Kolczaste sny dwudziestolatków
Intymne sprawozdanie ze stanu pokolenia, które szybciej umiera, niż dojrzewa - o "Snach" Iwana Wyrypajewa w reżyserii Łukasza Kosa w TR Warszawa pisze Łukasz Drewniak.
To już czwarta realizacja Teatru Rozmaitości w ramach akcji "Teren Warszawa". Jeszcze jedno "wyjście w miasto", niskobudżetowa prezentacja w miejscu z pozoru nieteatralnym - po to, żeby teatr był dla widzów na wyciągnięcie ręki. Czyli na Dworcu Centralnym, na klatce schodowej wieżowca, w zrujnowanym mieszkaniu na Pradze. Miasto opasane siecią widowisk ma sportretować różne środowiska, utworzyć mapę współczesnej wrażliwości.
W rozbebeszonej pościeli
"Sny" są grane w ciasnej, podziemnej sali galerii Le Madame na Koźlej. Trudno pozbyć się wrażenia klaustrofobii. Z sufitu zwisa goła żarówka, oświetlając marze aktorów. Bywa, że na długie minuty gaśnie światło. Wtedy siedzimy na dywanie po ciemku, szczęśliwcy mogą się co najwyżej oprzeć o ścianę. Słychać, jak kapie woda, twarz owiewa podmuch świeżego powietrza, zza ściany dobiegają delikatne dźwięki trip-hopu. Obok na podłodze leży piątka 20-latków w rozbebeszonej pościeli. Może to noc w akademiku, może ranek po imprezie. Ktoś próbuje zasnąć, czyjeś ciało telepie się od dreszczy. Zamykając nas razem z aktorami w jednym pomieszczeniu, Łukasz Kos chce osiągnąć wrażenie intymności i bezpośredniości. Jego aktorzy są tu jakby prywatnie.
Myszy w brzuchu
Dramat Wyrypajewa, głośnego dramaturga nowej rosyjskiej formacji, podzielony jest na tematyczne części - "sny". W każdym te same naiwne pytania o sens słów, pojęć, wartości. Jest sen o miłości, Bogu, piekle, wolności, szczęściu. Niby poezja, ale jakaś taka kolczasta, raniąca, czarna. Opisująca najróżniejsze neurozy: ciężarna dziewczyna wierzy, że w brzuchu lęgną się jej myszy. Ktoś zakochuje się tylko w koleżankach zarażonych modnymi chorobami. Inny opowiada o chłopaku, który kupił w aptece heroinę i strzykawkę, ale nie mógł się wkłuć, bo nie miał żył, więc poszedł pożyczyć żyłę od mamy.
Wszystkie te historie są najpierw lepkie od emocji i poezji, potem zostają zderzone z absurdem i trywialnością, jakby Wyrypajewowi na równi patronowali Charms, Jesienin, Błok i Jerofiejew. Słowa postaci zdają się przychodzić ze studni lęku. Monologi bohaterów to oswajanie dorosłości słowami, zaklinanie życia opowiadaniem o nim. Dla dzieciaków ze sztuki Wyrypajewa liczy się tylko to, co już zdążyły przeżyć; przyszłość jest niewyobrażalna i przerażająca.
Nie przypadkiem "Sny" brzmią jak nowy, pokoleniowy wariant dramatu "Za zamkniętymi drzwiami" Jeana Paula Sartre'a. Sartre opisywał piekło jako skazanie na wieczną obecność innych ludzi. Dręczenie się nawzajem swoimi obsesjami. U Wyrypajewa inaczej. Jego bohaterowie może są na odwyku, może umarli. W ich piekle gadanie przynosi ulgę, sprawia, że emocje postaci się spotykają.
Test wrażliwości
Teatralna spowiedź w "Snach" nie jest ani prośbą, ani wołaniem o ratunek, ale wypełnianiem testu wrażliwości. Młodzi aktorzy, jeszcze studenci krakowskiej Szkoły Teatralnej, zdają sprawozdanie z zagubienia własnego pokolenia, które szybciej umiera, niż dojrzewa. Nikt nie sili się na obiektywizm. Świat jest dla nich wyłącznie taki, jakim go odczuwają.
PS Bardzo podobało mi się to naiwno-intymne teatralne oratorium Kosa, ale jedną gwiazdkę odejmuję, bo siedząca za mną dziewczyna z premedytacją wbiła mi kolano w ostatnią zdrową nerkę. Wiem, że była to sztuka o zmysłach, ale bez przesady.