Teatr moralnego niepokoju
Ledwie przebrzmiały emocje związane z wystawieniem przez Katarzynę Deszcz "Iwony, księżniczki Burgunda", a już w Teatrze im. Mickiewicza kolejna nowość. Szóstą premierą sezonu będzie w sobotę "Piaskownica". Wydarzeniu patronuje " Gazeta Wyborcza ". O realizacji tego kameralnego, współczesnego spektaklu rozmawiamy z reżyserem Tomaszem Manem
Tadeusz Piersiak: Młody autor, niewiele starszy reżyser - nie zaglądając nikomu w metryki. Do tego młodzi aktorzy. To będzie spektakl dla młodych?
Tomasz Man: Starsi też powinni odkryć w sobie wspomnienia tego, co się działo w piaskownicy, jak byli mali. Kiedy się zaczynały pierwsze uczucia, pierwsze waśnie, ale i rezygnacje z egoizmu na rzecz przyjaźni. Oczywiście forma i sam tekst pochodzą od Michała Walczaka, bardzo młodego człowieka, który posługuje się po prostu językiem młodzieżowym. W ty m sensie jest to spektakl dla młodzieży.
Jest to tekst, który można prowadzić w różne strony: czystej miłości, konfliktu, skażenia mediami i kulturą masową. Jak Pan buduje ten spektakl?
Dla mnie to jest historia pierwszej miłości, jej narodzin. Jeśli bohater przybiera postawę Batmana - to znak czasu. Ale nie ogranicza to w niczym podstawowych uczuć chłopaka. Zdobywa się przecież w końcu na to, żeby powiedzieć po prostu: "kocham"!
O tym pokoleniu dramaturgów mówi się: pokolenie porno, brutaliści. Te określenia znajdą odzwierciedlenie w spektaklu?
Nie bardzo w ogóle lubię to określenie: brutaliści. Ono nie oddaje w pełni tego, o czym mówią dzisiejsze dramaty. Owszem, może język i pewne sytuacje są drastyczne. Jednak moim zdaniem dramaturgia współczesna porusza bardzo ważne problemy etyczne. Kiedyś było kino moralnego niepokoju, teraz jest przeniesienie podobnej refleksji do teatru. Uważam, że właśnie następuje bardzo ważny okres w dramaturgii polskiej i światowej. Dramaturdzy piszą o sprawach moralnych, bo to są problemy związane z pewną uczciwością, z koniecznością dokonywania wyborów. Opisują równocześnie współczesność, której właściwością jest to, że otacza nas drastyczność i osaczają media.
Zaproponował Pan zupełnie inną aranżację przestrzeni sali kameralnej. Widownia jest na jednym poziomie ze sceną i zbudowaną na niej piaskownicą. Czemu to ma służyć?
Z autorką scenografii Gajewską chcieliśmy, żeby te zabawy w piaskownicy było widać z krzeseł publiczności. Po drugie - metaforycznie to jest tak, jakbyśmy patrzyli na własną piaskownicę. Żeby widzowie byli bardzo blisko - jak rodzice obserwujący bawiące się dzieci.