Artykuły

Jeden z "nich"?

"Lęki poranne" w reż. Ingmara Villqista w Teatrze Nowym w Zabrzu. Pisze Krzysztof Karwat w Śląsku.

Trzydzieści lat temu, krótko po śmierci Stanisława Grochowiaka, mało wówczas doświadczony reżyser Tomasz Zygadło wystawił w Teatrze Telewizji "Lęki poranne". To było duże wydarzenie i świetne przedstawienie, z plejadą wybitnych aktorów, ze znakomitym Romanem Wilhelmim w roli głównej. Ingmar Villqist po swoim spektaklu, dziękując zabrzańskim aktorom za trud, jaki ponieśli podczas prób, wspomniał o tym widowisku i o wielkim wrażemu, jakie ono na nim, wówczas ledwie licealiście, wywarło. Dlatego - wyznał - postanowił zmierzyć się z tym tekstem, trochę zapomnianym, rzadko wystawianym, choć akurat niedawno sięgnął po "Lęki..." teatr częstochowski. Ale czy to był rzeczywiście jedyny motyw? Czy chodziło wyłącznie o sentymentalny powrót do emocji sprzed lat, tym razem przywołanych na "własny rachunek"?

Oczywiście, nie mamy powodów, by nie wierzyć Villqistowi. Warto jednak dopowiedzieć, że ten typ literatury, jaką reprezentują Lęki poranne, generacja Villqista (czyli również niżej podpisanego!) czytała w swej młodości wyłącznie jako poetyckie parabole. Mniej nas obchodził - inna rzecz, że akurat u Grochowiaka ledwie naszkicowany - "konkret społeczno-obyczajowy". Wprawdzie wiedzieliśmy, że "poeci przeklęci" - jeśli przyjmiemy, że do tej kategorii zaliczymy także autora Chłopców i Szachów - tęgo piją wódkę, lecz któż by z nas śmiał twórczość Hłasków, Stachurów czy innych Wojaczków oceniać poprzez pryzmat choroby alkoholowej. Gorzała, owszem, była "atrybutem" życia tych pisarzy, była też "widoczna" w ich dziełach. Ale - na litość Boską - w naszej ocenie nie przybierała formy dramatis personae. Może się myliliśmy, bo przecież Lęki to rzecz o alkoholiku

1 o alkoholu? A jednak - nie tylko. Bo jednak można widzieć w nich przede wszystkim metaforę samotności, społecznego wykluczenia, cichego, skrytego cierpienia. I właśnie tym tropem -chciałoby się powiedzieć: "młodzieńczym" - poszedł Villqist. Mało tego -w głównym bohaterze, Alfie, znalazł bliskiego krewnego postaci, które zaludniają świat jego dramatów. Villqist wszedł w stylistykę swoich dramatów i swoich spektakli. No, i udało się. To jest dobre przedstawienie.

Reżysera wydatnie wspomógł scenograf Jerzy Kalina, który z kliniki lalek, w jakiej schował się przed światem Alf, uczynił także duchową przestrzeń głównego bohatera. Lalki wychylające się z dyskretnie rozświetlanych, innym razem przygaszanych półek i regałów, czynią tę rzeczywistość tyleż realną, co i metafizyczną (nie tylko psychodeliczną czy deliryczną!), tym bardziej że świat chorych pacynek i marionetek zaludniają także - dopiero po jakimś czasie się orientujemy! - zamarli w bezruchu aktorzy, postacie, które nagle ożywają, by stać się częścią codzienności Alfa. A jest to codzienność, by tak powiedzieć, pospolita, zwyczajna, jakaś taka peerelowska, z jej nudą i tylko .chwilowymi uniesieniami i emocjami. Taki też jest Alf. Zwyczajny, szary, jeden z wielu (kostiumy Julii Kornackiej tylko to wrażenie wzmacniają). Moglibyśmy go spotykać na ulicy codziennie i nigdy z jej nieokreśloności i anonimowości nie wyłowilibyśmy go, nie zapamiętali. Jeden z nas? Czy jeden z "nich"? No właśnie. Czy jest to spektakl - powtórzmy - o alkoholiku i alkoholizmie? Śmiem twierdzić, że nie. Alkohol jest tylko pewnym znakiem, figurą, w najlepszym przypadku - katalizatorem i bezdennej samotności, i niepotrzebnego, bo beznadziejnego uniesienia euforycznego (w jednej z najlepszych scen spektaklu Kola Brynion - bardzo dobry Andrzej Lipski - wyskakuje na stół i snuje niczym, za przeproszeniem, Kordian na szczycie Mont Blanc wizje lepszej przyszłości, żałosne, ale i jakoś dziwnie wzruszające). Słowem - Villqistowi udało się uciec od dosłowności, choć nie rezygnuje z rodzajowości, ze szczegółów i szczególików właściwych epoce, w której Lęki... zostały napisane. To nie jest jeszcze jeden spektakl o tym, jak używki degradują jednostkę i czynią z naszej kultury "podkulturę" czy "subkulturę" wygnańców z "normalnego życia". To nie jest rzecz "ku przestrodze". Ani odrobiny w niej dydaktyzmu i moralizatorstwa. Dominuje, ba, cały czas na scenie panuje, nastrój niepokoju, balansowania na granicy jawy i snu, ale nie "klasycznie" pijackiego (intrygujące, bezbłędnie mieszczące się w stylistyce spektaklu takty muzyczne dołożyła Marzena Mikuła-Drabek).

Jak tylu bohaterów sztuk Villqista - cierpi, ale jak oni nie umiałby, nie chciałby nazwać swego losu "tragicznym". To my, widzowie, mamy "drżeć" i "bać się". Nawet bezgłośnie zatkać. To ważna rola w dorobku Mariana Wiśniewskiego. Może najważniejsza? A jednak w chwilach, gdy rozedrganie duszy Alfa trzeba uwyraźnić i gestem wyeksplikować, Wiśniewski nie wychodzi poza standard i stereotyp, a już na pewno rzadko udaje mu się uderzać w tony metafizyczne. Chciałoby się powiedzieć - jest momentami zbyt "dosłowny".

Inaczej Renata Spinek, grająca znacznie mniej ważną rolę Żony. Ach, gdybyż pozostali aktorzy zabrzańscy, właśnie jak Spinek w scenie, gdy sarkastycznie manifestuje Alfowi niemalże pogardę i lekceważenie, uciekli z narzuconej przez kostium i scenograficzny detal pozoru realizmu, i niejako też sztafaż dosłowności skontrapunktowali. Niestety, to nie zawsze się udaje Jarosławowi Karpukowi (Med), który na dodatek w dniu premiery miał kłopoty z dykcją, Dagmarze Ziai (Panna Fru-ze) czy Marcinowi Koceli (Opas). Andrzej Kroczyński (Bis) poprawnie dodaje swej postaci demoniczności. Nie tyle jest "alter ego" Alfa, co raczej "diabłem", jaki w nim tkwi. Wyrazista, choć grubymi kreskami narysowana, jest Bednarzowa - prosta, ale nie prostacka kobieta z "ludu pracującego", próbująca zrozumieć i prawdziwie współczuć Alfowi (Jolanta Niestrój-Malisz).

Aktorstwo nie jest złe, ale chciałoby się, by było jeszcze lepsze, bo poetycka konwencja spektaklu tego się wręcz domaga. No i jeszcze jedna rzecz, na którą ani realizatorzy, ani aktorzy wpływu jednak mieć nie mogli. Twierdze, że w innych warunkach ten sam spektakl znacznie by zyskał. Niestety, w Zabrzu nie ma sceny kameralnej . A to jest spektakl, który domaga się intymności i bliskiego kontaktu z widzem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji