Kielce. Przedmioty bohaterami sztuki w Kubusiu
"Baśń o Grającym Imbryku" [na zdjęciu] młodej, współczesnej autorki Marty Guśniowskiej i w reżyserii Ireny Dragan zagości w niedzielę na scenie Teatru Lalki i Aktora Kubuś. Tak dobrze znane kieleckiej publiczności lalki zastąpią przedmioty.
"Baśń o Grającym Imbryku" to pouczająca i zabawna historia pewnego Kowala, który ciężko pracował w swojej kuźni i wiecznie narzekał na swój los. Pewnego dnia w jego pracowni pojawiła się Wróżka. I jak to w bajkach bywa, w podziękowaniu za okazaną pomoc ofiarowała Kowalowi czarodziejski Imbryk. Cudowny podarunek odmienił nie tylko życie Kowala, ale też dwójkę jego przyjaciół - Konia oraz zakochanej w nim końskiej Muchy, od której biedak przez cały spektakl nie może się opędzić.
- To historia o niezadowoleniu ludzi z życia. Guśniowska zwraca uwagę, że nie potrafimy cieszyć się z tego, co mamy i doceniamy to dopiero wtedy, gdy to tracimy. Równocześnie autorka próbuje wyleczyć nas z malkontenctwa i nauczyć optymistycznego patrzenia na życie - mówi Irena Dragan, dyrektorka teatru i reżyserka spektaklu.
Historia wydaje się być banalna, ale jej wykonanie na pewno takie nie jest. W "Baśni o Grającym Imbryku" nie ma lalek. Aktorzy bawią się przedmiotami, które znajdują się na ośmiokątnym stole. Przedmioty te są równocześnie bohaterami sztuki. Kowal (Andrzej Skorodzień) to kołderka na Imbryk, Koń (Michał Olszewski) jest przyciskiem do papieru, Mucha (Jolanta Kusztal) - popielniczką.
- Tak jeszcze nie graliśmy, to coś bardzo nowatorskiego. Z popielniczki trzeba zrobić rolę i mam nadzieję, że nam się to wszystko uda - mówi Jolanta Kusztal. - Dzieci bardzo często ożywiają przedmioty i robią to w naturalny sposób. Nawiązanie do tego i przeniesienie tego na scenę jest nieporównywalnie trudniejsze. Musimy przełamać pewne schematy - dodaje Dragan.
Czy aktorom się to uda, będzie można sprawdzić w najbliższą niedzielę o godz. 11. Kielecka inscenizacja będzie polską prapremierą.
