Artykuły

Rzecz o wstydzie. Recenzja spektaklu "Schody'

Pomiędzy sceną i widownią jest w tym spektaklu lustro. Symboliczne: otwarte na dwie strony. Kto się w nim przegląda? My. Co się w nim odbija? Wstyd

Bohaterami "Schodów" Charlesa Dyera w reż. Piotra Łazarkiewicza są dwaj fryzjerzy: Harry (Jerzy Radziwiłowicz), fachowiec od dawna prowadzący mały zakład przy bocznej ulicy, i Charlie (Daniel Olbrychski), przyuczony przez przyjaciela do zawodu, po ciężkich przejściach zawodowych i rodzinnych. Charlie i Harry są parą od dwudziestu lat. Teraz czas upływa im przede wszystkim na kłótniach, sporach, prawieniu wzajemnych złośliwości, wytykaniu sobie nawzajem przywar, wad, zaszłości... Poznajemy ich w niedzielę. Zakład jest nieczynny, a panowie golą się nawzajem... Tak pomyślana pierwsza scena powinna być majstersztykiem pokazującym bez zbędnej nachalności ich intymne relacje. Tymczasem mydlenie bród i używanie brzytwy sprawia wrażenie czegoś niezbornego, nieudolnego, przysparzającego aktorom wyraźnej trudności. O subtelniejszych detalach nie ma więc mowy. Szkoda, tym bardziej że ciąg dalszy spektaklu to przede wszystkim gadanie.

Sceniczne dialogi Harry'ego i Charliego odkrywają (werbalnie) kolejne warstwy ich lęków i tajemnic. Na plan pierwszy wybija się wstyd. Kiedy rodzice skautów z drużyny prowadzonej przez Harry'ego pytają: czy pan jest żonaty? Kiedy Charlie - oskarżony o nieprzyzwoite zachowanie w pubie - powołuje się na swoje dawne małżeństwo jak na alibi. - Nie jestem takim gejem jak ty, miałem kobiety, mnóstwo kobiet, byłem podrywaczem - krzyczy do Harry'ego, do człowieka, który wyciągnął go z najgorszych opresji, z którym od lat mieszka w jednym domu, śpi w jednym łóżku. - Mam córkę. Wyjdź, kiedy ona tu przyjdzie - żąda. Charlie i Harry wstydzą się przed światem, że są gejami. Ale jeszcze bardziej wstydzą się przed sobą nawzajem tego wstydu.

Aktorzy nie przerysowali swoich postaci. Odwrotnie - są one tak zwyczajne, że na scenie aż blade. No, może tylko przesadnie jaskrawe kostiumy Charliego wyraźnie temu przeczą. Dialogi budzą nieznaczny śmiech na widowni, ale i pewne znużenie. Rzecz chyba nie w tym, że sztuce Dyera brakuje dramatyzmu. Kłopot raczej w wyrażeniu go na scenie. Czyżby - kluczowy dla przedstawienia wstyd - zadziałał i na tym poziomie?

W scenicznym lustrze widać dwóch aktorów trochę bezradnie usiłujących zagrać parę starzejących się homoseksualistów, ale nie iskrzy między nimi, brakuje wiarygodnej emocji. Lustro widowni odbija ludzi, którzy oglądają spektakl o tej parze, ale nie czują się sprowokowani do zajęcia jakiegoś stanowiska wobec niej. Czy to krytycznego, czy aprobującego. Wspólna dla obu stron pozostaje tendencja do zachowania politycznej poprawności. A sztuka Dyera dotyczy tak naprawdę samotności: po obu stronach wszystkich luster.

"Schody" Charlesa Dyera. Tłumaczenie - Michał Ronikier, reżyseria - Piotr Łazarkiewicz, scenografia - Marek Lewandowski, kostiumy - Weronika Olbrychska. Produkcja: Krystyna Demska, Gene Gutowski, Daniel Olbrychski, warszawski teatr Na Woli i Teatr Polski w Bielsku-Białej. Aktorzy: Daniel Olbrychski i Jerzy Radziwłłowicz.

Spektakl zagrany w poniedziałek w Teatrze Muzycznym w Poznaniu na zaproszenie Impresariatu Muzycznego Danuty Mrugalskiej

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji