Artykuły

Mewa, czyli rzecz o artyście

Mamy urodzaj na "Mewę" Czechowa. Grana jest w Teatrze Polskim w Poznaniu, w Teatrze im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu, a do tego mogliśmy obejrzeć wersję baletową z Sankt Petersburga - po występach gościnnych Sanktpetersburskiego Teatru Baletu Borysa Ejfmana w Poznaniu pisze Stefan Drajewski w Głosie Wielkopolskim.

Wszyscy realizatorzy po swojemu starają się odczytać tekst "Mewy" na nowo. Paweł Szkotak ledwo dotyka tematu konfliktu starej sztuki z nową. Więcej uwagi poświęca temu zagadnieniu Grzegorz Wiśniewski w kaliskiej inscenizacji dramatu.

Boris Ejfman natomiast niemal zupełnie skoncentrował się na tym konflikcie. Niewątpliwie pomógł mu w tym zabieg czysto formalny: Konstanty Trieplew i Boris Trigorin nie są w jego wizji literatami, ale choreografami. Akcja nie rozgrywa się, jak w oryginale, w prowincjonalnym majątku, ale w sali baletowej.

Ejfman zrezygnował z rozmachu i przepychu inscenizacyjnego, do którego nas wcześniej przyzwyczaił. Postawił na psychologię. Na scenie oglądamy konflikt między Trieplewem (młody choreograf) a Trigorinem (stary choreograf), Niną (młoda tancerka) a Iriną (zasłużona primabalerina).

Choreografowie toczą między sobą walkę o rząd dusz w balecie, ale i o Ninę. Trigorin ma świadomość, że konserwowanie tradycji nie wystarczy, że trzeba się otworzyć na to, co nowe i inne. Trieplew jest bardziej nieprzejednany, za co płaci wysoką cenę - wraca do pu-dełk, z którego wyfrunął na początku przedstawienia.

Ejfman pokazał w "Mewie" nowe oblicze swojego teatru. Pozostając wierny sobie, odwołuje się do nowych prądów w teatrze tańca. Adaptuje je i filtruje przez własną wyobraźnię.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji