Artykuły

Łazarz i Lucyfer. Premiera "Zbrodni i kary" w Teatrze Logos

Sędzia śledczy Porfir Piotrowicz stał się centralną postacią "Zbrodni i kary" przeniesionej na scenę przez Piotra Krakowskiego

Reżyser przyznał postaci Porfira moc, która podaje w wątpliwość jego człowieczeństwo.

- I-i-i w Boga pan wierzy ? Przepraszam za taką natarczywość.

- Wierzę - powtórzył Raskolnikow podnosząc wzrok na Porfirego.

- I-i-i we wskrzeszenie Łazarza?

- Wie-wierzę. Po co to panu?

- Wierzy pan dosłownie?

- Dosłownie.

Ten drobny fragment "Zbrodni i kary" Fiodora Dostojewskiego wyznacza linię, według której Piotr Krakowski dokonał adaptacji powieści. Reżyser zawęził jej topografię do pokoju na poddaszu, uznając Petersburg z placem Siennym za nieznaczący. Ograniczył liczbę postaci do czterech, pomijając wątki poboczne. Pozbawiając fabułę powieściowego rozmachu, odnalazł w niej dramatyczną rozprawę sędziego z mordercą. Wraz z Rodionem Raskolnikowem po dokonanej zbrodni wstępujemy do nędznej izby, w której czeka już śledczy Porfir Piotrowicz.

Sąd ostateczny

Raskolnikow Rafała Mikołajewskiego wchodzi sztywny, spięty, mnąc w dłoniach studencką czapkę. Chybocze się na granicy utraty panowania nad sobą - chwilami, niestety, nad rolą także. Pomysł "Rodion - kłębek nerwów" związuje aktorską sprawność: zaciska się dykcja, rzęzi oddech. Nawet wygłaszając tyrady o, "ludziach właściwych", których nie dotyczą kryteria pospolitej moralności, nie może już wspiąć się wyżej na skali emocji. Zmienia to interpretację postawy Raskolnikowa. W powieści Dostojewskiego broni on swoich racji, niejednokrotnie bezczelnie odcinając się śledczemu. W inscenizacji Krakowskiego w obecności Porfirego potulnieje jak zwierzę we wnykach, biernie oczekujące na wyrok. Ale też sędzia śledczy w spektaklu "O Łazarzu" nie jest byle kim.

Reżyser przyznał Porfirowi Piotrowiczowi prawa, które pozwalają wątpić w jego człowieczeństwo - a Marek Kasprzyk znakomicie ten wybór zrozumiał. Kiedy z ledwo sygnalizowanym szyderstwem inscenizuje wobec Raskolnikowa to przyjacielską pogawędkę, to brutalne dochodzenie, nie pozwala zwątpić, że w nadprzyrodzony sposób zna jego winę. Znaków "nie z tego świata" reżyser ukrył więcej.

Oto Porfir wyrażając ochotę na papierosa wyjmuje go z szafy - zapalonego. Pulsuje przy nim żarówka, odsłonięte przez niego przepierzenie samo się zasuwa. Dowody zbrodni wyciąga on z kosza na śmieci. Przechodząc przez szafę wzywa zjawę matki mordercy. Ściera z podłogi plamę, która zdaje się być przywołaną z miejsca zbrodni krwią lichwiarki. Jednocześnie ucieka się do "konwencjonalnych" metod śledczych: osacza dymem z papierosa, polewa wodą.

Budowanie atmosfery niejednoznaczności świetnie wspomaga scenografia Ryszarda Warcholińskiego, realistyczna, pozwalająca jednak na poetyckie gry lustrzanych odbić i świateł. Zbyt obficie użyta muzyka Piotra Hertla - skądinąd świetna - nuży powielaniem nastroju.

Odkupienie, wskrzeszenie, zmartwychwstanie

Dlaczego sędzia śledczy tak uparcie dąży do wskrzeszenia w Raskolnikowie człowieczeństwa, obudzenia go do życia - jak Łazarza? (Co ostatecznie uda się Soni, cytującej słowa Chrystusa).

O sobie "nadnaturalny" Porfir Piotrowicz twierdzi, że jest skończony. Widzimy zbrodnię Raskolnikowa - ale nie widzimy kary; reżyser uciął fabułę przed jego zesłaniem na katorgę. Za to udręka Porfira pozwala przypuszczać, że obserwujemy cierpiącego za zbrodnię, której wielkości trudno się domyślać. Lecz jego wysiłki zadośćuczynienia za grzechy przez ocalenie Raskolnikowa zdają się błogosławione: przez świetlik w dachu karmi gołębie, symbolizujące Ducha.

Jeśli w "Zbrodni..." odczytanej przez Piotra Krakowskiego Raskolnikow jest ocalonym Łazarzem, to Porfir jest upadłym aniołem. Lucyferem, który wierzy, że odkupując innych, zdoła odkupić i siebie.

"O Łazarzu" wg "Zbrodni i kary" Fiodora Dostojewskiego. Adaptacja i reżyseria Piotr Krukowski, scenografia Ryszard Warcholiński, muzyka Piotr Hertel. Teatr Logos, premiera 6 kwietnia

Dla Gazety

PIOTR KRUKOWSKI

aktor, reżyser spektaklu " O Łazarzu"

Tragizm Raskolnikowa dopełnia się, gdy uświadamia on sobie, że ma wyrzuty sumienia, że nie podołał własnemu mniemaniu o sobie. Idzie do Porfira, by spróbować odnieść nad nim zwycięstwo, które da mu poczucie bycia niezwykłym człowiekiem. To próba walki do końca, choć Raskolnikow ma świadomość, że Porfir wie o zbrodni. Świtem prawdy jest króciutkie spotkanie z Sonią. Przywołanie Łazarza to sygnał ponownego narodzenia się człowieka w Raskolnikowie. To powrót przez odnalezienie wiary, która pozwala dalej żyć w zgodzie z własnym sumieniem. Wyczytałem, że Raskolnikow to najgorszy typ człowieka, jaki może być na świecie. Tymczasem w każdym z nas jest jakiś Raskolnikow. Nie zabijamy od razu - ale miewamy wyrzuty sumienia. I albo spotkamy na swojej drodze Porfira, który powie, co zrobić, albo...

" O Łazarzu " można obejrzeć w Logosie dziś i jutro o godz. 19

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji