Artykuły

Barbara Szcześniak potrafi mocno oparzyć

"Wesela w domu" w reż. Katarzyny Raduszyńskiej w Teatrze Powszechnym w Łodzi. Pisze Michał Lenarciński w Dzienniku Łódzkim.

Barbara Szcześniak, jedna z najbardziej lubianych przez łodzian aktorek, filar Teatru Powszechnego, wzięła inicjatywę w swoje ręce i zamiast czekać na wielką rolę, znalazła ją sobie sama. W ramach Sceny Inicjatyw Artystycznych w macierzystym teatrze doprowadziła do wystawienia "Wesel w domu" - monodramu, który sama zaadaptowała na podstawie prozy Bohumila Hrabala. Reżysersko spektakl wsparła młoda artystka - Katarzyna Raduszyńska.

Tekst, jak to u Hrabala, pełen humoru, przeszyty nićmi refleksji o znaczeniu uczuć i sensie życia. Na te nici nanizany jest los głównej bohaterki - żony Hrabala. Obraz układa się zabawny i gorzki zarazem, choć śledzimy proces dojrzewania mentalnego osóbki, która przeistacza się z "ziemniaczanej pyzy" w "paryski tort". Kobieta zmienia się; z zahukanej kelnerki stopniowo staje się krytykiem. Potrafi również krytycznie spojrzeć nie tylko na dzieło męża i jego samego oczywiście, ale i na samą siebie. Wnioski nie są oszałamiające, ale okazuje się, że i tak najważniejsza jest miłość.

Raduszyńska stworzyła swej aktorce trudną przestrzeń do grania. Chociaż scena teatru mieści i płaszczyznę monodramu i widownię, to przestrzeń gry jest wciąż bardzo duża, niesprzyjająca kameralnej opowieści. A bohaterka Szcześniak nie ma światu do wykrzyczenia krzywdy; ona tylko opowiada kilka epizodów z życia. Tylko epizodów, lecz w wykonaniu Szcześniak aż epizodów.

Barbara Szcześniak ani razu nie eksploduje emocjami. Skrywa je pod fascynacją swojej postaci do drugiego człowieka, pod przyjętą na siebie rolą tła. Ale tła świadomego swej wartości, z której systematycznie coraz lepiej zdaje sobie sprawę. Nie buduje na oczach widzów heroiny, wciąż dziwią ją zmieniające się barwy życia, intensywne jak kolory sukienek, które przywdziewa dla zaznaczenia rodzącej się osobowości.

Tę delikatność aktorka wygrywa subtelnie, posługując się zupełnie nie teatralnym sposobem gry. Piękna, wzruszająca i zarazem zabawna jest scena, gdy zmieszanie połączone z oczekiwaniem na puentę, pokrywa próbą niezdarnego tańca. Takich wysublimowanych etiud jest w spektaklu więcej. Łączy je stabilność nastroju, dzieli - numerowa budowa spektaklu, którą spajać stara się oprawa muzyczna Ksawerego Szlenkiera.

"Wesela w domu" to przedstawienie, które warto obejrzeć. By przez niewiele ponad godzinę pooddychać klimatem Hrabalowskiej prozy i pozachwycać się talentem Barbary Szcześniak. Już dziś namawiałbym aktorkę na zwycięskie zmierzenie się z tekstem nowocześniejszym, mocniejszym, bardziej dynamicznym, nawet ostrym. Barbara Szcześniak jest w świetnej formie i, choć to może w kontekście teatralnej sztuki nie zabrzmi elegancko, kułbym żelazo, póki gorące. A energia i możliwości Szcześniak wręcz parzą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji