako artysta kabaretowy i dzięki któremu przeżyłem niezapomniane chwile i emocje. Nauczyłem się niefrasobliwości i krotochwilnego podejścia do zawodu. Setki nieprzespanych nocy, bankiety, mnóstwo poznanych ludzi. Teraz zaglądam już tam rzadko.

Ma pan swoją ulubioną pieśń piwniczną?

- Tak, to "Dezyderata", utwór, który zawiera rady jak dobrze i szczęśliwie żyć. Przez wiele lat śpiewaliśmy go w każdy sobotni wieczór. "Dezyderata" kończy się pięknym dwuwierszem: "Przy całej swej złudności, znoju i rozwianych marzeniach jest to piękny świat, jest to piękny świat".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji