Artykuły

Tacy właśnie Polacy

"Albośmy to jacy, tacy..." w reż. Piotra Cieplaka w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Marzena Rutkowska w Tygodniku Ciechanowskim.

Rok 2007 ogłoszony został Rokiem Stanisława Wyspiańskiego. Stąd tyle przedstawień, wystaw, zdarzeń artystycznych związanych z tym twórcą.

Teatr Powszechny po zawirowaniach artystyczno-personalnych zakończył miniony sezon bardzo kontrowersyjnym przedstawieniem autorstwa znanego twórcy Piotra Cieplaka wg tekstów Wyspiańskiego. Część pierwsza przedstawienia grana jest na teatralnym dziedzińcu. Niewygodne ławy dia widzów ustawione zostały z trzech stron. Po czwartej ni to scena, ni to estrada. Widz ma możliwość popatrzenia sobie na teatralne "bebechy". Widać bowiem przez okna głównego budynku.czekających na wyjście na scenę aktorów, fragmenty dekoracji i teatralnych pomieszczeń. Przyglądając się tej scenerii, nie można nie zauważyć podium - estrady dia orkiestry. Spektaklowi w tej części towarzyszy bardzo interesująca muzyka zespołu "Czerwie". Pierwsze takty muzyki i na scenę-estradę wchodzą aktorzy. Mariusz Benoit dokonuje wprowadzenia do "Wesela" fragmentem "Akropolis". Ten poważny tekst przerwany zostanie wkroczeniem pijanych, rozkrzyczanych weselników. Dla nich nie ma powagi chwili. Oni sami dla siebie są najważniejsi. Krzyczą, piją, tańczą i śpiewają. Bo to współcześni Polacy. Właśnie tacy. Od tej pory przez pierwszą część przedstawienia taki Polak będzie jego bohaterem. Polak prymitywny, głupi i pijany. Polak polityczno-połeczny, amator, którego znakiem firmowym Staje się brak profesjonalizmu i arogancja. Polak na dobre zainfekowany został wszechobecną agresją i brakiem odpowiedzialności.

A to wtaśnie tacy Polacy kreowani przez Szczerbińskiego, Piszczatowskiego, Kaczora, Maciejewskiego i Packa. Nic więc dziwnego, że taki konterfekt "polactwa" zaskakuje widza. W kolejności denerwuje go i prowokuje do pytania - czy naprawdę tacy jesteśmy?

Odpowiedź nasuwa się szybko choćby w ostatniej odsłonie polityczno-spoleczno-personalnych zawirowań. Udowadniają one nam, że jesteśmy narodem niesubordynowanym, kłótliwym, zawistnym, nieodpowiedzialnym. To bardzo gorzki obraz, ale w dużej mierze prawdziwy. Widz bardzo szybko snuje refleksje, zawstydza się, próbuje się buntować. W konsekwencji jakby nieruchomieje z przerażenia i wstydu. Bo reżyser i aktorzy są bezlitośni. Zachęcają do refleksji i zadawania sobie trudnych pytań. Wszystko w ostrej konwencji scenicznej i dość brutalnym języku. Nie oszczędzą widza, pokazując nasze fobie narodowe, nasze lęki i kompleksy. Spektakl sprawia, że jako widzowie - Polacy odarci zostajemy niemal ze wszystkiego. Reżyser bez skrupułów pokazuje nasze narodowe "przywary", kłótliwość, arogancję, egotyzm, inercję, nasze problemy z Żydami, w ogóle pokazuje naszą przeszłość, z którą nie bardzo potrafimy sobie poradzić.

Spektakl jest rodzajem narodowego SOS, które ma nas przestrzec, przerazić, wstrząsnąć, wezwać do opamiętania. To bardzo trudne i gorzkie przedstawienie. Mądre, pouczające. Ma jednak pewne mankamenty Nie udało się reżyserowi uniknąć zbyt nachalnej publicystyki. Naprawdę przedstawienie mogłoby się odbyć bez wątku Michnika, Rospudy, czy trochę rynsztokowego języka. I tak Polaków portret własny byłby pełen, soczysty W swych barwach, prawdziwy.

Piotr Cieplak łamie teatralne kanony i konwencje. W drugiej części spektaklu zaprasza widza z dziedzińca do teatralnej sali. Zamienia szaloną, rozedrganą współczesną rzeczywistość na sceniczny bezruch. Pojawia się staranny kostium z epoki. Jest diametralnie różna konwencja interpretacyjna tekstu. To pewna odmiana teatru rapsodycznego z kultem słowa. Aktorzy z pietyzmem cyzelują tekst. Bezruch, niemoc, stagnacja. Nie rna muzyki. Nie przybywa chochoł. Nie ma sygnału do zrywu i przebudzenia. Bo wszystkich "chyciło spanie".

I chyba właśnie ta. cisza, ten bezruch i inercja są jeszcze bardziej tragiczne aniżeli rozpasanie części pierwszej. Nie przychodzi z pomocą widzowi ani autor, ani reżyser. Pewne problemy musimy po refleksji i opamiętaniu rozwiązać sami. To bardzo gorzkie, ale jakże prawdziwe. Dlatego drażni, dziwi, denerwuje.

Przedstawienie podzieliło nie tylko widzów, ale i krytyków. Jest zachwyt, ale i oburzenie. Jest negacja i akceptacja. Jak to w życiu. Jednak najważniejsze jest to, że spektakl nie pozostawia widza obojętnym. I mimo licznych zapożyczeń literacko-teatralnych trzeba to przedstawienie obejrzeć. Jego walory podbija muzyka jarmarczna, kolorystyka, kiczowatość inscenizacyjnych rozwiązań, bogactwo i niezwykłość pojawiających się postaci. To naprawdę ważny spektakl!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji