Artykuły

Usłyszeć blask

209. Krakowski Salon Poezji. Pierwszą księgę "Pana Tadeusza" - "Gospodarstwo" - czytał Andrzej Seweryn. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.

Diabeł boi się "Pana Tadeusza". W "Rozmowach polskich latem roku 1983" Jarosława Marka Rymkiewicza niejaki pan Mareczek uparcie pyta niebiosa: "Jak pisać?". Stronica, trzy stronice, pięć stronic poczciwego błagania o zmiłowanie, o łaskę zrozumienia sekretu, o klucz do szyfru: "Jak pisać?".

"Boże ty mój - myśli pan Mareczek, siedząc na ławeczce pod krzakiem dzikiej róży, wokół którego kręcą się trzmiele i bąki - Boże ty mój, jeśli w ogóle istniejesz lub jeśli jeszcze istniejesz, co - zważywszy na te wszystkie okropności i okrucieństwa, które nas otaczają, na te dzieci torturowane i mordowane bez żadnego powodu, na te ciężarne kobiety bite pałkami bez żadnego powodu

- wcale nie jest takie pewne, więc jeśli jeszcze istniejesz, o Boże, to powiedz mi, jak pisać?".

Niebiosa, rzecz jasna, milczą. Więc, rzecz równie jasna, słychać klangor kopyt. Swąd siarki, cień rogów przy butach pana Mareczka, odrobina ciemności na jego głową... Wiadome rzeczy. Gdy niebiosa milczą - przyłazi on. Diabeł, Mefisto, Kusy czy jak tam jeszcze chcecie. Rymkiewicz zwie go Psujem. Przyłazi, by dopomóc. Dopomóc? Rymkiewicz mądrzej mówi. "Bo taki Psuj, jak się na kogoś uweźmie, no to rzeczywiście może dołożyć, dowalić, do, nazwijmy rzecz po polsku: dopierdolić". Przyłazi zatem - i dopie...

"Dam ci /.../ taki chwyt na rzeczywistość, taki jej ogląd, takie poczucie i przeczucie jej tajemniczości, taką, krótko mówiąc, dam ci cudowną intuicję, że napiszesz swego "Pana Tadeusza" /.../ oczywiście będziesz sławny i będziesz się musiał z tym pogodzić, ponieważ to, co napiszesz, będzie tak samo dobre jak to, co on pisał". Tutaj zasmucił się. Pewnie opuścił ręce i twarz. Po czym dodał cicho: "No, prawie tak samo".

Zdumiewająca niemoc, abdykacja rzeczywiście nie z tej ziemi. Ten, który może wszystko, ten, który Faustowi dał wieczność za życia zaś Adrianowi Leverkuhnowi geniusz - nie da ci, Mareczku, frazy Adama Mickiewicza. Nie da, bo jest za słaby. Możesz być blisko, bardzo blisko, tuż-tuż, ale nigdy nie będziesz w sednie. Nikt nie będzie. Możesz dostać na tacy wszystkie kobiety świata, możesz mieć pałac ze złota, możesz przez całą wieczność chlać wyłącznie proustowkiego "Ludwika XIV" i nawet, jeśli taka twoja wola, pisać będziesz lepiej od Prousta, lecz tak jak Mickiewicz - nie.

To jasne. Od zeszłej niedzieli, kiedy na Salonie Poezji Andrzej Seweryn przeczytał pierwszą księgę "Pana Tadeusza", bardzo jasne się stało, że potęgą tej opowieści jest bezradność diabła. I bynajmniej nie o żadne świętości tu idzie. Tu idzie o cud frazy. Gdzie indziej - w obszernej rozmowie z Adamem Poprawą - Rymkiewicz mówi o blasku poematu. O tym zawrotnym świetle zdumiewającej podwójności, która sprawia, że wszystko - od źdźbła po zmierzch i ciemny kaptur Robaka - jest u Mickiewicza zarazem z tego i tamtego świata. Jednocześnie w ziemskiej skończoności i pozaziemskiej nieskończoności, w naszym "teraz" i nie naszym "zawsze", w doczesności i w wieczności. Wszystko - źdźbło, zmierzch, kaptur Robaka, mrówka, chart i puste krzesło, czekające na Telimenę - będąc realnością, jest zarazem znakiem innej opowieści, szyfrem historii najpotężniejszej, inaczej zwanej światem. Blask, jasność krążąca między dołem a górą. Blask, którego diabeł nie umie podrobić. Blask, który usłyszał Seweryn.

Zostawmy w spokoju jego warsztat, jego talent, jego doświadczenie. Niech sobie będą. Tydzień temu szło o coś grubo poważniejszego - o słuch, o ucho chyba absolutne. Seweryn usłyszał blask "Pana Tadeusza". Tak. Inaczej nie potrafię wytłumaczyć zeszłego poranka niedzielnego. Seweryn czytał - z ucha, które usłyszało każdą literę opowieści.

Usłyszało dwór i ogród za dworem. Usłyszało cień znikający na ścieżce między grządkami. Usłyszało pamięć Tadeusza, usłyszało wędrówkę do starego zamku, usłyszało dyszenia chartów i usłyszało benedyktyńską cierpliwość pustego fotela, na którym za chwilę usiądzie niewiasta dławiąco piękna. Usłyszało zmierzch, usłyszało ciepło napisanych skór, usłyszało napisane barwy i faktury. Ucho Seweryna usłyszało wszystko. Zapachy, brzdęki, kamienie, cisze na godzinę weszły w powietrze złotego foyer. Jedno więc na koniec pozostaje Psujowi.

Pozostaje mu rzec: polski aktorze, zwłaszcza młody, groźny aktorze polski - chcesz, to dam ci taki chwyt na aktorstwo, że staniesz się Sewerynem! Będziesz sławny i będziesz się musiał z tym pogodzić, ponieważ to, co zagrasz, będzie tak samo dobre jak to, co on uczynił na zeszłym salonie... No, prawie tak samo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji