Artykuły

Architekt dramatów

- Napisałem właśnie nowy dramat, którym będę się starał zainteresować jakiś teatr. Mogę mieć z tym problem, bo to tekst odwołujący się do poetyki absurdu i groteski, zaczerpnięty nieco z klimatu teatru lat 60. XX wieku. Mam wrażenie, że dyrektorzy naszych teatrów szukają w tej chwili "ostrych, aktualnych tekstów", a ja myślę, że życie społeczne w Polsce, ale nie tylko w Polsce, trafniej opisuje wszechobecny absurd - mówi dramaturg KRZYSZTOF BIZIO.

Teatr Polonia Krystyny Jandy rozpoczął nowy sezon. Już od od poniedziałku na scenie grana jest "Boska!", a w plenerze - "Lament na placu Konstytucji". "Lament na placu Konstytucji" to - jak określa pomysłodawczyni przedsięwzięcia Krystyna Janda - zdarzenie teatralno-uliczne. Spektakl, który pojawił się na afiszu tuż przed wakacjami, okrzyknięty został wydarzeniem.

"Lament" Krzysztofa Bizia to trzy monologi - babci, matki i wnuczki. Opowieść o kobietach, które gubią się w dzisiejszym świecie. Krystyna Janda postanowiła wystawić tę sztukę w jednym z bardziej ruchliwych miejsc, na placu Konstytucji, w godzinach szczytu, a intymnymi monologami kobiet zainteresować zwykłego przechodnia.

Rozmowa z Krzysztofem Biziem [na zdjęciu]:

Dorota Wyżyńska: Jak zareagowałeś na wiadomość, że twoja sztuka "Lament" wystawiona będzie nie w teatrze, ale na placu Konstytucji?

Krzysztof Bizio: Pomysł mnie zaskoczył, ale nie aż tak bardzo. Bo to już druga "zaskakująca" propozycja Krystyny Jandy. Pomyślałem - pani Krystyna lubi eksperymentować na moich tekstach...

Ten pierwszy tekst to był "Porozmawiajmy o życiu i śmierci", który Krystyna Janda przeniosła do Teatru Telewizji.

- Ale zamiast umieścić akcję w typowym polskim domu, postanowiła przenieść ją w przestrzeń pasji. W tym kontekście wygłaszanie trzech intymnych monologów skierowanych do swego "ja" w środku miasta jest równie nieoczywiste. A co pomyślałem? Że różnie to się może skończyć...

Widziałeś już spektakl?

- Wybieram się w najbliższych dniach.

Widzowie, którzy zatrzymają się przy "Lamencie na placu Konstytucji", zapewne nie wiedzą, że autorem sztuki jest architekt. Jest taka anegdota, że do teatru trafiłeś dlatego, że twoje biuro architektoniczne mieściło się w tej samej kamienicy co gabinet Anny Augustynowicz, dyrektorki Teatru Współczesnego w Szczecinie. Pewnego dnia Krzysztof Bizio zamiast do swojego biura wszedł właśnie do teatru i zostawił tam swoją sztukę "Porozmawiajmy o życiu i śmierci". A druga anegdota mówi, że kiedy ten tekst trafił do miesięcznika "Dialog", nikt nie wiedział, kim jest Krzysztof Bizio, i redakcja szukała cię przez ogłoszenie. Co z tego jest prawdą?

- Zenon Butkiewicz, dyrektor Teatru Współczesnego w Szczecinie, radził mi, abym komplikował te opowieści jak najbardziej, bo anegdoty ubarwiają życie moje i życie teatru. Więc powiem tak - wszystko jest tu prawdą, ale było zupełnie inaczej.

Na ile twój zawód - wymagający precyzji - wpływa na myślenie o dramacie, konstrukcji utworu. Tomasz Man, twój przyjaciel i reżyser twoich sztuk, śmieje się, że masz zawsze dokładnie wszystko wyliczone. Nawet to, ile stron zajmie utwór.

- To prawda. Siadając do pisania, muszę mieć dokładny pomysł kompozycyjny. A jako architekt jestem bliski postawie minimalistycznej w sztuce. Dlatego moje opowiadania, ale też dramaty, są stosunkowo ascetyczne, jeśli chodzi o język i emocje.

Debiutowałeś jako dramatopisarz zaledwie kilka lat temu, ale teatr i reżyserzy nie zapominali o tobie i masz już niemały dorobek sceniczny. Niedawno w Elblągu odbył się nawet festiwal twoich sztuk.

- Propozycja tego festiwalu była dla mnie nieco krępująca, bo nie czuję się człowiekiem, któremu powinno się poświęcać festiwale. Ostatnio piszę mniej, ale od 2001 r., czyli od daty mojego debiutu scenicznego, zrealizowano w Polsce na zawodowych scenach ponad 15 przedstawień na podstawie moich sztuk. Do tego jeszcze kilka realizacji zagranicznych, realizacji teatrów nieprofesjonalnych, Teatru Telewizji i Teatru Polskiego Radia.

Jednak ostatnio Krzysztof Bizio zdradził teatr i zajął się filmem. Jesteś współautorem scenariusza do filmu "0_1_0", który właśnie teraz kręci Piotr Łazarkiewicz. I montujesz swój pierwszy 20-minutowy film zrobiony w Mistrzowskiej Szkole Reżyserii Andrzeja Wajdy.

- Nakręciłem krótki film na podstawie mojego opowiadania "Poławiacz błękitu" ze Zdzisławem Wardejnem w roli głównej. To historia mężczyzny, który na swojej działce wykopuje bombę lotniczą z czasów drugiej wojny światowej. Całość ma nieco tragikomiczny wymiar, w klimacie czeskiego kina.

Na film "0_1_0" bardzo czekam. Scenariusz pisaliśmy z Piotrem Łazarkiewiczem, inspirując się sztuką, którą stworzyłem wcześniej na jego zamówienie do spektaklu dyplomowego "Generacja" w Akademii Teatralnej.

A teatru nie zaniedbuję. Napisałem właśnie nowy dramat, którym będę się starał zainteresować jakiś teatr. Mogę mieć z tym problem, bo to tekst odwołujący się do poetyki absurdu i groteski, zaczerpnięty nieco z klimatu teatru lat 60. XX wieku. Mam wrażenie, że dyrektorzy naszych teatrów szukają w tej chwili "ostrych, aktualnych tekstów", a ja myślę, że życie społeczne w Polsce, ale nie tylko w Polsce, trafniej opisuje wszechobecny absurd.

*"Lament na placu Konstytucji" pokazywany będzie 20-23 i 27-31 sierpnia, o godz. 17. Wstęp wolny. W sierpniu pojawiły się zmiany w obsadzie spektaklu. W roli Zofii debiutuje Barbara Wrzesińska.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji