Zdobywanie Daria Fo
Zapowiadana od dawna premiera w Teatrze Kana wreszcie stała się faktem. "J.P. zdobywa Amerykę" to tekst Daria Fo, w którym wioski noblista próbuje potwierdzić swój wizerunek skandalisty, prześmiewcy i kontestatora tradycyjnych wartości kultury europejskiej. Kanibalizm, wybujały hedonizm i inne ekstremalne stany ducha i ciała wzmacniają aurę libertyńskiej kpiny z tego, co zwykliśmy uznawać za nienaruszalne.
Przedstawienie buduje Duczyński z rzadką precyzją ze słów, które wspomaga bardzo oszczędny zestaw rekwizytów (gitara, miotła, bęben), a co jakiś czas wystukiwany na bębnie rytm można uznać za dźwiękową kwintesencję osi konstrukcyjnej spektaklu: rytmu właśnie.
Jednak przedstawienie Zygmunta Duczyńskiego pozostaje do końca jedynie świetnie pod względem warsztatowym zinstrumentowaną partyturą. Docenić trzeba aktorskie rzemiosło Sławoja Golańskiego. Dzięki niemu spektakl istotnie okazuje się wielobarwnym i dosłownie wielogłosowym (Golański naśladuje wiele innych postaci poza tytułowym J.P.) monodramem. Jednak realizacja w "Kanie" nie ratuje tekstu, który choć obrazowy i momentami zabawny nie przynosi spodziewanych prowokacji intelektualnych. Pozostaje swego rodzaju pamiętnikiem łotrzyka i obieżyświata kierującym się instynktem samozachowawczym. Golański wyostrza środki wyrazu, jego brawura graniczy momentami z parodią odtwarzanych postaci, która teatralnie smakuje, ale nie ratuje materiału literackiego przed porażką.
Może nie tak się zdobywa Daria Fo? A może to gra nie warta świeczki...?