Trzy wesela
I Międzynarodowy Festiwal Teatralny "Miasto" w Legnicy. Pisze Krzysztof Kucharski w Słowie Polskim Gazecie Wrocławskiej.
Przepięknym pokazem kostiumów i fragmentów scenografii w starej hali fabrycznej przy ul. Jagiellońskiej zakończył się 16 września I Międzynarodowy Festiwal Teatralny "Miasto".
Drugiego takiego festiwalu nie ma w Europie i pewnie na świecie - jest świętem prapremier, a każdy z uczestników swój spektakl wkomponował w nienaturalną, wydawałoby się, dla teatru przestrzeń.
W ruch poszły: nieczynne hale fabryczne, była dyskoteka (Letni Teatr), przedwojenny teatr varietes, magazyny, sala dawnego Wojewódzkiego Domu Kultury, kościół i bunkier. Dla wielu widzów te miejsca były odkryciem, choć przechodzą obok nich na co dzień obojętnie.
Mnie zauroczyło wnętrze byłej hali magazynowej Milany przy ulicy Ściegiennego. Tam w czynną zabawę w teatr, poprzedzoną warsztatami, wciągnęli młodych (i nie tylko) legniczan twórcy włoskiego Stalker Teatro z Włoch.
Każdy festiwal kusi do sporządzania rankingów. To zmora nałogowych oglądaczy. Na mnie największe wrażenie zrobił bardzo poetycki spektakl Teatru Nowa Łaźnia Bartosza Szydłowskiego z Nowej Huty. Tu muszę wtrącić małe zastrzeżenie - piszę moją relację przed spektaklami: Teatru.doc z Moskwy i wrocławskiego Ad Spectatores oraz poznańskiego Teatru Ustausta, których spektakle kończyły festiwal - o nich jutro krótki aneks.
Krakowianie pokazali "Krwawe gody" oparte na tekście Federico Garcii Lorki. Z bardzo twórczą scenografią Małgorzaty Szydłowskiej, niezwykle klimatyczną muzyką graną i śpiewaną na żywo przez cygański zespół Kale Jakha (Czarne Oczy) i fantastycznym solistą Adamem Kozłowskim. Spektakl oparty na bardzo prostym pomyśle - nożu, który wyznacza granicę między życiem a śmiercią. Wedle jednej z cygańskich (czy romskich, jak wymaga poprawność językowa) legend ludzie po śmierci zmieniają się w ptaki. Takie właśnie tirli-tirli buduje poetycką konwencję tego artystycznego zdarzenia. Na publiczności i obserwatorach właśnie ten spektakl zrobił największe wrażenie. Bardzo dobrze w tych ocenach wypadła też premiera legniczan "Łemko", o której przed następnym wejściem na afisz napiszę oddzielnie.
Trochę rozczarowali mnie Gruzini (Teatraluri Sardami) z "Przemianą" Kafki. Usprawiedliwia ich jednak fakt, że przyjechali ze spektaklem zastępczym, po wypadku swojego lidera, który do Legnicy przygotowywał specjalną premierę. Publiczności bardzo podobała się amerykańska wersja (własny scenariusz) "Ożenku" Gogola z trzema pannami młodymi. Jeśli dodać wesele Lorki (Nowa Łaźnia) i łemkowskie wesele gospodarzy (Teatr Modrzejewskiej), to na festiwalu były trzy wesela. Wszystkie powinności weselnego gościa spełniałem, jak umiałem.