Artykuły

Sto pięćdziesiąt wzruszeń

VI Festiwal Dialogu Czterech Kultur w Łodzi. Pisze Dariusz Pawłowski w Dzienniku Łódzkim.

Głos z nieba - jak nazywany jest w swojej ojczyźnie, Izraelu, David D'Or - zakończy w niedzielę szóstą edycję Festiwalu Dialogu Czterech Kultur. Trzeba jednak przyznać, że na tegorocznej imprezie takich głosów i wydarzeń z najwyższej półki było więcej. Wśród stu pięćdziesięciu imprez, jakie przygotowali organizatorzy, każdy mógł znaleźć coś dla siebie.

Pomysłodawca festiwalu, nieżyjący już Witold Knychalski, odwołał się do korzeni Łodzi, którą tworzyły kultury polska, żydowska, niemiecka i rosyjska. Chyba nie przypuszczał - i to jest być może największym dokonaniem tego festiwalu - że po kilku latach ta wielokulturowość Łodzi zostanie tak mocno przypomniana, uświadomiona i stanie się oczywista. Że wszyscy będą o niej mówić. Żona Witolda Knychalskiego, Barbara, dodaje dziś, że festiwal powinien traktować cztery kultury jako punkt wyjścia, symboliczny dialog, który się odbywa ponad granicami państw. Tegoroczna impreza w dużej mierze już spełniła te oczekiwania.

Gitara na rozpęd

Festiwal już rozpęd miał niesamowity. Przed oficjalnym rozpoczęciem imprezy dwa koncerty dał australijski wirtuoz gitary, Tommy Emmanuel. Ujął wszystkich nie tylko swoim mistrzostwem, ale i serdecznością, skromnością i nie schodzącym z ust uśmiechem. Na scenie Filharmonii Łódzkiej udowodnił, że jest gitarzystą rewelacyjnym i wyjątkowym. Grał całym sobą, odważnie, niezwykle pomysłowo, z doskonałym wyczuciem rytmu i muzykalnością. Serwował muzyczne żarty, bawił się tym, co robił, widać było, że naprawdę kocha to, co robi. I dwoił się i troił grając kolejne utwory. Stając przed mikrofonem tylko z gitarą, sprawiał wrażenie, jakby miał z sobą cały zespół.

52-letni muzyk w rodzinnej Australii jest legendą, artystą niezwykle cenionym na całym świecie, a przez gitarzystów uznawanym niemal za boga. Wypracował własny, wyjątkowy styl gry zwany finger style, przypominający sposób grania na pianinie. Nic dziwnego, że na widowni było wielu łódzkich muzyków, koncert był magnesem także dla świetnego polskiego gitarzysty, Grzegorza Skawińskiego z Kombii, który specjalnie na występ Emmanuela przyjechał do Łodzi.

Tommy Emmanuel wyraźnie dobrze się czuł na łódzkiej scenie. Do tego stopnia, że zadeklarował, iż chętnie do Łodzi wróci. Być może nawet w przyszłym roku. Zaproponował bowiem, że mógłby zagrać wspólny koncert z moim dobrym znajomym, znakomitym gitarzystą cygańskim mieszkającym w Niemczech. Jeśli Emmanuel chce z nim grać, to można w ciemno brać obu. Koncert na pewno będzie świetny.

Każdy kolejny dzień przynosił coraz więcej atrakcyjnych imprez. Świetna okazała się wystawa "Sztuka buntu" malarstwa drugiej awangardy rosyjskiej ze zbiorów Kendy i Jacoba Bar-Gera. Kenda Bar-Ger jest Żydówką, urodziła się w Łodzi, ale mieszka w Niemczech, tam stworzyła swoją galerię i kolekcjonuje rosyjską sztukę niezależną z epoki komunizmu. W pałacu Poznańskiego pokazano 59 prac, głównie z lat 60. i 70. ubiegłego wieku. Stylistycznie artyści odwołują się w nich do konstruktywizmu, surrealizmu i konceptualnych gier z realizmem. Wystawa jest nie tylko wielce interesująca, ale i cenna. Niektóre nazwiska (na przykład Ilja Kabakow) znane są na ogólnoświatowym rynku dzieł sztuki i mają tam swoją wysoką pozycję. Warto zwrócić uwagę na ślady zniszczeń, jakich doznawały te prace w czasie wywożenia z ZSRR - niekiedy były bowiem w wymyślny sposób przemycane. Wśród gości wernisażu była też Grażyna Kulczyk, poznańska bizneswoman i miłośniczka sztuki, była żona Jana Kulczyka. Co ważne - wystawę można jeszcze oglądać do 14 października.

Melomani po żywiołowym Emmanuelu mieli wspaniałe wytchnienie - na koncercie w kościele św. Mateusza bardzo zdolnej polskiej wokalistki jazzowej Agi Zaryan. Nieczęsto dziś mamy do czynienia z taką wykonawczą kulturą, spokojem i umiejętnościami. Polska Diana Krall wykazała się również perfekcyjnym warsztatem, prawdziwą miłością do muzyki, dużą klasą i eleganckim stylem. Artystka nie siliła się na umizgiwanie do publiczności, nie stosowała tanich chwytów. Po prostu pięknie śpiewała i była sobą. Nic dziwnego, że zgromadzona na koncercie liczna publiczność zgotowała jej długotrwałe owacje.

Czarna Callas

Podobnie żywo i owacyjnie widzowie nagrodzili Barbarę Hendricks, która wystąpiła w Filharmonii Łódzkiej, zmuszając śpiewaczkę do trzykrotnego bisowania. To jeden z najwybitniejszych współczesnych sopranów - artystka nazywana jest nawet "czarną Callas". Jej każdy występ jest wydarzeniem, nie inaczej było i w Łodzi. Wspaniały głos, piękny repertuar, uroda, klasa i wrażliwość czynią z niej artystkę nie tylko czterech, ale wszystkich kultur. Dla wielu jej występ był zapewne największym wydarzeniem tegorocznego festiwalu.

Dużym wydarzeniem okazał się także przegląd filmów Zbigniewa Rybczyńskiego. Artysta, mieszkający w Stanach Zjednoczonych, nie mógł niestety do Łodzi przyjechać (być uda się go sprowadzić za rok). Jednak prezentacja jego twórczości dobrana została znakomicie, kinomani mogli zobaczyć filmy, które trudno poznać w innych okolicznościach. Nie był więc zaskoczeniem fakt, że poszczególne projekcje gromadziły bardzo liczne grono odbiorców.

Kto chciał poszukać, znajdował w programie festiwalu prawdziwe perły i atrakcje. Do takich należał wspaniały występ młodej skrzypaczki Agaty Szymczewskiej, laureatki XIII Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego. Artystka zagrała Koncert skrzypcowy d-moll Jeana Sibeliusa. Dała popis techniki i ambitnego podejścia do wykonywanej kompozycji. Towarzyszyła jej Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Łódzkiej pod dyrekcją Tadeusza Wojciechowskiego, która w drugiej części wieczoru udanie odegrała I Symfonię c-moll Johannesa Brahmsa.

Odmienny żywioł reprezentowała występująca w Manufakturze rumuńska orkiestra Fanfara Ciocarlia. To zespół wykorzystujący instrumenty dęte i perkusyjne, a wykonujący tradycyjną muzykę ludową Bałkanów. Swoją energią natychmiast porwali słuchaczy, dając wszystkim chwile doskonałej zabawy.

Manufaktura miała też szczęście do prezentacji spektaklu Polskiego Teatru Tańca "Walka karnawału z postem" w choreografii Ewy Wycichowskiej. Równie udany był pokaz opery "Hrabina" Stanisława Moniuszki w reżyserii Kazimierza Kowalskiego. W tytułowej roli została obsadzona Anna Cymmerman, a na scenie łódzkiej opery widowisko będzie miało premierę 29 i 30 września. W Manufakturze także śpiewał i tańczył Zespół Pieśni i Tańca "Mazowsze". Mniej szczęścia do Manufaktury miał nowy projekt łódzkiego muzyka Ziemka Kosmowskiego, wsparty przez wokalistę T. Love Muńka Staszczyka - Kosmofski. Mniej szczęścia do pogody - bo deszcz przegonił widzów, ale nie do niebanalnych muzycznych pomysłów.

Teatromani mogli się cieszyć bardzo interesującą propozycją Teatru Chorea "Śpiewy Eurypidesa", tradycyjnym i rzetelnym przedstawieniem "The Father" The Cameri Theatre z Izraela oraz przede wszystkim zaskakującą, pełną oryginalnych pomysłów "Iwoną, księżniczką Burgunda" Teatru Dramatycznego im. Szaniawskiego z Wałbrzycha. Swoje premiery na festiwal przygotowały też łódzkie teatry: Nowy i im. Jaracza. A chwile dla siebie mieli również miłośnicy klubowego grania - wystarczy wymienić koncerty Bassistars Orchestra i Mikołaj Trzaska Quartet w klubie Jazzga czy Mazoll Tow w Łodzi Kaliskiej.

Jeszcze nie koniec

A to jeszcze nie koniec. Uczestnicy festiwalu nie powinni pominąć dzisiejszych występów pianisty Ning Ana w Filharmonii Łódzkiej, Piątego Teatru z Omska z "Ożenkiem" Gogola w Teatrze Powszechnym, zespołu Alphaville [na zdjęciu] w Manufakturze i rewelacyjnego norweskiego jazzmana Nilsa Pettera Molvaera w kościele św. Mateusza. Jutro warto się wybrać na wystawę fotografii Evy Rubinstein w Muzeum Historii Miasta Łodzi, recital pianisty Edwarda Auera także w pałacu Poznańskiego lub koncert "Etniczne brzmienie kultur" w Manufakturze z udziałem Żywiołaka, Dr Bajana i Funk'n'steina. A ostatniego dnia festiwalu, w niedzielę, czekają na nas m. in. koncert pianistów Edwarda Auera i Markusa Groha oraz Lwowskiej Orkiestry Symfonicznej w Filharmonii Łódzkiej, no i wspomniany piosenkarz David D'Or, któremu będzie towarzyszył balet ognia.

Warto też zauważyć, że festiwal wychodzi coraz śmielej poza Łódź. W tym roku festiwalowe imprezy gościły choćby w Rawie Mazowieckiej, Gałkowie Dużym, Koluszkach, Pabianicach, Łowiczu i Buczku. To ważne, bo "wciągając" do swoich działań inne miejscowości naszego regionu z jednej strony integruje je z Łodzią i ze sobą, a z drugiej - sam zyskuje na znaczeniu.

Festiwal zaproponował imprezy w wielu miejscach, właściwie z każdej dziedziny sztuki, wzbogacając je panelami dyskusyjnymi, i nagromadził ich tyle, że niemożliwością było zobaczyć wszystko. Nadmiar bogactwa jest jednym z atutów tej imprezy. Tego rodzaju ból głowy chciałoby się przecież mieć w Łodzi w każdym miesiącu. Na tym właśnie zresztą ma polegać tego rodzaju festiwal, żeby było dużo, bogato i żeby każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Czego by się chciało więcej? Jak zawsze: jeszcze więcej światowych gwiazd, jeszcze więcej wydarzeń, jeszcze więcej niespodzianek, produkcji realizowanych specjalnie na festiwal i zaskakujących, wielokulturowych połączeń. Przydałoby się, żeby festiwal jeszcze bardziej istniał w mieście. To apel nie tylko do organizatorów, ale i władz Łodzi. Piotrkowska i miasto powinny przecież "pękać" od wszelkich śladów trwania festiwalu, od licznych banerów, billboardów, rozmaitych form promocji, rozbudowanej struktury dystrybucji biletów. Chciałoby się, żeby całe miasto żyło tym festiwalem. Jeszcze bardziej.

Co za rok? Organizatorzy tegorocznej edycji zapowiadają, że raczej pewny jest występ Jasona Donovana, popularnego australijskiego piosenkarza i aktora, znanego z takich przebojów, jak "Too Many Broken Hearts", "Nothing Can Divide Us" czy "Sealed With A Kiss". Ponieważ przyszłorocznej edycji ma patronować kultura żydowska, wśród życzeń jest Bob Dylan. Warto dalej marzyć. Bo skoro kultura żydowska, to może warto by pomyśleć o Johnie Zornie lub Davie Douglasie dla miłośników jazzu? A gdyby się udało namówić - i znaleźć na to sponsorów - do zaśpiewania Barbrę Streisand? Festiwal Dialogu Czterech Kultur może jeszcze bardzo wiele wielkich rzeczy dokonać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji