Artykuły

Nazwą nas komunistami

- Czy ja ryzykuję? Może dyrektorzy teatrów czasem ryzykują, wystawiając taki, a nie inny repertuar. Ale jeśli już przyjąć kategorię ryzyka w teatrze, artyści są po to żeby ryzykować, szukać nowych form bądź odzyskiwać stare - mówi dramaturg PAWEŁ DEMIRSKI przed premierą "Śmierci podatnika" w Teatrze Polskim we Wrocławiu.

Premiera nowej sztuki jednego z najgłośniejszych polskich dramaturgów w piątek na Scenie Kameralnej Teatru Polskiego

Znowu dostanie się Polakom za ich grzechy narodowe. Tym razem Demirski nie rozprawia się z historią, winami z przeszłości, ale narodową łatwowiernością i marzeniami o dobrobycie.

Rozmowa z Pawłem Demirskim*

Tomasz Wysocki: W swoich poprzednich przedstawieniach: "Dziadach. Ekshumacji" we Wrocławiu i w "Był sobie Polak Polak Polak i diabeł" w Wałbrzychu razem z reżyserką Moniką Strzępką rozprawialiście się z polską mentalnością, historią, religijnością i mitami, które Polakom jako narodowi ciążą. "Śmierć podatnika" też dotyczy Polski i Polaków?

Paweł Demirski: Tym razem zajmujemy się problemem globalnym: neoliberalną obietnicą awansu i kariery, która funkcjonuje w mentalności Polaków. Pytamy, do czego prowadzi liberalna demokracja w wydaniu zachodnioeuropejskim? Czy się sprawdza, czy się nie sprawdza? Polski to dotyczy w taki sposób, że po przełomie w 1989 roku myśl neoliberalna była tu wiodącym kierunkiem w prowadzeniu reform systemu gospodarczego.

Poprzednie twoje teksty były naładowane gniewem. Wściekłość na rzeczywistość jest Twoją siłą napędową?

- "Śmierć podatnika" była pisana jak każdy inny tekst, z taką samą energią, z taką samą próbą użycia teatru publicystycznego, wykorzystania jasnych haseł.

Opisujesz, oceniasz i pokazujesz, jak zmienić świat?

- Już samo wypowiedzenie problemu, nazwanie go jest pierwszym krokiem do myślenia o zmianie. Dzisiaj nie umiemy sobie wyobrazić świata funkcjonującego inaczej, niż to wygląda teraz. Naszym najważniejszym zadaniem jest stwierdzenie faktu, że może z naszym światem jest coś nie tak i z opisującym go językiem jest też coś nie w porządku. Trzeba się zastanowić, czy jest możliwa jego zmiana.

Wygłaszanie ze sceny radykalnych ocen o Polakach na granicy bluźnierstwa i dobrego smaku to jest przejaw odwagi? Niesie ze sobą jakieś ryzyko?

- Kategorie odwagi czy braku odwagi nie powinny już istnieć. Tak samo jak magiczne określenie, że coś jest kontrowersyjne. Dla mnie to nic nie znaczy. Ten spektakl jest jakoś odważny. Podejrzewam, że prawicowi i konserwatywni krytycy będą krzyczeć, że jesteśmy komunistami. A my zadajemy tylko pytanie, czy zgadzamy się na system, w którym żyjemy, i czy nie chcielibyśmy go zmienić.

Z ryzykiem jest tak, jak opisał to Ranciere w swojej książce "Estetyka jako polityka". Ryzyko spektaklu jesteśmy w stanie ocenić z pewnej perspektywy czasu, nie w momencie, kiedy się wydarza.

- Tak naprawdę musiałbym znaleźć definicję ryzyka w teatrze. Czy ja ryzykuję? Może dyrektorzy teatrów czasem ryzykują, wystawiając taki, a nie inny repertuar. Nie od parady było parę takich zwolnień dyrektorskich, gdzie argumentem były za duże wydatki, a wiadomo, że chodziło o ideologię, sposób myślenia o teatrze. Ale jeśli już przyjąć kategorię ryzyka w teatrze, artyści są po to żeby ryzykować, szukać nowych form bądź odzyskiwać stare.

* Paweł Demirski - rocznik 1979, dramatopisarz, były kierownik literacki Teatru Wybrzeże w Gdańsku, autor m.in. "Dziadów. Ekshumacji" i "Był sobie Polak Polak Polak i diabeł". Jego "Śmierć podatnika" na Scenie Kameralnej Teatru Polskiego we Wrocławiu wyreżyserowała Monika Strzępka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji