Artykuły

BelSat TV. Emisja zakazanych "Tutejszych"

Białoruscy aktorzy wyrzuceni z państwowych teatrów na Białorusi grają w telewizyjnej adaptacji sztuki, która znalazła się na indeksie Łukaszenki. Spektakl pokaże kanał BelSat TV, który rusza dzisiaj.

Kanał BelSat TV powstał w Polsce dzięki umowie TVP z MSZ. Ma być przeznaczony dla Białorusinów. Data rozpoczęcia emisji jest nieprzypadkowa - 10 grudnia przypada Światowy Dzień Praw Człowieka. Kanał będzie nadawany z satelity (najpierw przez Astrę, w 2008 roku przez Sirius), początkowo przez trzy godziny na dobę (godz. 17-20 czasu polskiego), docelowo - przez 16 godzin. W programie znajdą się serwisy informacyjne i publicystyczne, filmy dokumentalne, prezentacja białoruskiej niezależnej sceny muzycznej, spektakle telewizyjne.

Najważniejszym dziennikiem informacyjnym ma być "Obiektyw", najważniejszymi programami publicystycznymi - "Forum" (talk-show z udziałem inteligencji białoruskiej przygotowywany z Telewizją Litewską) i "Tydzień ze Swobodą" (program, w którym eksperci Radia Swoboda skomentują najważniejsze wydarzenia z Białorusi i ze świata). Poza tym seriale i filmy - białoruskie i polskie. Programy w języku białoruskim przygotowywać będą pracownicy TVP, białostockiej TVP 3 i opozycyjni białoruscy dziennikarze.

Pierwszym spektaklem Teatru Telewizji ma być tragikomedia "Tutejsi" Janki Kupały (1882-1942). Jeden z najważniejszych dla Białorusinów tekstów, porównywany z naszym "Weselem" Wyspiańskiego. Kupała napisał go w 1922 r., gdy przez Białoruś przechodziły kolejne armie okupantów. Główny bohater - Miki ta Znosak - stara się dopasować do każdej nowej władzy, nawet za cenę utraty godności. Kupała był orędownikiem niepodległej Białorusi, w "Tutejszych" wyśmiał ludzi nieznających swojej historii i języka. Niewygodny dla każdego reżimu - zginął w tajemniczych okolicznościach, najprawdopodobniej zabity przez NKWD.

Jego sztuka też nie miała szczęścia - pierwszy raz wystawiono ją w 1926 roku, a potem dopiero w 1982 (wtedy zdjęto ją z afisza po jednym przedstawieniu). Dziś niektórym teatrom udaje sieją wystawić na krótko (min. Grodzieńskiemu Teatrowi Lalek), ale cenzura szybko sobie o "Tutejszych" przypomina, bo wznowienia spektakli stają się okazją do manifestacji narodowych. Niedawno białoruskie ministerstwo edukacji wyrzuciło dramat z listy lektur szkolnych.

Podróże Anatola Kota

Dziedziniec XVITwiecznego alumnatu w Tykocinie. Przed bramą niecierpliwi się młody chłopak. Wreszcie pojawia się ponury typ w kapeluszu, płaszczu, spodniach związanych sznurkiem. Ma fular pod szyją i bokobrody rodem z Gogola To profesor od wszystkiego, co akurat jest potrzebne - od sztuki przemawiania po naukę języków. Młodzian dostaje kilka wskazówek na temat publicznych wystąpień, wskakuje na wóz i wygłasza zapalczywą orację. To Mikita - główny bohater tragikomedii. Wie, że nadchodzi nowe, przygotowuje się do jego nadejścia.

- Jeśli już od czegoś zaczynać, to od tekstu ważnego. Jak "Tutejsi" właśnie - historii kształtowania się świadomości narodowej - mówi Dariusz Szada-Borzyszkowski z białostockiej TVP, jeden z reżyserów spektaklu.

Grają głównie aktorzy białoruscy. Kilka miesięcy temu Szada-Borzyszkowski pojechał ich szukać do Mińska. W poszukiwania zaangażował się syn białoruskiego opozycjonisty - 19-letni Franak Wiaczorka. Dotarł do Walerego Mazinskiego (znanego reżysera skazanego na artystyczną banicję), ten skrzyknął swoich dawnych aktorów. Jednych wyrzucono z państwowych teatrów, mają zakaz publicznych wystąpień. Inni przyjęciem ról w "Tutejszych" w Polsce ryzykują utratę pracy. Jeszcze inni grają poza Białorusią.

Anatol Kot w spektaklu gra nauczyciela Janko Zdolnika. Absolwent Instytutu Teatralnego w Mińsku, sześć lat w teatrach białoruskich, uczeń Mazinskiego. Gdy mistrza z powodów politycznych wyrzucono, on w proteście też zrezygnował. Na Białorusi, gdzie są tylko teatry państwowe, z pracą było ciężko. Wyjechał do Niemiec. Któregoś razu przyjechał na Białoruś z własnym spektaklem - "Zapiski wariata " Gogola. Miał zgodę cenzury, miał ustalony termin. W ostatniej chwili władze spektakl odwołały.

- Dlaczego? Bo Gogol, bo właśnie miało być referendum i takie tam - mówi Kot. Po tej historii zdecydował - wyjeżdża. Od prawie trzech lat pracuje w Moskwie, gra w rosyjskich filmach kinowych i serialach. Ale tęskni za Białorusią. - To jest mój kraj, tam zostali wszyscy przyjaciele.

Dzianis ćwiczy w konspiracji

Inny uczeń Mazinskiego - Dzianis Tarasienka (w "Tutejszych" - czerwonoarmista) - ma zakaz grania w Mińsku. A jednak wraz z kolegami dostaje nagrody (zagraniczne) ijest zapraszany na festiwale (też zagraniczne). Jego siedmioosobowy Swobodnyj Teatr (podobno jedyny podziemny teatr w Europie) gra współczesną dramaturgię, opowiada o tym, o czym na Białorusi się nie mówi. Przygotowują spektakle w konspiracji. A i tak kończą w areszcie. Niedawno na przedstawienie, na które zaprosili dyplomatów, w chwilę po podniesieniu kurtyny wpadła milicja. Aresztowała wszystkich: i aktorów, i widzów. Tych drugich wypuszczono od razu, tych pierwszych - trochę później.

Dzianis na "Tutejszych" w Polsce zdecydował się od razu. - Bo to Kupała, po drugie - możliwość pracy z Mazinskim, po trzecie - unikalny projekt - mówi.

- Przepuszczają was na granicy? - pytam. Dzianis: - I to właśnie jest najciekawsze. Wyjeżdżać pozwalają, licząc, że my już nie wrócimy. Ale my wracamy. Bo jak nie wrócić do swoich? My dla nich te spektakle robimy.

Czego mam się jeszcze bać?

Mazinskiego cały czas otaczają aktorzy, domagają się wskazówek. Poprzedniego dnia kręcili do piątej rano. - Według nas wszystko już jest dopracowane, a oni jeszcze chcą ćwiczyć. Jeszcze mają pomysły - mówi Szada-Borzyszkowski.

Mazinski, jeden z największych białoruskich reżyserów, od dziesięciu lat nie może w swoim kraju realizować spektakli, nie może wykładać. Do skromnej emerytury dorabia, roznosząc gazety.

- Myślałem, że już do śmierci nie będę mógł reżyserować. A tu proszę! - cieszy się Mazinski. - "Tutejsi" w ogóle się nie zestarzeli, to ciągle bardzo ważna sztuka. Dla nas, Białorusinów, najważniejsza, ale też ważna i dla was, Polaków. Pamiętam, jak w 1985 roku przygotowywałem sztukę w Zielonej Górze. Dziesięć lat później, wracając z Niemiec, zajechałem tam. Ochroniarz, z którym rozmawiałem, żalił się, że za komunizmu było lepiej, że stabilniej, i pieniędzy było więcej. Tojest właśnie tutejszość. Jak ktoś oddaje komuś swoje prawa, myśli, władzę nad sobą -jest tutejszym.

Jak się czuje człowiek zepchnięty na margines? Mazinski: - To straszne, gdy okazuje się, że jest się nikomu niepotrzebnym... Kiedy wyrzucili mnie z teatru, poszła za mną część aktorów, ale co ja mogłem im powiedzieć? Nawet nie mogłem im pomóc. Poszli więc swoją drogą. Ja zamknąłem się w sobie. Teraz wiem, że robiłem błąd, bo trzeba iść do ludzi. Ale myślę sobie tak może i dobrze się stało? Gdybym został w teatrze - kompromisy zniszczyłyby mnie wewnętrznie. Patrzę na kolegów, którzy w państwowych teatrach zostali, i widzę, jak się męczą. Ja śpię spokojnie. Ale źle być emigrantem we własnym kraju. Ciężko żyje się w miejscu, w którym władze nie szanują człowieka. Jak prezydent może mówić, że wjęzyku białoruskim, języku ojczystym, nie można powiedzieć nic ważnego? Nadzieja jest w młodych. Ale nie wiem, ile lat musi jeszcze upłynąć.

- Nie boi się pan tak otwarcie o tym mówić?

Mazinski: - A czego jeszcze miałbym się bać? I z egzemplarza "Tutejszych" wyciąga wycinek z gazety sprzed paru lat Pod zdjęciem obandażowanego Mazinskiego jest informacja, jak pobito go do nieprzytomności ledwie kilka metrów od domu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji