Artykuły

Kac po sekcie

"Pani Bóg Halina" w reż. Marii Spiss w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Porzuceni, zagubieni, zatopieni we wspomnieniach. Tacy są bohaterowie krakowskiego spektaklu "Pani Bóg Halina" w Starym Teatrze opowiadający o swoim życiu w sekcie.

Nieustanny haj, świadomość przynależności do grupy wybrańców, która nas akceptuje. I najważniejsze - pewność, że posiedliśmy "prawdę", jedyną, niepodważalną, niedostępną dla ludzi pochłoniętych codziennym życiem. Wszystko to jest możliwe dzięki sektom. Zielonoświątkowcy, Moon, Rodzina, Himavanti, Niebo Bogdana Kacmajora, pięcioosobowy kościół egzaltowanej mitomanki Pani Bóg Haliny - dróg do jedynej "prawdy" jest wiele. Ale mechanizm ten sam. Niezobowiązująca rozmowa: "Spróbuj, zawsze możesz się wycofać", a potem kilka tygodni, miesięcy, lat absolutnego odlotu. I zanim się zorientujesz, sprzedałeś dom, straciłaś pracę, zerwałeś z rodziną, urodziłaś trójkę dzieci 14-latkowi wskazanemu ci przez guru na męża.

Gdyby spektakl "Pani Bóg Halina" w reżyserii Marii Spiss nie opierał się na autentycznych reportażach, można by pomyśleć, że to spolszczona adaptacja "Możliwości wyspy" Michela Houellebecqa albo że Pilch i Grochola próbowali napisać razem cykl opowiadań fantasy. Historie zebrane przez Marka Millera w książce "Sekta. Made in Poland" (powstałej w Laboratorium Reportażu przy Wydziale Dziennikarstwa UW) pełne są obyczajowych i cywilizacyjnych absurdów, dziwacznych obrzędów stylizowanych na prasłowiańskie, buddyjskie, starogreckie.

Atmosfera spektaklu jest swobodna niby na uniwersyteckim seminarium czy spotkaniu grupy wsparcia. Siódemka bohaterów w asyście dziennikarza (Zbigniew Ruciński) opowiada o swoich doświadczeniach z sektami. Rozsadzani na teatralnych siedzeniach naprzeciwko widzów wydają się bliscy i zwyczajni. Ktoś z nich wychodzi w pół zdania, ktoś komentuje wypowiedzi pozostałych gości, ktoś żartuje, przerywa, ustępuje miejsca nowo przybyłym. Postaci widzą się nawzajem, słuchają, reagują, czuć między nimi solidarność i wrażliwość ludzi, którzy wyszli z tego samego... koszmaru? Nie tak wspominają swoją przynależność do sekt. Oni żyją tamtymi wydarzeniami jak dusze, które nie zauważyły swojej śmierci.

Podstarzała hipiska Krystyna (Magda Jarosz) wygląda na kobietę przebudzoną nagle ze snu. Wszystko, co opowiada o swojej guru ("Boże Pani Tas Halino bądź błogosławiona") jest dla niej jeszcze na wpół realne. Okazuje się najbardziej intensywnym doświadczeniem, jakiego doznała w samotnym życiu. Pozbawiona więzi z maleńką wspólnotą dziwaków - ginie we wspomnieniach, coraz bardziej oddalając się od rzeczywistości. Rozszczebiotane dziewczyny (Lidia Duda i Iwona Budner) w relacji z "Kursu cudów" nie mogą się nadziwić, że przydarzyło się im coś tak cudownego i głupiego zarazem.

Jest i guru. Uzdrowiciel i twórca wspólnoty Niebo Bogdan Kacmajor (Mieczysław Grąbka) o swojej docenionej przez Boga "fajności" mówi z rozbrajającą nonszalancją. To równy chłop, brat łata, ciepły, ale stanowczy, przemawiający niby ojciec Rydzyk na zamkniętych zajęciach ze studentami. Do wyznawcy Nieba artysty totartu Zbigniewa Sajnóga (Jerzy Święch) kieruje nawet słynne Rydzykowe: "Ja ci dam!".

W śmieszne historyjki wdziera się w końcu wyznanie Tadeusza z Himavanti (Zbigniew Kosowski). Przychodzi z zewnątrz, spóźniony, rozedrgany, siada na pierwszym wolnym miejscu, nie bacząc, że zasłania pozostałych aktorów. Nastrój się zmienia, zderzamy się z dramatyczną spowiedzią człowieka, który stracił wszystko, szukając prawdziwego kontaktu z Bogiem.

Marii Spiss udało się pokazać, że doświadczenie kontaktu z sektą to niekończąca się historia. Ci, którym udało się wyjść, nie są w stanie odciąć się od przeszłości. To przebudzeni lunatycy noszący w sobie zarówno wstyd, jak i pamięć uniesień. Nie potrafią nienawidzić cwaniaków, którzy ich oszukali.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji