Artykuły

Piosenki Kurta Weilla mroczne i wciągające

"Ojcom i matkom wbrew. Piosenki Kurta Weilla" w reż. zespołu Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu. Pisze Iwona Szajner w portalu Kultura online.

Pełne zepsucia i zbrodni są pieśni Kurta Weilla. Nie od dziś jednak wiadomo, że mroczna strona naszej egzystencji potrafi być piekielnie wciągająca. Miałam okazję się o tym przekonać dwa lata temu na "Operze za trzy grosze" Wojciecha Kościelniaka we wrocławskim Teatrze Muzycznym Capitol. Teraz obejrzałam kameralny spektakl "Ojcom i matkom w brew" i po raz kolejny omamił mnie świat prostytutek, wszelkiej maści złodziejaszków i londyńskiego undergroundu.

Aktorzy i muzycy Capitolu - Bogna Woźniak, Cezary Studniak, Konrad Imiela, Rafał Karasiewicz i Adam Skrzypek - siłą kolektywu zaaranżowali i wyreżyserowali songi Weilla na nowo. Część z nich pochodziła z "Opery za trzy grosze" duetu Kurt Weill-Bertolt Brecht. Ale znalazły się też inne, jak nastrojowe "Youkali" czy przebój "Alabama Song" (rozsławiony m.in. przez grupę The Doors). Na całość złożyło się 13 utworów, przygotowanych z myślą o małej scenie. Dzięki tej kameralności świetne teksty, które umykały w "Operze..." zrealizowanej z dużym rozmachem, tutaj mogły zabrzmieć w całej pełni.

Każda z piosenek stanowiła swoisty minispektakl, z własną dramaturgią i mistrzowsko dawkowanymi emocjami. A do tego prawdziwa mnogość instrumentów na scenie - pianino, fisharmonia, kontrabas, akordeon, gitara, flet i jeszcze kilka innych, wyjmowanych na przykład z przepastnych kieszeni ubrania Studniaka.

Moim okryciem tego wieczoru była Bogna Woźniak, nie tylko śpiewająca, ale też grająca na flecie. Imiela i Studniak rzucili mnie na kolana już jakiś czas temu, gdy zobaczyłam ich możliwości wokalno-instrumentalne w Formacji Chłopięcej Legitymacje. Więc spodziewałam się, że pokażą klasę. Natomiast Bogna w dotychczasowych produkcjach Capitolu jakoś mnie nie zachwyciła (ani w "Scacie" Kościelniaka czy też w "Operze..", a już na pewno nie w "Operetce" Zadary). Trochę męczyła mnie jej maniera śpiewania. Tutaj z kolei wypadła naprawdę rewelacyjnie. Zalotna, nieszczęśliwa, seksowna, zakochana, wulgarna, pełna ekspresji, ale też melancholijna i smutna - wszystkie te oblicza zdążyła pokazać w trakcie zaledwie jednego spektaklu, granego wspólnie z innymi, wyrazistymi aktorami. Brawo!

Urzekło mnie też fantastyczne wykorzystanie w spektaklu przestrzeni - niewielkiej bądź co bądź. Na kilkumetrowej scenie po środku sali ustawiono skrzynię, bębny, pianino, stołek i wiadro z wodą (do którego artyści po każdym utworze wrzucali z pluskiem monety). Ta surowość scenografii, wzmocniona punktowym oświetleniem zbudowały niesamowity nastrój. Ciarki mnie przeszły, gdy siedząc na ciemnej i ciasnej widowni nagle usłyszałam głośny dźwięk fletu wydobywający się jakby z jakiejś ogromnej groty. To Bogna Woźniak swoją solówkę wykonała stojąc na klatce schodowej przylegającej do sali. Prosty zabiegł, a jaki efekt akustyczny!

Spragnionym klimatu mrocznego półświatka i "brudnych" songów Weilla śpiewanych na trzy głosy gorąco ten spektakl polecam. Tak kameralnego, a zarazem niebezpiecznie wciągającego teatru piosenki naprawdę dawno nie widziałam. Żałuję tylko, że trwał jedynie godzinę. Jak dla mnie, trochę za krótko. Ale ponoć lepiej wyjść z przedstawienia z odczuciem niedosytu, niż niecierpliwie wyczekiwać końca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji