Artykuły

Szalona mieszanina stylów i konwencji

"Hamlet" w reż. Roberta Sturuy z Teatru im. Rustawelego w Tbilisi w Gruzji na Festiwalu Szekspirowskim w Gdańsku. Pisze Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

W "Hamlecie" Gruzina Roberta Sturuy pobrzmiewają echa teatru groteski, znane chociażby z dramatów Tadeusza Różewicza czy Sławomira Mrożka. Tyle, że w formie scenicznej sprzed paru ładnych lat.

Widowisko Sturuy to szalona mieszanina stylów i konwencji - co samo w sobie nie musi być zarzutem - jednak nie widać w tym chaosie cienia myśli przewodniej. Tył sceny domykają dwumetrowe szyby z fragmentami znanych obrazów (między innymi Velasqueza), szyby (już bez reprodukcji) wiszą nad aktorami, bliżej widzów stoją krzesła-drabiny oraz dwie kiczowate rzeźby (jednak z nich to niebiesko-żółty tukan, druga przedstawiała - jak sądzę - fokę lub pingwina). Część z tych intrygujących elementów dekoracji nie została w ogóle "ograna" przez aktorów, część zagrała zaledwie przez kilkadziesiąt sekund, w nieszczególnie efektowny sposób (jak chociażby kilkumetrowa drabina z kołami).

Przede wszystkim niezwykły jest jednak sam główny bohater. Gra go aktor w średnim wieku (starszy od aktora wcielającego się w postać jego stryja Klaudiusza!), typ intelektualisty, z siwymi skroniami i w okularach na łańcuszku. Równie dużym dla niego problemem, jak zemsta na mordercy króla Hamleta, jest wyzwolenie się z konwencji (czy to "roli" księcia, żałobnika, czy szaleńca, którego udaje). "Nie potrafi" także wygłosić popularnego monologu, zaczynającego się od słów "Być albo nie być". I to mimo podpowiadania tekstu przez innych bohaterów. Konwencja pęta zresztą również pozostałe postacie: Gertruda wygląda i zachowuje się jak artystka kabaretowa z lat 20., duch króla Hamleta jest żywcem wyjęty z filmu "Noc żywych trupów" Gearge'a A. Romero, Klaudiusz to typowy oficer-podrywacz, Poloniusz przypomina żydowskiego sklepikarza...

W widowisku Teatru im. Rustawelego z Tbilisi więcej jest groteski niż prawdziwego dramatu. Większość aktorów gra z kabaretową przesadą (jest to świadomy wybór twórców, podkreślony wywodem Hamleta skierowanym do trupy aktorskiej), zabici bohaterowie opuszczają scenę o własnych siłach podskakując przy tym, niektóre kwestie postaci podbijane są sekundowym podkładem muzycznym, znanym choćby z filmowych komedii.

Po obejrzeniu spektaklu Sturuy przypomniał mi się wywiad telewizyjny z Miłosławem Baką - Hamletem w spektaklu Krzysztofa Nazara - z 1996 roku. Cytuję z pamięci: - Nazar zaprosił mnie na rozmowę. Zaczął ją od słów "Nienawidzę tego dramatu". Pomyślałem wtedy: będzie dobrze - mówił gdański aktor. Podobnie musi chyba być z gruzińskim reżyserem. Jeżeli nawet nie pała nienawiścią do "Hamleta", to z pewnością nie przepada za większością z bohaterów tej sztuki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji