Artykuły

Z perspektywy żaby

"Kometa, czyli ten okrutny wiek" w reż. Mirosława Neinerta i Roberta Talarczyka w Teatrze Korez w Katowicach. Pisze Solina Pacholik w serwisie Teatr dla Was.

Ellen Key proklamowała go stuleciem dziecka, rozpowszechniając idee nowego wychowania i głosząc kult dziecka z natury dobrego. Waldemar Łysiak z właściwą sobie swadą ogłosił go stuleciem kłamców - superdemagogów i erą hiperłgarstwa w kwestiach postępu, historii, kultury, a nawet sportu! Dla Neila Postmana był początkiem ery informacji i mediów. Quot capita, tot sententiae.

U schyłku XIX. stulecia papież Leon XIII wygłosił urbi et orbi wezwanie do uczynienia wieku XX. - wiekiem pokoju, braterstwa i zażegnania konfliktów zbrojnych, wyniszczających koronę stworzenia Boskiego - ludzkość. Wkrótce potem rozgorzały wojny kolonialne, a w krótkiej przyszłości przez świat XX. wieku miały się przetoczyć dwie totalne wojny światowe.

Wiek XX w wielu dziedzinach stanowił curriculum vitae tysiąclecia - podsumowanie tysiącletnich "dokonań" człowieka. Za sprawą swej wyjątkowości doczekał się mnóstwa przydomków, żeby wymienić tylko wiek ideologii, bomby atomowej i globalizacji. W ciągu tych stu lat na arenie światowej rozgrywały się wydarzenia wielkie i dramatyczne. Cóż jednak owa hekatomba oznaczała dla stojącego z zadartą głową tuż pod areną maluczkiego? Czarne burzowe chmury mknęły po niebie wiszącym nad jego zwykłym, pospolitym życiem. Maluczki rodził się i umierał, spał, jadł chleb, palił papierosy, czytał gazety, robił zakupy, oglądał telewizję, zakochiwał się i żenił ...

Właśnie wesele, powszechny rytuał właściwy człowiekowi niezależnie od kultury, narodowości i ustroju politycznego stało się cząstką spajającą dziewiętnaście piosenek z bogatego dorobku Jaromira Nohavicy, które złożyły się na kolejny śpiewany spektakl Teatru Korez - "Kometa, czyli ten okrutny wiek XX wg Nohavicy". Utwory wybitnego czeskiego barda i poety pozwoliły artystom Korezu opowiedzieć to divne stoleti pod szyldem "maluczcy wobec wielkości" - z perspektywy zwykłych jego świadków. Robert Talarczyk i Mirosław Neinert stworzyli wiarygodny obraz tego słodko - gorzkiego stulecia. Dzięki rozmaitości tematyki wybranych piosenek i odwoływaniu się do różnorodnych emocji wydobyli z historii XX. wieku to, co w niej było trudnego, bolesnego, ale i (a może, jak przystało na Korez - przede wszystkim) zabawnego. W końcu dwudziesty wiek ani nie zaczął ani nie skończył się na wojnach i rewolucjach. Szczególnie jego druga połowa obfitowała w socjologiczne fenomeny, których spektakl nie mógł przemilczeć. Football budził wtedy niemniejsze emocje, niż w wieku XXI, ludzie całego świata zachłysnęli się coca - colą, pędząc z wózkiem, między regałami w supermarketach, w których gorliwie wydawali wielkie pieniądze wygrane w rekordowo popularnych teleturniejach. W ferworze emancypacji, postępu i nieukojonej tęsknoty za romantyzmem relacje międzyludzkie słabły do tego stopnia, że z kłopotów rodzinnych trzeba się było żalić "panu prezydentowi czeskiej republiki"...

W Korezie powstał więc spektakl tragikomiczny, podczas którego i pośmiać i zadumać się można, bo choć kpin i żartów tu w brud, to nie brak i wzruszeń, ale takich prawdziwych i szczerych - bez patosu, górnolotności i leżenia krzyżem przed majestatem historii współczesnej. Duża w tym zasługa doskonałych wykonawców piosenek Nohavicy - świetnej w budowaniu nastroju tajemniczości Iwony Loranc, celującego tu bardziej w repertuarze komicznym Roberta Talarczyka oraz znakomitych niezależnie od charakteru utworu Elżbiety Okupskiej i Mirosława Neinerta. Całości dzieła dopełniła pomysłowa (szczególnie, jeśli wziąć pod uwagę możliwości wykorzystania niewielkiej przestrzeni sceny) scenografia Ewy Sataleckiej i Dariusza Łęczyckiego - operujące raz mniej raz bardziej abstrakcyjnym obrazem animacje i zaledwie kilka skromnych, ale jakże funkcjonalnych sprzętów, wśród których przoduje niezwykły motor.

"Kometa, czyli ten okrutny wiek XX wg Nohavicy" Teatru Korez nadaje okrucieństwu tego stulecia nastrój spokojnej powagi, smutnego pogodzenia z losem, w myśl idei "jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma". Głównym założeniem przedstawienia zdaje się jednak być odbrązowienie martyrologicznego wizerunku XX. stulecia - stąd przewaga wątków jeśli nie w sposób oczywisty zabawnych, to przynajmniej ironicznych i prześmiewczych. Bilans emocjonalny zamyka się in plus po stronie wesołości, spektakl zostawia po sobie pogodne wrażenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji