Artykuły

Festiwal Dialogu Czterech Kultur - nasze okno na Europę i świat

- Nie jest powiedziane, że Festiwal Dialogu Czterech Kultur ma się składać z samych głównych dań. Żaden festiwal nie zapełnia swojego repertuaru samymi gwiazdami, bo nie miałby wtedy szans na promocję nowych artystów, którzy reprezentują wysoki poziom, a jeszcze nie są znani. Gwiazda to jest ktoś, wokół kogo się wszystko kręci, ale kto nie kręci wszystkim - mówi Piotr Trzaskalski, dyrektor artystyczny 6. Festiwalu Dialogu Czterech Kultur.

Dariusz Pawłowski: 6. Festiwal Dialogu Czterech Kultur już się rozpoczął. Można spróbować podsumować jego program. Co w pana ocenie się udało, a co nie?

Piotr Trzaskalski (dyrektor artystyczny 6. Festiwalu Dialogu Czterech Kultur) [na zdjęciu]: - Na razie udało się wszystko, co jest w naszym programie, czyli udało się zaprosić z każdej dziedziny sztuki wybitne nazwisko, spektakl czy inne wydarzenie artystyczne. Nie widzę żadnej pozycji w programie, która by odbiegała od tego, co wymyśliliśmy. Oczywiście, był zamach na znacznie więcej, ale w okresie przygotowawczym. Potem pieniądze i rzeczywistość nieco nasze zamierzenia zweryfikowały. A kilka projektów musiało przejść na przyszły rok.

Jakie to projekty?

- Na przykład koncert Donovana. Nie udało się w tym roku, ale wystąpi w Łodzi na następnym festiwalu. Trwają też rozmowy z Bobem Dylanem, który jest wśród naszych życzeń na rok przyszły.

Wspomniał pan o pieniądzach. W jakim stopniu one zweryfikowały program tego festiwalu?

- Na ten temat najlepiej wypowiedziałby się Maciej Okuński, dyrektor festiwalu. Pieniądze zawsze determinują możliwości festiwalu. Wiadomo, że obecność gwiazdy buduje rangę imprezy. Jeśli tych gwiazd jest więcej, to znaczy, że festiwal ma więcej pieniędzy. Nam się i tak dobrze współpracuje z prezydentem miasta, marszałkiem i wojewodą, zostaliśmy życzliwie potraktowani, dlatego mogliśmy zaprosić tych artystów, których zaprosiliśmy. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie podobnie.

Każda impreza, jak zawsze, znajdzie swoich zwolenników i przeciwników. Co pan powie malkontentom, którzy uważają, że w tym roku na festiwalu nie ma gwiazd?

- Żeby sobie zajrzeli do programu festiwalu. Nie jest też powiedziane, że Festiwal Dialogu Czterech Kultur ma się składać z samych głównych dań. Żaden festiwal nie zapełnia swojego repertuaru samymi gwiazdami, bo nie miałby wtedy szans na promocję nowych artystów, którzy reprezentują wysoki poziom, a jeszcze nie są znani. Gwiazda to jest ktoś, wokół kogo się wszystko kręci, ale kto nie kręci wszystkim.

Czy panu, jako filmowcowi, nie zabrakło na tegorocznym festiwalu jeszcze czegoś z filmem właśnie związanego?

- Nie zabrakło. Szczególnie dobrze wygląda bardzo wyczerpująca retrospektywa filmów Zbigniewa Rybczyńskiego. Niestety, Zbyszek nie mógł w tym roku przyjechać z Ameryki, ale może uda się za rok.

Są w programie także rzeczy, których bez festiwalu nie moglibyśmy zobaczyć.

- Absolutnie tak. Są wydarzenia, które powstają specjalnie na festiwal. I z nich też wynika coś, co zaprocentuje w przyszłości. Na przykład wybitny gitarzysta Tommy Emmanuel, który dał na początek festiwalu świetny koncert, skontaktuje nas ze znakomitym gitarzystą cygańskim, mieszkającym na stałe w Niemczech, i razem stworzą nową formację, którą być może zaprosimy na przyszły rok.

Czy program tegorocznego festiwalu rodził się sporach i kłótniach, czy też był dla wszystkich go tworzących oczywisty?

- Spory nie dotyczyły zjawisk bezspornych. Jeżeli okazywało się, że mogą do nas przyjechać Barbara Hendricks czy Alphaville, to nie było dyskusji. Cieszyliśmy się, że ci artyści znaleźli dla nas czas. Dyskusje toczyły się na temat tego, czy chcemy tę gwiazdę, czy inną. Ale gdy już było jasne, kto może przyjechać, sporów nie było. Jesteśmy dość zgraną ekipą ludzi, którzy funkcjonują już na tyle długo w kulturze i w działaniach artystycznych, że nie mamy aż tak bardzo odmiennych gustów. A to umożliwiało podejmowanie szybkich decyzji.

Żyjemy w czasach, kiedy to telewizja najbardziej decyduje o tym, czy jakaś impreza jest znana i wypromowana, czy też nie. Co trzeba zrobić, by Telewizja Polska bardziej zainteresowała się naszym festiwalem?

- Nie żyjemy w próżni. Media są zainteresowane teraz zupełnie inną aktywnością niż sztuka. Rozumiemy, że telewizja przestawiła się na inny kierunek niż kultura, ale to się kiedyś zmieni, jak sądzę. Natomiast zawsze trzeba robić festiwal na wysokim poziomie, zawsze trzeba się starać zaprosić maksymalną liczbę gwiazd - i wtedy automatycznie stajemy się partnerem do rozmów z telewizją. Myślę, że Festiwal Dialogu Czterech Kultur, obok Camerimage, to druga impreza w Łodzi, która ma tak duży zasięg, i która będzie naszym oknem na Europę i świat. A wtedy będziemy inaczej traktowani przez telewizję, nie tylko polską.

W tegorocznym programie niczego już zmienić nie można. W jakim kierunku, pana zdaniem, Festiwal Dialogu Czterech Kultur powinien ewoluować?

- Powinien pójść w kierunku, o którym mówi Barbara Knychalska, żona nieżyjącego pomysłodawcy festiwalu Witolda Knychalskiego, czyli traktowania czterech kultur jako punktu wyjścia, symbolicznego dialogu, który się odbywa ponad granicami. Chcemy więc wciągać w ten dialog różne kraje i narody, na przykład Irlandczyków, z którymi właśnie nawiązaliśmy kontakt. Mamy też bardzo ciekawy kontakt towarzysko-artystyczny z Wiedniem i Bremą. Chcemy to wszystko tak wykorzystać, by powstał festiwal paneuropejski, u którego podstaw będą cztery kultury, które stworzyły Łódź.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji