Artykuły

Lubimy się śmiać

Przegląd "Komedie lata" w Teatrze na Woli w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

O tym, jak bardzo publiczność spragniona jest lekkiej strawy teatralnej w postaci komedii, świadczy wypełniona po brzegi sala Teatru na Woli, gdzie już po raz siódmy odbywa się przegląd "Komedie lata". Nie lubimy płakać, za to ogromnie lubimy się śmiać. Tak jesteśmy skonstruowani. Teatr wie o tym już od swego zarania, dlatego też serwuje widzom komedie. Podział jest jasny: komedia do śmiechu, tragedia do płaczu. Gorzej, gdy dzieje się odwrotnie. Na scenie toczy się akcja najprawdziwszej tragedii, bohaterowie przeżywają losowe dramaty, a na widowni publiczność boki zrywa ze śmiechu. Bywa też, że z kolei na przedstawieniu komediowym nikt, prócz reżysera, się nie śmieje. Publiczność ze smętnym obliczem wyczekuje końca.

Reakcje publiczności są nieprzewidywalne. Opowiadał mi znajomy aktor, że dawno temu, kiedy pracował w teatrze objazdowym, zajechali do jakiejś maleńkiej miejscowości czy nawet wsi i wieczorem dla miejscowej publiczności zaprezentowali "Dziady" Mickiewicza. Jak wszystkim wiadomo, "Dziady" w żadnym stopniu nie przynależą do gatunku komedii. Spektakl wymagał skupienia na widowni, która - co tu dużo mówić - pewnie po raz pierwszy widziała teatr na żywo. Widocznie nie za bardzo ten poważny spektakl porwał publiczność, bo w którymś momencie, gdy na scenie pojawił się łysiejący aktor, z widowni ktoś krzyknął: "dechą łysego", i w jednej chwili zrobiło się wesoło. I to nie tylko na widowni, bo i na scenie aktorom trudno było zachować powagę.

Takich przykładów, gdzie wbrew tekstowi sztuki i zamierzeniom reżysera publiczność nagle zaczyna się śmiać i bawić, jest sporo. Lubię festiwale szkół teatralnych, gdzie prezentowane są spektakle dyplomowe, bo większość miejsc na widowni zajmuje wówczas młodzież, najczęściej są to studenci szkół teatralnych. Ci młodzi ludzie w wielu wypadkach reagują diametralnie różnie aniżeli "dorosła" publiczność. Na przykład nagle zaczynają się śmiać przy scenach, gdzie my, "dorośli", nie znajdujemy nic do śmiechu. Te różnice wynikają z innych - że tak powiem - "kodów", którymi posługuje się młodzież przy oglądaniu spektakli, co pozwala jej na wychwytywanie tego czegoś, co my uznajemy za "normalne", a ich to po prostu śmieszy.

Wracając zaś do głównego wątku, czyli do "Komedii lata", trzeba powiedzieć, że ten wakacyjny pomysł znakomicie się sprawdził. Co roku nadkomplet na widowni. Publiczność jest wręcz idealna. A ponieważ ludzie przyszli na komedię, czyli po to, żeby się pośmiać i zrelaksować, nastrój na widowni jest miły, zabawowy i widzowie reagują śmiechem nawet tam, gdzie nudno i śmiać się nie chce. Dobra wola publiczności idzie jeszcze dalej. Na zakończenie spektaklu widzowie wznoszą aplauz na stojąco i swoje zadowolenie wyrażają okrzykami. Tak było, ku mojemu zdumieniu, podczas spektaklu Sceny Graffiti z Lublina "Kamienie w kieszeniach" autorstwa Marie Jones w reżyserii Łukasza Witt-Michałowskiego.

Tekst sztuki ma tzw. podwójne dno, czyli pod powierzchnią komediową kryje się dramat. Niestety, głębsza refleksja nie przebija się tu przez warstwę komediowych gagów. Rzecz dzieje się na planie filmowym w małej irlandzkiej miejscowości, gdzie zjechała hollywoodzka ekipa, by kręcić film. Dwóch aktorów, Bartłomiej Kasprzykowski i Szymon Sędrowski, w niesamowitym tempie przeobraża się w wiele postaci. Żywiołowość i sprawność fizyczna aktorów jest na pewno imponująca, ale niestety, nie wynika z tego poziom artystyczny spektaklu. Grubą krechą rysowane postaci, powtarzanie tych samych zabiegów i środków przekazu dla uwyraźnienia kolejnych postaci staje się wręcz monotonne i wcale nie śmieszy, zaś ciągłe ogrywanie trzech plastikowych kabin toaletowych jest po prostu niesmaczne. Widać ogromną pracę aktorów, ale wszystko zdominowała nuda, jaką wieje ze sceny. Przez całą pierwszą część jest po prostu nudno. Reżyser "przedobrzył" w pomyśle inscenizacyjnym, aktorzy zaś przerysowali grane przez siebie postaci. Część druga, z założenia bardziej refleksyjna i nie do śmiechu, jest nieco lepsza, choć na widowni nastroje komediowe.

Zdecydowanie ciekawszym przedstawieniem była czeska komedia "Pomalu, a jeszcze raz!" Igora Sebo w reżyserii Roberta Talarczyka z chorzowskiego Teatru Rozrywki [na zdjęciu scena z przedstawienia]. Akcja rozgrywa się za kulisami teatru podczas przygotowań do premiery nowej sztuki. Troje aktorów poszukuje czwartego do spektaklu. Obok Marii Meyer, Elżbiety Okupskiej (najlepsza rola) i Roberta Talarczyka udział bierze autor sztuki, Igor Sebo. Początkowe sceny z jego udziałem można by skrócić, bo ciągną się niepotrzebnie. Kilka świetnych scen, a przede wszystkim ta, gdzie Robert Talarczyk i Igor Sebo umownie wchodzą na Gerlach, jest nie do przebicia. Ogromnie zabawna, ukazuje różnice w czeskim i polskim humorze, pokazuje też Polaków widzianych oczyma Czechów oraz Czechów widzianych z perspektywy Polaka. Kilka znakomicie zinterpretowanych piosenek. No i prześmieszny finał "My jesteśmy tanie dranie", który rozbawił wszystkich.

Ale początek przeglądowi komedii dali gospodarze, czyli Teatr na Woli, polską prapremierą współczesnej rosyjskiej sztuki "Krzywa wieża" Nadieżdy Ptushkiny w reżyserii Agnieszki Lipiec-Wróblewskiej, ze scenografią Jana Kozikowskiego. O takich sztukach zwykło się mówić "z życia wzięte". To liryczna komedia o małżeństwie, które się rozstaje, mimo że małżonków nadal łączy miłość. Nie rozmawiali szczerze ze sobą przez całe lata, co teraz daje się we znaki. Wyrazista rola Ewy Konstancji Bułhak w roli żony, vis comica aktorki, sposób poruszania się (choć ten taniec uważam za zbędny), tembr głosu, świetna interpretacja piosenki budują postać jej bohaterki. Niepotrzebna zaś wydaje mi się w kilku scenach ta ucieczka od realistycznego wizerunku postaci, jak również wprowadzenie przez reżyserkę piętrowej symboliki w warstwie inscenizacyjnej. Mąż w wykonaniu Krzysztofa Pluskoty jest, można powiedzieć, przytłoczony postacią żony, którą to postać autorka sztuki potraktowała o wiele głębiej w sensie psychologicznym i charakterologicznym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji