Podglądanie ze Stasiukiem
Grupka ludzi potyka się na ciemnych schodach do piwnicy. Każą im iść krętym korytarzem w nieprzeniknionym mroku przy dudniącej muzyce. Sadzają - każdego osobno - na twardych krzesłach naprzeciw ściany. Gdy zapłonie światło, ludzie na krzesłach zobaczą w ścianie zakratowane okienka, za nimi więzienną celę. Więzień opowiada sobie swoje życie. Jest sam, więc jest sobą. Nie krępuje się. Płacze, śpi, robi kupę, onanizuje się i cierpi. Mamrocze pod nosem lub krzyczy, nie dbając o prawidłową dykcję. Budzi strach i sympatię, wstręt i współczucie. Gaśnie światło, koniec podglądania. Widzowie zostają wyprowadzeni. Nie ma kurtyny, braw, ukłonów. Nie chce się gadać. Każdy zostaje sam. Solo. Recenzent też. Nigdy nie widział czegoś podobnego. Znikąd pomocy. Skandal to, czy objawienie?
Premiera monodramu w wykonaniu Michała Kowalskiego według opowiadania Andrzeja Stasiuka "Solo" w debiutanckiej reżyserii Agnieszki Olsten, z muzyką Mikołaja Trzaski odbyła się w piątek 24 maja w gdańskim Teatrze Wybrzeże, na nowej scenie, w pomieszczeniu służącym do niedawna za magazyn mebli. Radzimy już rezerwować bilety. Każdy powinien to sam zobaczyć, a więźnia może jednorazowo podglądać zaledwie 20 osób.